CZUŁYM UCHEM
Miała być płyta stylistycznie nawiązująca do przebojowej „Białej drogi”, wydanej w połowie lat 90. ubiegłego stulecia i cieszącej się ogromną popularnością.
„Na sen”, „Ja płaczę”, „Niebo dla Ciebie” czy „Konik na biegunach” – to utwory z „Białej drogi”, które znała niemal cała Polska i które okupowały pierwsze miejsca list przebojów przez długie tygodnie. Ich słabą stroną były dość infantylne teksty, w większości autorstwa samej wokalistki, ich siłą – nośne, energetyczne melodie i mocny głos Urszuli.
Nowa płyta, zatytułowana dość pretensjonalnie „Eony snu”, rzeczywiście może nieco „Białą drogę” przypominać, niestety głównie za sprawą banalnych, płytkich tekstów. Szczególnie irytujące są „Jak możesz teraz” („Jak możesz teraz być z nią / po tym wszystkim, co dałam Tobie ja/ jak możesz teraz kochać ją / być jej bliskim / jak byłam kiedyś ja”) i ckliwy „Ocean łez” („Odejdzie cały mój gniew / spóźniony lęk nie odnajdzie mnie / I wtedy po nieba kres / ocean łez już nie będzie mną”).
„Nie jestem zawodowym tekściarzem, nie mam nawyku zbierania tekstów, najpierw muszę usłyszeć muzykę. Na Eony snu pisanie tekstów przyszło naturalnie, czerpałam z życia, z gazet” – opowiadała niedawno Urszula w „Muzycznej Jedynce”. Może przyszedł czas na bardziej przemyślaną strategię tworzenia tekstów lub zatrudnienie profesjonalisty? Ćwierć wieku temu, współpracując z Budką Suflera, Urszula wykonywała utwory będące tekstowymi majstersztykami…
Strona muzyczna też nie zachwyca. Większość melodii to dzieło gitarzysty i producenta Piotra Mędrzaka (ma na koncie współpracę z Reni Jusis i Magdą Femme), a za ostatnie szlify odpowiadał Greg Calbi, ceniony inżynier dźwięku, który wcześniej pracował m.in. nad brzmieniem albumów Johna Lennona i Bruce’a Springsteena. Efekt nie jest jednak powalający.
To zaledwie poprawny, przewidywalny miks popu i rocka. Żadna z dwunastu kompozycji nie dorównuje przebojowością utworom z „Białej drogi”. Otwierająca album tytułowa piosenka „Eony snu” jest nijaka, a głos Urszuli brzmi dziwnie słabo i nienaturalnie. Następna w kolejności, energiczna „Pasujesz mi” to jeden z lepszych i wyróżniających się momentów na tej płycie.
Pozostałe niestety zlewają się w banalną, pozbawioną iskry i świeżości całość. Próba stworzenia „Białej drogi” bis zdecydowanie się nie powiodła.
Katarzyna Pieniądz