post-title Baťovany kontra Partizánske, czyli miasto dawnego luksusu

Baťovany kontra Partizánske, czyli miasto dawnego luksusu

Baťovany kontra Partizánske, czyli miasto dawnego luksusu

Miały to być trzy przyjemne dni relaksu w mieście Partizánske. Były, choć na początku nic na to nie wskazywało. Wręcz przeciwnie – zachowanie personelu w hotelu, w którym byliśmy zakwaterowani, raczej nie nastrajało optymistycznie. Opisałam je w mediach społecznościowych i… otrzymałam ofertę zwiedzenia miasta z przewodniczką.

W reakcji na wspominany wpis odezwała się do mnie Miriam Miková – pewna moja znajoma, która obecnie mieszka w Partizánskim i aktywnie działa na rzecz miasta w różnych organizacjach pozarządowych. Zaproponowała, że nas oprowadzi po mieście, by zatrzeć wrażenie niemiłego zachowania hotelowego personelu.

Nasze spotkanie poprzedziło spotkanie z innymi znajomymi związanymi z Partizanskim, polsko-słowacką parą – Natalią i Marianem Hamadami. Okazało się, że Marián w tym mieście wyrastał, tu mieszkają jego rodzicie i tu w szpitalu, gdzie pracuje jego tato, urodziło się tróje jego dzieci.

„Kiedy na świat przyszła nasza pierwsze córka Mania, nawet dostaliśmy od miasta prezent – skórzane buciki dla niej“ – opisuje Natalia. Dlaczego buciki? Bo Partizánske to miasto wybudowane od podstaw po to, by powstały tu fabryki słynnego producenta obuwia Tomaša Bati.

 

Największy słowacki plac

Na miejsce spotkania z Miriam Mikovą wybieramy centrum, czyli główny plac w mieście, największy w całej Słowacji! Stąd rozpoczniemy naszą wycieczkę ulicami miasta, ale i wycieczkę w czasie. Przeniesiemy się do 1938 r., kiedy powstał projekt „Baťovany – idealne miasto w ogrodach“. Baťovany? Tak, tak!

Partizánske nosi swoją nazwę dopiero od roku 1949, wcześniej nazwa miasta nawiązywała do nazwiska jego założyciela. Największy plac w mieście zaczyna się za Domem Kultury koło pomnika Bati, a kończy koło kościoła. Co ciekawe, około 60 lat temu, wybudowano tu blok mieszkalny w stylu socjalistycznym, który niby pomniejszył ów plac.

Ale nie o pomniejszenie placu tu chodziło, ale o zasłonięcie kościoła. Ten sprytny zabieg komunistów szpecił plac przez pół wieku! Na szczęście kilka lat temu ów blok został zburzony.

 

Luksus i szok kulturalny

„Jako pierwszy został wybudowany tzw. dom towarzyski; na jego parterze były sklepy, na górze francuska restauracja, a jeszcze wyżej miejsce zakwaterowania pierwszych mieszkańców“ – opisuje Miriam. Później budynek służył jako hotel.

Tak powstawało przemysłowe miasto w ogrodach. Co to znaczy? To małe, zwarte miasto, które miało swoją fabrykę, czyli miejsca pracy. W takim mieście nie mogło zabraknąć sklepów i miejsc na odpoczynek. „O tym wszystkim tu pomyślano, stąd taki duży plac główny, by mógł służył jako miejsce relaksu, odpoczynku lub jako teren do uprawiania sportu. Tu też odbywała się poranna gimnastyka dla pracowników fabryki“ – wyjaśnia przewodniczka.

W planach było także wybudowanie łaźni termalnych. „To specjalność tego rodzaju miast: tu pracuję, tu mieszkam, tu jest kultura, tu są sklepy, tu odpoczywam“ – wyjaśnia Miriam i dodaje, że dla ludzi, którzy ściągali tu wtedy za pracą i nauką, takie warunki to był luksus. Większość nastolatków przyjeżdżała z wsi z całej Słowacji, gdzie nie było elektryczności, kanalizacji, bieżącej wody, łazienek, toalet, a w łóżkach spało po kilkoro dzieci.

