post-title Lektury na długie wieczory

Lektury na długie wieczory

Lektury na długie wieczory

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Wychodząc z założenia, że upodobania czytelnicze bywają bardzo różne, w pierwszej powakacyjnej rubryce propagującej polską książkę informuję tych, którzy słowu pisanemu pozostają wierni, o kilku tytułach, po które warto sięgnąć. Przedstawione w skrótowej formie książki są bardzo różne i może właśnie ta różnorodność sprawi, że czytelnik znajdzie wśród nich tę „swoją”.

 

Przed kilkoma miesiącami pożegnaliśmy Stanisława Lema, teraz dzięki krakowskiemu Wydawnictwu Literackiemu, otrzymaliśmy niestety już ostatni zbiór jego felietonów, zatytułowany Rasa drapieżców. Teksty ostatnie. W zbiorze znalazły się teksty publikowane na łamach „Tygodnika Powszechnego”. 

I chociaż Lem mówił o sobie, że jest optymistą, w tym ostatnim zbiorze jego felietonów nad optymizmem bierze jednak górę pesymizm. W felietonach reaguje na aktualne wydarzenia, na terroryzm, na wojnę w Iraku, życie polityczne, i trudno się dziwić, że dochodzi do wniosku, iż: „Bilans świata jest ponury. Panuje strach”.

 

Miłośnicy twórczości Sławomira Mrożka niewątpliwie sięgną po wydaną przez warszawskie wydawnictwo „Noir sur Blanc” jego autobiografię, zatytułowaną Baltazar. Książka ukazała się w tym roku, poprzedzało ją długie milczenie autora.

Wyjaśnienie tej jego nieobecności znajdzie czytelnik w Baltazarze. W dniu 15 maja 2002 roku autor stracił przytomność. Był to udar mózgu, a jego skutkiem afazja, czyli utrata zdolności posługiwania się językiem w mowie i piśmie, a także utrata pamięci. życie uratowali mu lekarze, reszty dokonać musiał sam; umiał czytać, ale nie rozumiał tego, co przeczytał.

Nie potrafił otworzyć drzwi, telefonować, pisać na maszynie, posługiwać się kartą kredytową czy komputerem. Nie rozumiał żadnego z języków obcych, które wcześniej znał, ale także po polsku nie potrafił ułożyć sensownego zdania.

Z żelazną wolą odbudowywał swą tożsamość i mężnie zwalczał swą niepamięć. Baltazar jest pierwszą książką pisarza po powrocie „znikąd”. Jest jego autobiografią, z jej kart poznajemy innego Mrożka.

 

O pisarstwie Józefa Hena pisaliśmy niedawno, polecając uwadze czytelników jego książkę Mój przyjaciel król. Do ogromnego i różnorodnego dorobku tego pisarza, na który składają się i powieści, i opowiadania, literatura sensacyjna i scenariusze filmowe czy serialowe, przybyła w tym roku książka Bruliony Profesora T. To dobry, klasyczny romans o zauroczeniu kobietą, a czytelnicy Hena wiedzą, jak pięknie ten pisarz o kobietach potrafi pisać.

Ciekawym świata zwracam uwagę na pisarza, o którym jeszcze nie pisaliśmy. Jest nim Wojciech Albiński. Wydawnictwo „Twój Styl” właśnie wydało trzeci tom jego opowiadań, zatytułowany Antylopa szuka myśliwego. Miejscem akcji, podobnie jak we wcześniejszych dwu zbiorach, jest Afryka, w której autor żył niemal pół wieku.

Swe afrykańskie historie pisarz opowiada ciekawie i mądrze, a każda z nich mogłaby być zalążkiem wielkiej realistycznej powieści o Czarnym Kontynencie, którego problemami autor naprawdę żyje.

 

Nie tak często bywa, by polscy krytycy literaccy byli tak zgodni w ocenie debiutu, jak to się stało w przypadku wydanej przed kilkoma miesiącami przez „Wydawnictwo Czarne” powieści Ignacego Karpowicza Niehalo.

Zgodnie uznali, że jest to jeden z ciekawszych i mocniejszych debiutów prozatorskich, a ponieważ autor mieszka w Kostaryce i Etiopii, pojawiło się nawet przypuszczenie o możliwości powstania kolejnej Wielkiej Emigracji w polskiej literaturze.

Powieść dzieli się na dwie części; pierwsza to realistyczny opis jednego dnia w życiu studenta Uniwersytetu Białostockiego, pracującego w lokalnej gazecie. Druga to studium stanu świadomości młodego człowieka, rojąca się od spostrzeżeń obyczajowych i stopniowo zmieniająca się w oskarżenie pod adresem współczesnej Polski, z której młodzi wykształceni ludzie uciekają. Dojrzałość wypowiedzi debiutanta pozwala wierzyć, że autor obdarzy nas jeszcze nie jedną książką.

 

I na koniec tego zwięzłego przeglądu dobra wiadomość dla tych, którzy niecierpliwie czekali na dalsze losy radcy kryminalnego Eberharda Mocka, bohatera powieści Marka Krajewskiego śmierć w Breslau (1999 r.), Koniec świata w Breslau (2003), Widma w mieście Breslau (2005).

W sierpniu ukazała się obiecana przez autora i oczekiwana przez czytelników ostatnia część tetralogii o międzywojennym Wrocławiu i jego policjancie Mocku, nosząca tytuł Festung Breslau. Jest marzec 1945 roku, zmieniony w twierdzę Wrocław znajduje się w okrążeniu i pod ostrzałem radzieckim, a Mock zmaga się nie tylko ze złoczyńcami, ale także z własną słabością.

A wszystko to dzieje się w ponurej scenerii wojennej apokalipsy, w podziemnych kanałach, miejscach dotąd ludziom niedostępnych. Mock, którego w tym tomie mieszkańcy miasta nazywają „bohaterem z Drezna”, w płonącym Wrocławiu dokonuje rozliczeń z sobą samym. Z radcą kryminalnym się żegnamy, ale Marek Krajewski zapowiada już następne powieści kryminalne, zaś my wierzmy, że będą równie udane, jak cała tetralogia.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 9/2006