post-title Małgorzaty Szejnert Wyspa klucz

Małgorzaty Szejnert Wyspa klucz

Małgorzaty Szejnert Wyspa klucz

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Niedawno informowaliśmy w tej rubryce o „Czarnych ogrodach” Małgorzaty Szejnert, zapierającej dech historii narodzin i trwania śląskiej osady górniczej, zwanej najpierw Gieschewaldem, potem Giszowcem, później jeszcze Osiedlme Staszica i znów Giszowcem, osady, gdzie „polskie” zderza się z „niemieckim”.

Za tę książkę autorka została uhonorowana Nagrodą Mediów Publicznych COGITO, a ponadto  była nominowana do Nagrody Literackiej Nike, Nagrody Literackiej Gdynia oraz Literackiej Nagrody Europy Środkowej Angelus.

Małgorzata Szejnert to mistrzyni reportażu, od lat potwierdzająca swoje mistrzostwo. Dla niej „prawdziwy reportaż zawsze jest sposobem życia”. W jednym z wywiadów, zapytana, co rozumie pod pojęciem „prawdziwy reportaż”, wyjaśnia: „Czyli taki, w którym autor rzeczywiście towarzyszy swym bohaterom, bierze udział w wydarzeniach. Nawet reportaż historyczny wymaga uczestnictwa, tylko odbywa się to na innych planach.”

Każda z jej książek staje się wydarzeniem w polskim życiu kulturalnym. Takim wydarzeniem ostatnich miesięcy jest Wyspa klucz (Wydawnictwo „Znak”, Kraków 2009) jej autorstwa.

W tej pasjonującej książce autorka przenosi nas na maleńką wysepkę Ellis Island, położoną w pobliżu Statuy Wolności w Zatoce Nowojorskiej, gdzie od kilku lat mieści się ogromne muzeum imigracji, jedno z najbardziej popularnych muzeów w Stanach Zjednoczonych. To właśnie Ellis Island w latach 1892-1954 była centrum przyjmowania imigrantów, przez które przeszło dwanaście milionów ludzi. Potem centrum to zostało zamknięte, imponujące zabudowania niszczały, a mury budynków porosły zielenią.

W roku 1973 rząd Stanów Zjednoczonych miał już dość tej wyspy-ruiny i wtedy pojawił się Peter Sammartino, pisarz, założyciel i pierwszy dyrektor Uniwersytetu Fairleigha Dickinsona w New Jersey – którego Małgorzata Szejnert nazwie aniołem. Ten siedemdziesięcioletni anioł, przelatując nad wyspą, najpierw zobaczył swą matkę, która przypłynęła tu z Włoch w 1901 roku, a potem jego oczom ukazały się arośla i ruiny Ellis Island, na widok których krzyknął: „Ameryko, jak ci nie wstyd zapomnieć o swym kamiennym progu!“.

Na krzyku się nie skończyło; wraz z żoną Sally podróżowali po Stanach jako lobbyści, organizowali grupy nacisku, polecieli do Waszyngtonu, by zyskać poparcie w Kongresie, do Chicago, do Teksasu, na Zachodnie Wybrzeże budzić sumienia ludzi. Najpierw powstał Komitet Odnowy Ellis Island, a w 1982 roku prezydent Reagan ogłosił powołanie Komisji Odnowy Statuy Wolności i Ellis Island, która doprowadziła do powstania na wyspie szczególnego muzeum.

 

Małgorzata Szejnert parę lat temu zwiedziła owo muzeum i już od pierwszej chwili uległa swoistemu genius loci tego miejsca. Po powrocie do Polski zaczęła szukać publikacji o wyspie, przez którą przeszły też tysiące Polaków. Nie znalazła niczego. Tymczasem w Anglii i Ameryce istnieją na jej temat niezliczone prace dokumentalne, naukowe, wspomnieniowe, a także albumy, filmy, wiersze, powieści. Szejnert postanowiła tę lukę na miarę swych możliwości wypełnić – napisać reportaż o wyspie. Powróciła na Ellis Island. Dotarła tam do książek, manuskryptów, filmów, nagrań i fotografii.

Zgromadziła mnóstwo materiału – notatek i odbitek kserograficzne z ponad stu książek, i najciekawsze relacje z dwóch tysięcy rozmów, nagranych z potomkami emigrantów. I tak powstał wielki reportaż Wyspa klucz, książka o tym, kim byli przybywający na wyspę, zwaną „wyspą kluczem”, albowiem milionom ludzi otwierała ona bramę do Ameryki i nowego lepszego życia, ale równie dobrze przed tysiącami ją zamykała.

Większość ludzi przechodziła przez to imigracyjne centrum w ciągu kilku godzin, inni, poddani uciążliwym procedurom, spędzali w nim nawet kilkanaście miesięcy, jeszcze inni byli odsyłani do kraju, z którego przybyli, ponieważ Ameryka broniła się przed przyjmowaniem „idiotów, chorych umysłowo, nędzarzy, poligamistów”. Zakaz wstępu na ten przez wielu wyśniony ląd obejmował „osoby, które mogą stać się ciężarem publicznym, cierpią na odrażające lub niebezpieczne choroby zakaźne, były skazane za zbrodnie lub inne haniebne przestępstwa, dopuściły się wykroczeń przeciw moralności”.

Ale Małgorzata Szejnert nie tylko odtwarza często dramatyczne losy imigrantów, poczynając od ich podróży pod zatłoczonymi pokładami statków, poprzez długotrwałe badania na wyspie, po ich dzieje po zejściu na amerykański ląd. Jej książka to także wnikliwa opowieść o pracownikach centrum na Ellis Island, m.in. o pierwszym jej komisarzu pułkowniku Johnie Baptiste Weberze, który 1 stycznia 1892 roku powitał na wyspie pierwszą imigrantkę – Irlandkę Annie Moore, która w tym dniu ukończyła 15 lat, a przybyła z dwoma młodszymi braćmi parowcem „Nevada”. Autorka pisze też o tłumaczach, bagażowych, lekarzach, pielęgniarkach oraz opiekunkach społecznych, o ich pracy, o tym „jak wyglądało ich spotkanie z przybyszami /…/, jak godzili cnoty wyniesione z domów i demokratycznych instytucji z okrucieństwem, którego wymagała nieraz służba”.

Wyspa klucz, bogato ilustrowana unikatowymi zdjęciami archiwalnymi, to fascynująca lektura. To reportaż doskonały, w którym jest wszystko to, co o wielkości reportażu decyduje, a więc bogate i zaskakujące informacje, wspaniały język i społeczne zaangażowanie.

Danuta Meyza-Marušiak

MP 7-8/2009