„Dla tych młodych ludzi to był wielki szok kulturalny, wielu z nich pierwszy raz widziało drogę, asfalt, płynącą z kranu wodę. Baťa uczył te dzieci żyć miejskim życiem, a żeby to przejście było łagodniejsze, budował dla robotników domy – bliźniaki, by kiedy założą rodziny, mieli gdzie zamieszkać“ – opisuje.

 

Plan dnia

„Tu na rogu było kino“ – wskazuje Miriam. Dziś już nie istnieje, powstało nowocześniejsze w innym miejscu. Jak wyglądał dzień młodego człowieka w tym mieście?

O 7 rano musiał być w pracy w fabryce. W południe była dwugodzinna przerwa na obiad i odpoczynek czy pójście do kina. Praca trwała do 17.00. W internacie na pracownika czekała kolacja, a potem była szkoła wieczorowa.

W soboty był inny program. „Co ciekawe, te dzieci musiały się same utrzymać z tego co zarobiły; rodzina miała zakaz wysyłania im paczek z jedzeniem czy ubraniami“ – opisuje Miriam. Tak żyły Baťovany przez ok. 10 lat. „Ci ludzie chętnie tu zostawali, odpływ mieszkańców nastąpił dopiero w czasach komunizmu“ – dodaje.

 

Fabryka

Przechodzimy pod pomnik Bati, stojący na placu głównym. Postawiono go na początku lat 90, wtedy na terenie fabryki. Jej 5-piętrowe budynki powstały na początku lat 40. Co ciekawe, budowano je tak, że najpierw wznoszono dwa pierwsze piętra, by mogły służyć jako miejsca pracy w fabryce, podczas gdy budowniczy stawiali kolejne piętra.

„Prawie każdy budynek został dotknięty zniszczeniami wojennymi, ale w czasach komunizmu wybudowano jeszcze inne budynki i tak powstał olbrzymi kompleks fabryk“ – opisuje przewodniczka. W latach 1948 – 1949 mieszkało tu ok. 40 tysięcy osób, przy czym większość była zatrudniona w fabryce.

„Najpierw miały tu być produkowane rowery, potem zdecydowano się na produkcję obuwia“ – wyjaśnia. W czasach powojennych prywatna własność została znacjonalizowana. Obecnie miasto zastanawia się nad zburzeniem wielu z tych budynków, choć to już zabytki architektury przemysłowej.

Na szczęście wyburzanie jest kosztowne, więc zostało odsunięte w czasie. Część z byłych budynków fabryki Bati zajmują firmy prywatne, które wynajmują tu pomieszczenia i pracują na renomę nowych marek, takich jak Dajana Rodriguez, Kral, Richter, Novesta i inne.

 

Zanim wybudowano Baťovany

Co zdecydowało o lokalizacji inwestycji? Skoro to miało być miasto przemysłowe, ważna była wielkość obszaru, dostępność do wody, las w pobliżu, żwirowiska, glina na cegły i dobra komunikacja. „Najpierw wybór padł na wieś Bošany, ale teren był za mały, a na dodatek właściciele gruntów zbyt wysoko wycenili swoje grunty“ – opisuje Miriam i dodaje, że parcele pod budowę Baťovan odkupiono od żydowskiego właściciela, który z uwagi na zagrożenia, niesione przez II wojnę światową, chciał spieniężyć swój majątek.

Zanim wybudowano miasto najpierw zbudowano fabrykę cegieł. „W 1939 r. powstała specjalna książka – podręcznik, jak założyć nowe przemysłowe miasto, gdziekolwiek by ono miało powstać, czy tu czy w Indiach“ – wyjaśnia Miriam. Co ciekawe, ojcami założycielami miasta było czterech mężczyzn: Jan Antoni Baťa, jego przyrodni brat Tomaš, František Malota, Dominik Čipera, Hugo Vavrečka – dziadek Vaclava Havla.

 

Baťovany a Tiso

By móc wybudować miasto, Firma Baťa udzieliła pożyczki prezydentowi Tisowi. Ten był związany z miastem również w inny sposób – jako ksiądz poświęcił tu wybudowany kościół.

„Odniesień do byłego kontrowersyjnego prezydenta jest podobno więcej, na przykład w 1944 r. zamordowano 44 obywateli miasta, których znaleziono w masowym grobie i którzy – jak sądzę – byli Żydami“ – mówi Miriam i zaraz wspomina inną zagadkową śmierć, kiedy to zamordowano ciężarną sekretarkę Bati i jeszcze czterech innych osób ze względu na rzekomy skarb rodziny Bati.

