Hejt po polsku

 OKIENKO JĘZYKOWE 

W związku z plagą hejterskich komentarzy pod artykułami i wpisami internetowymi na temat uchodźców, którzy ostatnio zalali Europę, redakcje polskich gazet zdecydowały się na blokadę publikacji jakichkolwiek opinii niepochodzących od nich.

Hejt zdominował jakiekolwiek dyskusje na temat nielegalnych imigrantów i przekroczył chyba wszelkie granice przyzwoitości (także językowej). Mało, wydaje się, że wyszedł poza Internet, co widać na transparentach, pojawiających się w trakcie różnych protestów. I nie ważne jest, przeciw czemu jest protest, ważne, że towarzyszy mu hejt.

A czym tak naprawdę hejt jest?

Hejt to spolszczona wersja angielskiego słowa hate, czyli ‘nienawidzić’.  Ale polski (i nie tylko) hejt wyszedł poza to podstawowe znaczenie. To już nie tylko zwykła nienawiść, to mieszanka złości, agresji i nienawiści, to wszelka forma uderzania w kogoś (lub coś) nie tylko słowem (choć głownie nim), często wulgarnym, ale i grafiką czy filmem.

Hejterzy piszą nienawistne, obelżywe komentarze, poniżające i szykanujące innych, negujące wszystko; oni nie krytykują i nie dyskutują, bo hejt nie jest rodzajem wyrażania poglądów; chodzi w nim tylko o to, by kogoś obrazić, zranić, za wszelką cenę dotknąć.

Niektórzy twierdzą, że hejterzy często sobie nie uświadamiają efektów swoich działań, że są to ludzie z niską samooceną, którzy w ten sposób rekompensują swoje kompleksy. I pewnie tak po części jest. Ale hejt się rozrasta. Jeszcze nie tak dawno hejterzy byli najczęściej anonimowy (o co w sieci nie jest trudno), bo anonimowość zapewnia bezkarność. Na ich celowniku najczęściej pojawiali się przeróżni celebryci, osoby z pierwszych stron gazet.
Przykładem typowego hejtu niech będą zupełnie przypadkowo znalezione wpisy, stosunkowo delikatne, pod informacją na temat pewnego znanego i, jak by się wydawało, lubianego polskiego aktora, spotykającego się z o wiele młodszą od siebie kobietą, córką innego celebryty, z którą to ostatnio się ponoć ożenił (pisownia oryginalna):

~czyjaś żona : jesteś starym, żałosnym, brzuchatym dziadem.Podejrzewam,że straciłeś szacunek u ludzi bezpowrotnie.

~Zoska : Ale brzydka dziewczyna! I ciagle tak samo ubrana! Kupilby jej ojciec jaka sukiennczyne. I po co sie tak promowac na sile! Nic nie ma do pokazania !

~Nikita : Zaczadziały POlszewik Obleśny stary bęcwał pozujący na intelektualistę.

Więcej cytatów tym razem nie będzie, jako przejaw mojego sprzeciw wobec panoszącego się hejterstwa.

Hejt dotknął też polityki. Przekonał się o tym były już polski prezydent Bronisław Komorowski, o którym mówi się, że ostatnie wybory przegrał właśnie przez internetowych hejterów. Jego konkurent, czyli obecny prezydent Andrzej Duda, niestety nie ma powodów do radości, bowiem teraz to on jest hejtowany, często przez tych samych ludzi, którzy na niego głosowali.

Krążą też plotki, że niektóre partie nasyłają na inne hejterów, by ci obrażali ich przeciwników w sieci. Niekiedy nie muszą nawet tych hejterów wynajmować, bowiem ich przedstawiciele zieją nienawiścią na prawo i lewo i tę nienawiść rozsiewają wkoło, co szybko podchwytują media, bo, proszę Państwa, nic się tak dobrze nie sprzedaje jak właśnie hejt.

Hejterem może być każdy. Często są nimi osoby na co dzień przemiłe i kulturalne, które w sieci w mało wybredny sposób hejtują innych. Pewnie gdyby przyszło im spotkać się ze swoimi ofiarami w świecie realnym, to nie posunęłyby się do takich zachowań, ale… kto wie…

Hejt oczywiście nie jest polskim wymysłem. Komentarzy pod wiadomościami na temat uchodźców nie publikowały też niektóre gazety słowackie, czeskie, słoweńskie, niemieckie, francuskie…

W kontekście powszechnego hejtu rozumiem Marka Zuckerberga, szefa i twórcy Facebooka, który tak bardzo nie chce wprowadzania na swoim portalu przycisku „nie lubię”, uznając go za narzędzie mogące sprawić innym przykrość.

Po co to wszystko piszę? Aby uświadomić sobie i Państwu, że hejt drzemie w każdym z nas. Uważajmy zatem, by nie budzić bestii.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 10/2015