WYWIAD MIESIĄCA
Spotkanie z Lechem Wałęsą w Stoczni Gdańskiej było kulminacyjnym punktem programu XII Światowego Forum Mediów Polonijnych. Stu pięçdziesięciu dziennikarzy polonijnych z całego świata czekało na spotkanie z legendarnym przywódcą „Solidarności”. Każdy z obecnych na sali chciał z nim porozmawiaç, niektórzy chcieli powspominaç „tamte“ czasy, które spowodowały ich emigrację z Polski.
Gdy Lech Wałęsa wszedł na salę, zobaczyłam, że wygląda korzystniej niż cztery lata temu, kiedy przeprowadzałam z nim wywiad (wtedy z okazji 20-lecia „Solidarności””), a gdy zaczął przemawiaç, wyczuwało się, że robi to z większą swobodą. Może to dobry humor, a może fakt, że od przyszłorocznych wyborów prezydenckich w Polsce dzieli nas cały rok, więc stąd pewien dystans?
Bo, jak się okazało, Wałęsa jeszcze nie spoczął i chce wiele zaoferowaç Polsce. Przedstawiam Państwu odpowiedzi na pytania zadane podczas spotkania dziennikarzy z Lechem Wałęsą oraz odpowiedzi, których udzielił mi po spotkaniu.
W przyszłym roku w Polsce zbiegną się wybory prezydenckie i parlamentarne. Jak Pan ocenia obecną sytuację polityczną w kraju?
Po upadku komunizmu staliśmy się ofiarami braku wizji Zachodu, jak powinien wyglądać nasz świat. Zostawiono nas samych sobie. Gdy skończył się komunizm, Zachód wszedł „z butami“ do naszej gospodarki. Zabrakło planu Marshalla, aby wykorzystać naszych fachowców, np. stoczniowców czy pielęgniarki. Można było zorganizować wymienne dwutygodniowe wyjazdowe turnusy pracy do Niemiec i Skandynawii. Piętnaście lat zmarnowanych!
Pani zapytała mnie o wybory: trzeba zrozumieć, kiedy będą mądre wybory. Do tej mądrości potrzebna jest praca i współpraca, którą nie będą rządzić przypadek, demagogia i populizm. Komunizm przegrał definitywnie, ale kto będzie wygrywać? Dzisiaj ma wielkie szanse Lepper czy Rydzyk. I jedno i drugie rozwiązanie jest niepoważne. Ale jest klimat na tych ludzi i oni dzisiaj odgrywają dużą rolę.
Wygrają?
Nie, chyba nie.
A Pan będzie się ubiegać o fotel prezydencki?
Zaraz po poprzedniej klęsce wyborczej powiedziałem, że jeśli pojawią się problemy, to ja się wystawię. Przewidywałem, że Polska będzie w Unii i będzie chciała wystąpić z Unii. Ja wtedy z całą siłą stanę przeciwko i powiem, dlaczego tego nie należy robić. Wskażę, co należy zrobić w Polsce, co należy zrobić w Unii, aby nie było problemów.
Wielu i w Polsce, i w świecie mnie nie rozumie. Otóż moja walka układała się w trzy rozdziały – pierwszy rozdział budowaliśmy wspólnie. Jedność przezwyciężyła monopol komunistyczny. I to się nazywało „Solidarność”. Chyba nikt nie ma wątpliwości – ja tym kierowałem!
Ale zaraz potem dotarliśmy do skrzyżowania: albo utrzymujemy monopol, albo wybieramy demokrację. Ja wybrałem demokrację. Trzeci rozdział to mądre jednoczenie. Myślałem, że w trzecim rozdziale, w którym teraz jesteśmy, też będę miał dużo do powiedzenia. Dwa rozdziały miałem dobrze przemyślane, trzeci nie.
Zastanawiam się, czy byłem za głupi, za słaby, reagowałem za późno czy za wcześnie? A może w ogóle nie miałem szans? Jak się miałem zachować, kiedy uruchomiłem procesy demokracji? Teraz chyba powinienem założyć związki zawodowe prezydentów, bo elektrykiem już dawno nie jestem, już dawno zapomniałem, jak wygląda prąd.