„U Bati pracowali też Żydzi, którym udało się dać schronienie na jakiś czas, wmawiając nazistom, iż są niezbędną siłą roboczą“ – wyjaśnia Miriam.

 

Filozofia życia

Miasto w ogrodach to wielka wizja Bati, który uważał, że dla zapracowanych ludzi musi być miejsce relaksu i odpoczynku. W ogrodach obowiązywał zakaz hodowli zwierząt. Stanowiły one ozdobę placów zabaw dla dzieci, były w nich ławeczki, by usiąść i odpocząć. Płotów między domami nie było, te zostały wybudowane dopiero w latach 60. Przekonujemy się o tym, gdy wchodzimy na ulicę Červoną, usianą domami.

W Zlinie zbudowano ponad 3 tysiące takich domów wg projektów w stylu Bati, w Partizanskiem jest ich ok. 300. Miriam Miková podczas spaceru opowiada też o filozofii pracy i życia w mieście stworzonym wg Bati – by człowiek nie spoczął na laurach, nie zgnuśniał, musiał dbać o swój rozwój, zarówno w sferze ciała, tak i ducha oraz wykształcenia.

„Brzmi idealnie? Utopijnie? Ci, którzy jeszcze żyją, chętnie wspominają, jak ich uczono żyć i pracować“ – opisuje i dodaje, że u niej w rodzinie starają się wdrażać takie „baťovskie“ zasady w życie. Wie o czym mówi, bo tu wyrastała i ona, i jej mąż. Dziś mieszkają w jednym z baťovskich domów.

 

W Baťopoincie

„Niestety, większość domów w Partizánskiem już została przebudowana, te w Zlinie – są takie jak za dawnych czasów, ponieważ tam obowiązują regulacje architektoniczne“ – się Miriam. Atutem tych domów są okna na trzy strony świata, by wpadało przez nie dość światła. Domy są z cegły, niektóre podpiwniczone. Do jednego z nich udaje się nam wejść, ponieważ jest remontowany i będzie służył za Baťopointu, czyli baťovskiego punktu informacyjnego.

Na parterze takiego domu była kuchnia i salon, łazienka z wanną i toaletą. Obok mała komórka, a na piętrze dwa pokoje. Podziwiamy stare wyłączniki światła, drewniane podłogi. Nawet na dzisiejsze czasy jest to godziwy standard mieszkaniowy, a co dopiero wtedy!

 

W ogrodach

Miriam zachęca do odwiedzenia miasta, szczególnie na wiosnę i latem, kiedy ogrody Bati zakwitają. „Zajęliśmy się tymi ogrodami, wynajęliśmy je od miasta i uratowaliśmy przed sprzedażą w prywatne ręce“ – opisuje. Ogrody zajmują 25 arów, jest tam plac zabaw dla dzieci, miejsce odpoczynku dla mieszkańców oraz na zorganizowanie imprez i pikników.

Właśnie w maju ma się odbyć kolejny taki piknik! Wejście na teren ogrodów jest dla mieszkańców miasta bezpłatny, po uprzednim uzyskaniu czipa od stowarzyszenia zajmującego ogrodami.

 

Mały Zlin

Spacerujemy kolejną ulicą, na której znajdują się nieco większe domy w stylu Bati. Gdy ponownie docieramy do placu głównego, Miriam pokazuje nam stojące po jego drugiej stronie bloki mieszkalne, w których także mieszkali pracownicy fabryki.

„Tu są większe mieszkania, podpiwniczone, z pięknie oświetlonymi pokojami, inspirowane architekturą angielską“ – zachwala. Zwraca też naszą uwagę, że ulice w mieście są tak ułożone, by latem tu dochodził świeży powiew powietrza z gór i w ten sposób chłodził mieszkańców w czasach upałów. Co ciekawe, miasta, które powstawały wg wzorów Bati, nazywano Małymi Zlinami, ale tylko Baťovany powstały od podstaw na zielonej łące.

Stoimy przed kościołem pw. Najświętszego Serca Jezusa. Tu mamy umówione spotkanie z księdzem, który nas po tym kościele oprowadzi.

Małgorzata Wojcieszyńska, Partizánske
Zdjęcia: Stano Stehlik, Wikimedia

MP 5/2023