post-title Serial Wielka woda zalewa nie tylko Wrocław

Serial Wielka woda zalewa nie tylko Wrocław

Serial Wielka woda zalewa nie tylko Wrocław

 KINO OKO 

Pod koniec roku chcę Państwu zaproponować serial, który wywołał wielkie poruszenie, zdobył serca widzów. Pokazywany równocześnie w 79 krajach znalazł na wysokich miejscach listy Top 10. To kilka godzin naprawdę dobrego polskiego, kina zrealizowanego profesjonalnie i z rozmachem.

Oczywiście proponuję Wielką wodę w reżyserii Jana Holoubka i Bartłomieja Ignaciuka, sześcioodcinkową opowieść na Netflixie. Umiejętnie serwowane napięcie nakręcone zostało z rozmachem. Fabuła, inspirowana prawdziwymi zdarzeniami, jest wizją artystyczną, a nie dokumentem. Akcja serialu toczy się w czasie wielkiej powodzi, zwanej powodzią tysiąclecia, w 1997 roku we Wrocławiu i okolicach.

Bohaterowie Wielkiej wody znaleźli się w ekstremalnych warunkach. Muszą walczyć o siebie i najbliższych, ale również o los miasta i jego mieszkańców. Świetne zdjęcia, dobry montaż, precyzyjnie poprowadzone główne role – to bezsprzeczne atuty tej opowieści.

Jaśmina Tremer, niezależna i bezkompromisowa hydrolożka, wykształcona w Holandii, a pracująca na co dzień na Żuławach, zostaje wezwana do sztabu kryzysowego we Wrocławiu, w którym rządzą mężczyźni. Są oni niezbyt przychylni mało znanej ekspertce.

Drażni ich jej stanowczość i dość agresywny sposób bycia. Ton w sztabie nadaje uniwersytecki profesor, ongiś znawca problemów wodnych oraz pełnomocnik wojewody do spraw bezpieczeństwo Jakub Marczak, który właściwie zaprosił panią Tremer do grona ekspertów. Wzajemne relacje Tremer i Marczaka to skomplikowana opowieść, rozwijająca się w kolejnych odcinkach serialu.

Mimo niechęci lokalnych specjalistów zaproszona ekspertka chce przekonać włodarzy miasta o zbliżającej się powodzi i ostrzec przed nadchodzącym niebezpieczeństwem. Jej skomplikowane osobiste związki z Wrocławiem stanowią ważną kanwę w serialu. Tremer ma trudną przeszłość…

W roli hydrolożki świetna Agnieszka Żulewska, aktorka teatralna, która po raz pierwszy zabłysnęła tak dużą i ważną rolą filmową. Ma w sobie siłę, upór, charakter i autentyczne emocje, jest wiarygodna i przekonywująca. W aktorskiej stylistyce przypomina Krystynę Jandę ze słynnego filmu Andrzeja Wajdy Człowiek z marmuru, tyle że w Wielkiej wodziejest starsza od bohaterki Jandy i bardziej doświadczona życiowo, ale tak samo nieuległa i niepogodzona z ignorancją lokalnych władz.

Partneruje jej znakomicie Tomasz Schuchardt w roli Jakuba Marczaka, ongiś młodego anarchisty, który stał się ważnym urzędnikiem, myślącym o politycznej karierze. Tajemnice ich związku odkrywane są stopniowo. Pewne schematyczne uproszczenia w scenariuszu mogą drażnić, ale dbałość o detale filmowe, ciekawy montaż, dobra muzyka i precyzyjnie obsadzone także role drugoplanowe pozwalają oglądać cały serial z zainteresowaniem.

Warto zwrócić uwagę jeszcze na kilka ról, m.in. Ireneusza Czopa jako Andrzeja Rębacza, ekscentrycznego odludka, który niespodziewanie wraca na ojcowiznę z Niemiec.  W roli ojca Rębacza znakomity krakowski aktor Jerzy Trela. Ta ostatnia rola wielkiego artysty jest niezwykle przejmująca. Trela zmarł w maju tego roku. Tomasz Kot gra w serialu prezydenta Wrocławia.

Jest wystarczająco bezradny, ale i dostatecznie ludzki, by zyskać sympatię mieszkańców zagrożonego miasta. Nędznego i tchórzliwego ministra zagrał Leszek Lichota. Świetna jest Anna Dymna – to głęboko przejmujący epizod, bo jak pomóc osobie bardzo otyłej (mistrzowska charakteryzacja!) w mieszkaniu, które za chwilę zaleje wielka woda?  W roli dyrektora szpitala oglądamy Łukasza Lewandowskiego, który podejmuje trudną decyzję o ewakuacji pacjentów.

Zdjęcia zalanego wielką wodą Wrocławia robią największe wrażenie, bo zrealizowane są po mistrzowsku. Kręcono je w kąpielisku w Srebrnej Górze, gdzie odtworzono Przedmieście Oławskie. Wnętrze zalanego wodą szpitala z ulicy Traugutta sfilmowano w dawnym szpitalu kolejowym, a zalane rwącą wodą Przejście Świdnickie przy warszawskiej Wisłostradzie. Słowem wybór miejsc, dokumentacja wymagały od realizatorów wielkiej uwagi i kunsztu, by nie widać było łączenia między żywym planem a komputerowymi animacjami.  Wielkie plenery zdjęciowe naprawdę udały się w tym serialu.

Myślę, że obejrzą Państwo Wielką wodę z zainteresowaniem i nie będą to zmarnowane godziny poświęcone polskiemu serialowi. Oby w następnym, 2023 roku przydarzył się nam kolejny serial, który wzbudzi takie zainteresowanie i zbierze tyle pochlebnych ocen. Tego życzę Czytelnikom „Monitora Polonijnego“ i sobie.

Alina Kietrys

MP 12/2022