BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKY
„Życie moje było trudne, ale ciekawe. O takie właśnie prosiłem Boga w młodości”. To zdanie Janusza Korczaka, napisane w warszawskim getcie pewnej lipcowej nocy 1942 roku, a więc kilkanaście dni przed śmiercią, Joanna Olczak-Roniker wybrała na motto swej książki Korczak. Próba biografii, wydanej przez Wydawnictwo W. A. B. w Warszawie w 2011 roku.
O tym klasyku literatury dziecięcej, twórcy nowoczesnego systemu wychowawczego, autorze do dziś aktualnych prac pedagogicznych napisano już dziesiątki biografii, tomy wspomnień czy niezliczoną ilość prac naukowych i to nie tylko w Polsce, ale i poza jej granicami. Czy można więc jeszcze coś nowego napisać, by w skomercjalizowanym świecie ocalić od zapomnienia Korczaka, człowieka bezinteresownego, gotowego do największych wyrzeczeń, człowieka, który raz dokonawszy życiowego wyboru – a tym wyborem było dobro dziecka – pozostał mu wierny do końca życia?
Okazuje się, że można, szczególnie gdy jest się Joanną Olczak-Roniker, pisarką, której dziadkowie Janina i Jakub Mortkowiczowie, znani polscy wydawcy, nie tylko wydali większość tego, co Korczak napisał, ale ze Starym Doktorem łączyła ich przyjaźń, można, gdy w dzieciństwie było się jego pacjentką i miało się matkę Hannę Mortkowicz-Olczakową, autorkę pierwszej powojennej książki o Doktorze. Myliłby się jednak ten, kto przypuszczałby, że napisana przez Joannę Olczak-Roniker (laureatkę Nagrody Literackiej Nike za W ogrodzie pamięci) biografia ma charakter hagiograficzny.
Z tej bogato udokumentowanej historii życia poznajemy stuprocentowego człowieka, człowieka twórczego, zaangażowanego, sprawnego organizatora, patriotę, ale też człowieka wątpiącego, rozczarowanego i zmęczonego. Poznajemy marzyciela i twardego realistę, którego najważniejszym celem było dobro dziecka, ale który nigdy nie twierdził, że dziecko zawsze jest dobre.
Janusz Korczak w Pamiętniku, który zaczął pisać w getcie w maju 1942 roku, pozostawił plan autobiografii, której już nie zdążył napisać. Autorka Próby biografii twierdzi: „Decydując się na odtworzenie życiorysu Korczaka, postanowiłam trzymać się chronologicznych ram, które sam wyznaczył. Wątki, które uznał za istotne, uzupełnione są autobiograficznymi wzmiankami rozsianymi w jego twórczości. A opowieść, tak jak chciał, próbuje dotrzeć do podziemnych źródeł, do korzeni”.
Joanna Olczak-Roniker przedstawia nam życie Henryka Goldszmita (Janusz Korczak to pseudonim) na tle historii Polski, szczególnie na tle losów lewicującej inteligencji polskiej żydowskiego pochodzenia, i uważa, że jego wrażliwość na ludzką krzywdę sięga swymi korzeniami do doświadczeń Żydów z Europy Środkowej przełomu XIX i XX wieku. Polemizuje z biografami, którzy podkreślali całkowitą polonizację rodziny Goldszmitów. Nie negując silnych związków Korczaka z polskością, pisze m.in. „utopijna wiara, że można być zarazem Żydem i Polakiem, towarzyszyła mu przez całe życie. Dobrze wiedział, jak trudna jest taka podwójna tożsamość, ale jej nigdy nie negował”.
W swej książce autorka przeciwstawia się też idealizowaniu przez niektórych biografów stosunków Korczaka z wychowankami. Przedstawiając drogę życiową Starego Doktora, stara się też pokazać przyczyny takich, a nie innych jego wyborów, np. fakt, że nie nawiązywał bliskich stosunków z kobietami i nie założył własnej rodziny, tłumaczy, nie wchodząc w szczegóły, bądź obawą przed dziedzicznym obciążeniem (ojciec chorował na kiłę i zmarł w szpitalu psychiatrycznym), bądź niefortunnymi pierwszymi doświadczeniami miłosnymi. Bliżej wyjaśnia też konflikt swego bohatera z Maryną Falską, dużo więcej dowiadujemy się też o Stefanii Wilczyńskiej, która mimo iż w ostatnich latach miała zastrzeżenia do jego metod wychowawczych, do końca stała przy jego boku.
Joanna Olczak-Roniker w biografii Korczaka nie omija też faktu, że nastroje i wystąpienia antysemickie w Polsce były przyczyną tego, iż coraz poważniej rozmyślał on o opuszczeniu kraju i prawdopodobnie – zdaniem autorki – uczyniłby to, gdyby nie wybuch II wojny światowej. Sceptycznie zauważa ponadto, że dziś nad śmiercią Korczaka i śmiercią dzieci w hitlerowskim obozie w Treblince medytuje się zastępczo, by nie medytować nad jego życiem. Podważa też mit, że dzieci szły z Doktorem na Umschlaugplatz jak na majówkę.
Zwraca uwagę, że ta próba uwznioślania ostatniej drogi nie jest potrzebna Korczakowi, ale nam, żyjącym. Olczak-Roniker pisze, iż Korczak „stał się personifikacją bohaterstwa, chociaż na pewno nie czuł się bohaterem. Uważał, że wypełnia swój obowiązek, podobnie jak setki ludzi w getcie, zwłaszcza lekarzy i pedagogów odpowiedzialnych za los innych”.
Polecając uwadze czytelnika najnowszą biografię Janusza Korczaka, pragnę zapewnić, że spełnia ona oczekiwania jej autorki, pozwalając „zobaczyć jego ludzką twarz pod nimbem męczeństwa”, przypominając „parę podstawowych wartości moralnych, dla których żył i dla których zginął”. Spełnia też oczekiwania czytelnika, który dzięki tej biografii ma możliwość poznania nie pomnika, ale człowieka z krwi i kości.
Danuta Meyza-Marušiak