Słowacja co prawda nad morzem nie leży, ale żeglowny Dunaj w dużej mierze umożliwia Bratysławie kontakt z morzami i oceanami świata. I chociaż Dunaj wpada do dalekiego Morza Czarnego, za kilkanaście lat słowackie porty rzeczne mogą zyskać bezpośrednie połączenie również z polskim Bałtykiem. Wszystko za sprawą projektowanego kanału Odra – Dunaj, który w ostatnich miesiącach zaczął nabierać całkiem konkretnych kształtów.
Na początek kilka słów wyjaśnienia. Transport wodny (morski i rzeczny) jest uważany za najtańszy i najbardziej przyjazny środowisku, zwłaszcza na duże odległości. Wynika to głównie z tego, że w przeciwieństwie do dróg i kolei, w przypadku żeglugi nie trzeba ponosić kosztów utrzymania infrastruktury (woda się nie zużywa).
Na barkę lub statek można załadować jednorazowo kilkakrotnie więcej towaru, niż na wagony pociągu, nie mówiąc już o ciężarówkach. Dlatego dostęp do taniego transportu rzecznego znacznie obniża koszty transportu importowanych surowców i eksportowanych wyrobów gotowych, na czym szczególnie zależy słowackiemu Ministerstwu Transportu i Łączności oraz przedsiębiorcom, uczestniczącym w słowackim programie rozwoju żeglugi.
Wobec powyższego słowacki rząd realizuje długofalowy program rozwoju szlaków wodnych, którego podstawą jest udrożnienie Wagu i „przebicie się” do Bałtyku. Zgodnie z pierwotnymi planami już w przyszłym roku Wag powinien być żeglowny aż do Żyliny, gdzie ma powstać nowoczesny węzeł transportowy na bazie portu rzecznego, terminala kolejowego i lotniska.
Następnym etapem ma być budowa kanału z Żyliny do Kędzierzyna-Koźla (przez czeski Śląsk), dzięki czemu Słowacja zostanie połączona z polskimi portami rzecznymi na Odrze (Gliwice, Wrocław) oraz z Bałtykiem poprzez port morski w Szczecinie. Budowa tego etapu szlaku wodnego jest przewidziana na lata 2012-2025, przy czym wiele zależy od decyzji strony czeskiej i polskiej oraz od Komisji Europejskiej.
Chociaż połączenie Odry z Dunajem może wydawać się fantastyką, wszystko wskazuje na to, że ten strategiczny projekt zostanie zrealizowany. Świadczy o tym chociażby powodzenie nie mniej rewolucyjnego kanału Dunaj – Ren, którego budowa zakończyła się w 1992 roku i przyniosła Niemcom i Austrii wiele korzyści (bezpośrednie, śródlądowe połączenie Morza Północnego i Czarnego).
Gorącymi zwolennikami połączenia Dunaju z Odrą są Czesi, którzy równolegle pracują nad dwoma podobnymi projektami – w oparciu o Wag oraz o Morawę. Co ważne, w ostatnich miesiącach przedstawiciele czeskiego Ministerstwa Transportu wielokrotnie spotykali się z polską wiceminister infrastruktury Anną Wypych-Namiotko, negocjując warunki udziału Polski w tym przedsięwzięciu.
Ze względu na ogromne koszty projektu (kilka miliardów dolarów) decydującą sprawą będzie wsparcie Komisji Europejskiej, która właśnie rozpatruje czesko-słowacko-polską propozycję. Wiele jednak wskazuje na to, że ten gigantyczny projekt zyska unijne wsparcie jako połączenie transeuropejskie, gdyż rozwój żeglugi rzecznej jest jednym z priorytetów Brukseli.
Każdy kolejny statek rzeczny oznacza zniknięcie z zatłoczonych dróg kilkudziesięciu ciężarówek, co stanowi ogromną ulgę dla środowiska naturalnego, gdyż zużywana przez statki czy barki energia jest kilkadziesiąt razy mniejsza od tej, którą trzeba zużyć w transporcie lądowym.
Utworzenie szlaku wodnego Dunaj – Odra byłoby zbawieniem dla pogrążonej w kryzysie polskiej żeglugi śródlądowej. Spośród polskich rzek, jedynie Odra jest w miarę żeglowna, ale parametry tej rzeki są o wiele gorsze, niż szlaków wodnych Niemiec, Holandii czy nawet Słowacji, Ukrainy i Białorusi.
Słowacki projekt nie tylko przyczyni się do wzrostu rangi portów we Wrocławiu, Gliwicach czy Szczecinie, ale pobudzi też polsko-słowacką wymianę handlową i rozwój transgranicznej turystyki wodnej.
Jakub Łoginow