Na świecie żyje kilkanaście milionów Polaków. Niektóre środowiska polonijne nie są zjednoczone. Może ktoś taki jak Pan, kto potrafił zjednoczyć Polaków ponad 20 lat temu, mógłby stać się prezydentem Polaków za granicą i zjednoczyć rozproszone środowiska polskie?
To ładnie brzmi, ale jako praktyk wiem, że do zjednoczenia potrzebny jest wspólny cel. Gdy Polska była zagrożona, mieliśmy temat, który nas połączył. Ale nie mówię „nie“, jeśli znajdzie się ktoś, kto opracuje program, wchodzę w to. Wy wykonacie robotę, a ja dostanę odznaczenia.
Co się powinno zmienić w dzisiejszej Polsce? Myśli Pan o działalności w którejś partii politycznej?
W której partii jest miejsce dla Wałęsy? Może w jakiejś partyjce, która ma 500 osób. Lech Wałęsa w tym stanie rzeczy już nie może być wodzem. Partie mają swoich kandydatów i wcale nie chcą Wałęsy. Chciałem wiele zrobić, ale dostałem niewiele procent poparcia.
A z kim ja miałem dokonać zmian? Z moją Danuśką? Gdy potrzebowałem ludzi, nie chcieli być ze mną, a teraz zgłaszają się z pretensjami do Wałęsy. Cały problem polega na tym, że nie mogłem rządzić w drugiej kadencji. Miałem przemyślany i dopracowany „plan Marshalla”, byłem umówiony z prezydentem Buschem seniorem.
Tylko że on przegrał w wyborach z Clintonem, a potem ja przegrałem i wszystko skończyło się na niczym. To nie tak miało być! Będę stawał do wyborów, żeby nikt nie powiedział, że Lech Wałęsa stchórzył, dorobił się czy zdradził. Ja się będę wystawiał, ale dla sprawy.
Wiem, że kiedy się przeciwstawię całemu narodowi, to naród mnie posłucha. Nie wybierze mnie, ale chociaż posłucha. Gdy człowiek przeciwstawia się problemom, czasami bywa przeciwko wszystkim. Takich się nie wybiera.
Wiecie, jakich się wybiera? Tych, co schlebiają, klękają, proszą. Ja się do tego nie nadaję! Ja jestem rewolucjonistą! U mnie jest wszystko na ostrzu noża, albo – albo: albo za mną, albo przeciw mnie. Nie mam dużych szans, chyba że sytuacja będzie bardzo ciężka, a wtedy może ktoś powie: Wałęsa potrafił zrobić wiele dla świata, to może zrobi więcej w Polsce niż inni?
Jak ocenia Pan sytuację świata w aspekcie zagrożeń atakami terrorystycznymi?
Świat jest źle zorganizowany. Mamy ONZ, które nie pasuje na te czasy i mamy supermocarstwo, które nie ma swojego miejsca. Stany Zjednoczone powinny zainicjować przeorganizowanie ONZ. Nastały niebezpieczne czasy, supermocarstwo nie zdało egzaminu.
Jakie jest więc Pana stanowisko względem wojny w Iraku? Powinni Polacy brać udział w tej wojnie?
Proszę Pani, gdybym ja był prezydentem, nie doszłoby do tego. Nie pozwoliłbym, by Europa była podzielona! Gdyby Europa miała wspólne stanowisko, powstrzymałaby Stany Zjednoczone. Francja i Niemcy powinny zorganizować spotkanie kandydatów i członków Unii Europejskiej i przedłożyć wspólne stanowisko w tej sprawie. Kto się z tym nie zgadza, niech występuje z Unii! Wtedy byłoby jedno stanowisko Unii, a Stany Zjednoczone musiałby uwzględnić podejście całej Europy.
Co robi na co dzień Lech Wałęsa, legenda, symbol Polski za granicą?
Nie mam czasu myśleć o tym, czy jestem legendą. bo mam bardzo wymagającą żonę, która goni mnie do roboty. Legendy mnie nie interesują, bo jak wiecie, jestem człowiekiem wierzącym. Los wyjątkowo mnie wyróżnił, więc muszę spłacać kredyt zaufania.
Jeżdżę po świecie na wykłady i spotkania. Wyjeżdżam do USA, aby lobbować za bezwizowym ruchem dla Polaków. Wstydzę się za Amerykanów. Mam umówione spotkania z amerykańskimi kongresmanami i innymi politykami.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik
MP 10/2004