ROZMOWY Z NINĄ
Czasami, kiedy się bardzo nudzę, zaczynam marzyć. Jak by to było, gdybym chociaż jeden dzień była normalną, zdrową nastolatką? Co takiego mogłabym zrobić, czego nie mogę zrobić w moim (nie)normalnym życiu?
Śliczna jak modelka
Doszłam do wniosku, że chciałabym pójść na randkę. Na taką zwykłą, platoniczną. Bo przecież już mam swoje lata! No i brzydka też nie jestem. Tato twierdzi, że jestem śliczna jak modelka. Prawdę mówiąc, nie bardzo wiem, co tym chce powiedzieć, ale prawdopodobnie to, że dobrze wyglądam.
Bo wiecie, wcale to nie jest takie oczywiste, że my – ludzie z upośledzeniem – dobrze wyglądamy.
Ja mam rzeczywiście duże szczęście, iż nie posiadam wyraźnych deformacji na twarzy ani na ciele. Wszystko mam normalne, oprócz krzywych zębów, ale to podobno nie jest aż taki wielki problem. Poza tym nigdy nie miałam żadnej dziury w zębach, co jest dość niespotykane, ale to przecież jestem cała ja!
Z litością
Mama mówi, że ludzie często patrzą na takie dzieci jak ja z litością i z zażenowaniem. Nie wiedzą, jak się mają względem nas zachowywać. Ale ja się im nie dziwię, bo przecież skąd to mają wiedzieć? Kiedy widzą dziecko wyglądające inaczej, czują się niezręcznie, głupio. Ale to jest ich problem, bo my ze sobą problemu nie mamy. Czasami to bywa trochę bardziej skomplikowane.
Ze strachu
Są też dzieci z niepełnosprawnością, po których na pierwszy rzut oka nic nie widać. Ale zachowują się dziwnie, na przykład krzyczą w miejscach publicznych, są głośne i mocno się złoszczą. Ludzi to postrzegają jako coś nieakceptowalnego. Niezrozumiałego. Odstrasza to ich od nas. Ale rzeczywistość jest inna. Te dzieci nie zachowują się tak, ponieważ są niegrzeczne, ale dlatego, że się boją.
Ci, którzy tego nie rozumieją, często popełniają błąd, komentując zachowanie tych dzieci lub ich wygląd. No i krytykują rodziców, którzy nie potrafią zapanować nad dziećmi. Ci, którzy to komentują w ten sposób, nawet nie zdają sobie sprawy, jak bardzo nas i naszych rodziców ranią. My przecież z tym strachem sobie po prostu nie potrafimy poradzić. Ale to jest inna historia, o której napiszę innym razem.
Adoratorzy
Ale powróćmy do tej randki. Mam wielu adoratorów. Są to chłopcy z mojej grupy w ośrodku. Podobno są we mnie zakochani. Panie nauczycielki czasami wysyłają mojej mamie zdjęcia, na których ci chłopcy wpatrują się we mnie zakochanymi oczami. Jeden z nich nawet wysłowił moje imię jako jedno ze swoich pierwszych słów! To podobno miłość, na bank!
Ja tak naprawdę nie wiem, jak pachnie romantyczna miłość. Nic szczególnego do żadnych z tych chłopców nie czuję, ale podobno na randkę może pójść nawet wtedy, gdy głowa nie buja w obłokach. Co to znaczy? Prawdę mówiąc, sama nie wiem. Nawet nie wiem, jak taka randka wygląda. Może to straszna nuda?
Ja sobie raczej obejrzę moją ulubioną Bellę Balerinę albo Krecika. Ich naprawdę kocham. A na randki mam chyba jeszcze sporo czasu.
Nina
zdjęcia: Ewa Sipos