post-title Praca marzeń

Praca marzeń

Praca marzeń

Całkiem niedawno usłyszałam w polskiej TV, że jest praca na Antarktydzie. Instytut Biochemii i Biofizyki PAN ogłosił nabór uczestników 44. wyprawy na Polską Stację Antarktyczną. Poszukiwane były osoby na stanowisko kucharza, laboranta, elektryka, informatyka i mechanika.

Zaskoczyła mnie ta nietypowa oferta pracy, a jeszcze bardziej rekordowa liczba chętnych, by ją podjąć – w ciągu zaledwie dwóch tygodni swoje zgłoszenie przesłało aż 1,5 tysiąca osób. Co kieruje ludźmi, że aplikują do pracy w ekstremalnych warunkach na stacji badawczej, która znajduje się w archipelagu Szetlandów Południowych, oddalonych od Polski ponad 14 tys. km?

Inna superoferta pracy, która pojawiła się w tym roku, dotyczyła podróżowania po świecie, próbowania lokalnych przysmaków i opisywania wrażeń. Brytyjska firma wegańska poszukiwała kandydata na stanowisko „dyrektora smaku”, któremu oprócz darmowych podróży pokrywała koszty zakwaterowania, wyżywienia oraz oferowała wynagrodzenie w wysokości ćwierć miliona złotych. Brzmi jak żart?

Co jakiś czas w mediach pojawia się jakaś nietypowa wręcz zaskakująca oferta niezwykłej pracy. Zawsze wtedy się zastanawiam, czy jest w nich jakiś haczyk. Jednak tysiące osób posyłają swoje życiorysy z nadzieją, iż to właśnie one otrzymają pracę marzeń. Tak jak 80 tys. osób, które zgłosiły się do konkursu na pozycję opiekuna rajskiej wyspy na Wielkiej Rafie Koralowej w Australii.

Ja na swoją pracę nie mogę narzekać, bo pozwoliła mi spełnić marzenia i poznać świat, ale gdy słyszę o takich kuszących ofertach, zaczynam puszczać wodze fantazji. Bo jak tu nie westchnąć z zachwytu, gdy pewna firma poszukuje dwóch osób, które w 50 dni zwiedzą pięć kontynentów.

Wyślemy ich na pięć wycieczek all inclusive po pięciu różnych kontynentach. Podczas gdy wszyscy ich znajomi będą siedzieć w pracy, oni będą cieszyć się odkrywaniem wyjątkowych miejsc – brzmi informacja na stronie pracodawcy, który wraz z parą wybrańców chce wysyłać ekipę filmową, żeby dokumentować całą podróż.

Inne z kolei ogłoszenie, które media okrzyknęły najlepszą pracą na świecie, zamieściła jedna z meksykańskich sieci luksusowych hoteli, oferująca 120 tysięcy dolarów w zamian za relacjonowanie w mediach społecznościowych pobytu w jej apartamentach. Brzmi to raczej jak oferta urlopu i przygody życia niż ogłoszenie o pracę.

Biorąc jednak pod uwagę, iż według statystyk zaledwie kilka procent osób na świecie jest zaangażowanych w swoją pracę, nic dziwnego, że ludzie, zachęceni szansą ucieczki z dnia na dzień w fascynującą podróż, masowo posyłają zgłoszenia. Taka praca to marzenie! Bez stresu, wczesnego wstawania i wyczekiwania na autobus, bez wyścigu szczurów w korporacji, zgryźliwej koleżanki siedzącej obok w biurze czy czepialskiego szefa.

Praca w krainie wiecznego lodu, nadzorcy parku narodowego czy stróża rajskiej wyspy? Każdy marzy o czymś innym. Mój znajomy, na co dzień pracujący w biurze, marzy o pracy juhasa na Słowacji. Byłam zaskoczona, gdy się dowiedziałam, że jest to dobrze płatne zajęcie.

Zawód bacy i juhasa w Polsce przez ostatnie 2 lata przeżywa renesans. Brzmi kuriozalnie? Tak czy owak warto robić, co się lubi, podążać za marzeniami i słowami Konfucjusza, który powiedział: Wybierz pracę, którą kochasz, a nie będziesz musiał pracować nawet przez jeden dzień w swoim życiu.

Magdalena Zawistowska-Olszewska

MP 6/2019