post-title Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli i do… zupy

Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli i do… zupy

Polak, Węgier, dwa bratanki i do szabli i do… zupy

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

To nie Anglicy, Irlandczycy, Hiszpanie czy chłodni Skandynawowie zapisali się na kartach historii jako najwięksi przyjaciele polskiego narodu. Choć dziś ojczyzny wymienionych nacji są punktami docelowymi polskich emigrantów poszukujących pracy, to o żadnej z nich nie powstało tyle serdecznych, podkreślających wzajemnych relacji powiedzonek, co o naszych węgierskich sąsiadach.

Węgierska kuchnia pachnie wszechobecną papryką i trudno by znaleźć kogoś, kto nie słyszałby o popisowym węgierskim daniu, czyli zupie gulaszowej. I chociaż obchody Dnia Przyjaźni Polsko-Węgierskiej miały miejsce w marcu, to we wrześniu, jak co roku, w Bratysławie, konkretnie w Podunajskich Biskupicach, miało miejsce plenerowe wydarzenie kulinarne, zwane gulaszowaniem.

W konkursie o puchar starościny Podunajskich Biskupic udział wzięło ponad dwadzieścia drużyn, z których każda starała się przygotować najwspanialsze, najsmaczniejsze, najbardziej aromatyczne i rozgrzewające typowe węgierskie danie. Najwytrwalsi uczestnicy tych specyficznych zawodów, biorący w niej udział co roku od samego początku, za swoją wytrwałość zostali nagrodzeni upominkami i gromkimi brawami. Sama idea gotowania w kociołkach to nie lada wyzwaniem dla profesjonalnych kucharzy. Tego nie robi się na co dzień.

Nasza polska zupa gulaszowa, firmowana przez Klub Polski, urzekała intensywnym aromatem. Przybrała kolor… brudnej pomarańczy, ale chyba lepiej zabrzmi – jasnego brązu. Była bardzo gęsta i sycąca, o jednorodnym, lekko ostrym smaku. Dodaliśmy do niej sporo warzyw: marchewki, seler, cebule, suszone grzyby, a także wielkie ilości przypraw, które urozmaiciły danie. Wszystkie te składniki zostały przygotowane dzień wcześniej przez członków Klubu Polskiego.

Przybyli na imprezę goście ze smakiem kosztowali i delektowali się naszym gulaszem, podawanym z drobno pokrojoną zieloną pietruszką i wiejskim chlebem. Na naszym polskim stoisku oczywiście nie mogło zabraknąć biało-czerwonych akcentów, klubowych koszulek, naszego „Monitora Polonijnego“ czy polskich krówek. Ogromnym zainteresowaniem cieszyli się nasi specjalni klubowicze – Bolek i Lolek – z którymi chętnie robiły sobie zdjęcia przede wszystkim dzieci. Regionalnej telewizji wywiadu udzieliła zaś nasza dziennikarka Małgosia Wojcieszyńska.

„Gulaszowanie” to nie tylko gotowanie zupy gulaszowej, ale i towarzyszący temu program artystyczny. Można więc było posłuchać zespołów muzycznych i solistów, prezentujących repertuar ludowy, country i muzykę współczesną – dla każdego coś miłego.

Piękna, słoneczna pogoda, unoszący się wysoko pod niebo zapach dwudziestu różnych gulaszy przyciągnęły w tym roku mnóstwo gości. Byli wśród nich  stali smakosze gulaszu, ale i też tacy, którzy przyszli na imprezę specjalnie dla naszej polskiej zupy, co bardzo cieszy. Traktujemy to jako szczególne wyróżnienie i dowód sympatii, nadający sens naszemu uczestnictwu w konkursie.

No cóż… w tym roku znów nie wygraliśmy, ale nie poddajemy się i za rok ponownie staniemy do walki przy wielkim kotle i z nowym pomysłem na smaczny gulasz.

Agnieszka Drzewiecka

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 10/2014