post-title Śmiech jak sok pomarańczowy

Śmiech jak sok pomarańczowy

Śmiech jak sok pomarańczowy

Każdego ranka, gdy widzę radosny i szczery uśmiech mojego synka, to rosną mi skrzydła, a serce wypełnia szczęście. Ładuję się pozytywną energią na cały dzień, bowiem według mnie nie ma na świecie nic bardziej szczerego od śmiechu małego dziecka.

Ostatnio przeczytałam, że zdrowy szczęśliwy maluch śmieje się 300 razy dziennie, czyli ponoć sześć razy częściej niż dorosły! Faktycznie, obserwując małe dzieci, mam wrażenie, że ciągle się śmieją. Dlaczego więc my, starsi tak mało chichoczemy?

Podróżując po świecie, stwierdzam, że Polacy, podobnie zresztą jak i Słowacy, rzadko się uśmiechają. Przyglądając się ludziom, najczęściej widzę poważne, zacięte, smętne lub chmurne twarze. Kiedy rozmawiałam o tym z koleżanką, ta zdziwiona spytała: „Mam się szczerzyć do każdego?“.

A przecież nie chodzi o wymuszony śmiech, ale o to, by uśmiechać się tak po prostu, do siebie, do innych, bez wyraźnego powodu. Śmiech przecież zjednuje ludzi, ułatwia nawiązywanie kontaktów, bo – jak mawia angielskie przysłowie – każdy uśmiecha się w tym samym języku.

A poza tym, jak pisał w „Nędznikach“ Victor Hugo: „Śmiech to słońce, spędza zimę z twarzy ludzkiej“. Ponadto śmiech odpędza strachy, oswaja nowe sytuacje, a nawet pomaga w leczeniu chorób.

Od lat lekarze dowodzą,  iż śmiech sprawia, że rehabilitacja staje się łatwiejsza, a zastrzyki mniej bolą. W USA jeszcze w ubiegłym stuleciu powstała dziedzina badań nad śmiechem – gelotologia –  zwana terapią śmiechu. Jej prekursorem był dr Patch Adams, który w 1971 roku w Wirginii w USA stworzył Gesundheit Institute, którego misją było wprowadzenie do relacji między pacjentem a lekarzem elementów humoru.

Sam przebierał się za klauna, by rozbawić dzieci w szpitalu. Innym lekarzem wykorzystującym śmiech był dr Madan Kataria z Indii, który w latach 70. zaczął zakładać tam Kluby Śmiechu. Na świecie jest dziś ponad 1000 takich klubów.

W Polsce od 1999 roku działa Fundacja Dr Clown, której pracownicy i wolontariusze – wśród których są zarówno pedagodzy, psycholodzy, aktorzy i studenci – współpracują ze szpitalnymi oddziałami dziecięcymi. Przebrani w barwne stroje, z pomalowanymi twarzami odwiedzają chore dzieci i przedstawiając się zabawnymi pseudonimami, jak np. dr Ciapa czy dr Wesołek, rozśmieszają dzieci. Wszystko po to, aby zmniejszyć stres spowodowany pobytem w szpitalu, chorobą i leczeniem.

Śmiech uważa się za cudowne lekarstwo, w dodatku darmowe.

Na podstawie eksperymentu, w którym pacjentom pokazywano filmy komediowe i poważne, stwierdzono, iż osoby, które oglądały komedie, potrzebowały mniej środków przeciwbólowych.

O tym, że psychika wpływa na nasz stan fizyczny, wiedziano już w  średniowieczu, kiedy to chorym poprawiano nastrój grą na instrumentach lub sztuką. Śmiech bowiem wprawia nas w pozytywny nastrój, powoduje wytwarzanie endorfin, hormonów szczęścia, dotlenia organizm, krew szybciej krąży, wzrasta odporność, pracują mięśnie twarzy i klatki piersiowej. „Uśmiech jest jak sok pomarańczowy, ma ciepły kolor, słodki smak i daje dużo energii“ (Małgorzata Ciok).

Wielka jest moc śmiechu. Zatem bez względu na wiek, odkryjmy w sobie tę naturalną dziecięcą skłonność do radosnego chichotania i śmiejmy się przyjaźnie, na całe gardło, do łez. Śmiejmy się na zdrowie.

Magdalena Zawistowska-Olszewska

MP 6/2018