Powiedz mi, jak masz na imię, a powiem ci, ile masz lat…

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Teoretycznie o imieniu dziecka decydują rodzice. Do niedawna ich swobodę w tym zakresie w Polsce w zasadniczy sposób ograniczały przepisy i… urzędnicy.

Od 1 marca 2015 roku obowiązuje jednak nowa ustawa, porządkująca zasady nadawania imion dzieciom. Wprowadziła ona większą swobodę w wyborze imion. Rodzice mogą dać dziecku zagraniczne imię w oryginalnej pisowni, nawet jeśli nie są obcokrajowcami i jeśli imię to nie ma powszechnie przyjętych wykładników rodzaju. Ale czy to oznacza, iż możemy nadać dziecku każde imię?

Przede wszystkim zaznaczę, iż wspomniany akt prawny ostateczną decyzję co do zapisu imienia pozostawia urzędnikowi stanu cywilnego, a zatem to, jak ma na imię dziecko, zależy często od widzimisię tego ostatniego. Okazuje się jednak, że owi urzędnicy ostatnio nie są aż tak restrykcyjni i konserwatywni, bowiem w ostatnich latach polskie urzędy zarejestrowały szereg nietypowych imion, wymyślonych przez rodziców, zainspirowanych często imionami bohaterów aktualnie wyświetlanych seriali czy komiksów.

Mało tego, do niedawna zasadą było m.in. to, że imię powinno pozwolić na rozróżnienie płci dziecka, a zatem niektórzy urzędnicy (a także zdeklarowane feministki) nalegali na to, by imię dziewczynki kończyło się na –a, zaś chłopca na spółgłoskę. Obecna ustawa zezwala jednak na nadanie dziecku imienia nie określającego konkretnie jego płci, a co za tym idzie dziś imiona np. Robin czy Alex można nadać zarówno dziewczynkom, jak i chłopcom.

Coraz więcej wokół nas maluchów o imionach dziwnych i oryginalnych. Nie dziwimy się, gdy spotkamy chłopców o imionach: Toro, Thorgal, Mił, Myszon czy Żyraf, a także dziewczynek imieniem: Wisenna czy Niunia. I tylko niekiedy żal nam dzieci te imiona noszących. Bo i co z tego, że wspomniana ustawa nadal zabrania nadawania imion w formach nieprzyzwoitych i ośmieszających, kiedy nie bardzo wiadomo, gdzie są granice tej nieprzyzwoitości i ośmieszenia.

Obecne przepisy preferują ponadto zapis imion obcobrzmiących bez ich konieczności przyswojenia do pisowni polskiej. Do niedawna możliwe to było tylko w przypadku imion, które nie miały polskich odpowiedników. Dziś już jednak ta ostatnia zasada nie obowiązuje, zatem można nadać dziecku imię John (nie: Dżon), choć wszyscy wiedzą, że to tylko obca odmiana polskiego Jana.
Można też w Polsce nazwać swą pociechę Takahiro czy Liam, tylko po co.

Najczęściej o takim czy innym imieniu potomka decyduje moda, z której rodzice nie zdają sobie sprawy. To właśnie dzięki niej można poznać, kiedy (mniej więcej) urodził się nosiciel danego imienia. Pamiętam czasy, kiedy imię Agnieszka było imieniem zdecydowanie niemodnym, noszonym przez babcie i prababcie. I nagle od Agnieszek aż się zaroiło!

Trudno dziś spotkać Agnieszkę pięćdziesięcioletnią, ale tych trzydziesto-, czterdziestoletnich będzie sporo, zaś wśród kobiet dwudziestoletnich i młodszych raczej ich brak. Cóż, moda na Agnieszki przeminęła, tak jak każda inna. Kiedyś może wróci. Ale jeszcze nie teraz. Teraz, jak pokazują dane statystyczne, nastała pora Len i Jakubów, bo takie imiona najczęściej nadają swoim pociechom Polacy.

Do niedawna wśród imion żeńskich królowały Julie, Maje i Zuzanny i Zofie, a wśród chłopców Kacprowie, Janowie i Filipowie. A zatem, co cieszy, nie żadne imiona wyszukane i obce, ale tradycyjne (prawie) polskie. Jeśli porównać te dane, zebrane na podstawie bazy PESEL, z podobnymi słowackimi, to okazuje się, że na Słowacji najczęściej nadawanym do niedawna imieniem męskim był Adam, zaś na drugim miejscu… a jakże – też Jakub! I tylko moda w zakresie imion żeńskich jest trochę inna, gdyż po drugiej stronie Tatr najczęściej wybieranym imieniem dla dziewczynek jest Ema, a zaraz za nią… Sofia.

Jeśli Państwo stoją właśnie przed wyborem imienia swego potomka, to przed podjęciem takiej decyzji proszę wziąć pod uwagę, że imię to jeden z ważniejszych elementów tożsamości dziecka, a potem dorosłego człowieka.

Jeśli zaś nie są Państwo zadowoleni z decyzji podjętej kiedyś przez rodziców, to przypominam, że na imię nie jesteśmy skazani. Możemy sobie je zmienić. Administracyjnie taką zmianę reguluje ustawa z 2008 r. (w brzmieniu z 2015) o zmianie imienia i nazwiska. Wystarczy w urzędzie stanu cywilnego złożyć wniosek wraz z uzasadnieniem, dołączyć do niego odpis aktu urodzenia oraz aktu małżeństwa (jeśli taki posiadamy), a także dokument tożsamości z PESEL i ze zwykłej Marysi czy Józka możemy stać się Jessicami czy Xawierami. Tylko za 37 zł (bo tyle wynosi opłata skarbowa)! Ale po co?

Wesołych Świąt!

Maria Magdalena Nowakowska

MP 12/2015