Dobre kino, warto obejrzeć!
KINO OKO
To film o wielkich emocjach, nieprzeciętnym oddaniu, miłości w trudnych rodzinnych relacjach, ale także film o realizacji marzeń. Scenariusz Sonaty powstał na podstawie autentycznych wydarzeń i opowiada historię Grzegorza Płonki, niedosłyszącego chłopca, który został wirtuozem fortepianu.
Nie ma w tym filmie żadnej litości ani użalania się nad niepełnosprawnością, a jest wielka nadzieja, że zdarzają się rzeczy niebywałe, które potrafią uskrzydlić człowieka. To naprawdę dobry film na dzisiejszy trudny czas wojny na Ukrainie, kiedy wydaje się, że wiele sytuacji jest beznadziejnych.
Film jest debiutem fabularnym Bartosza Blaschke i od razu warto zaznaczyć, że to debiut bardzo dojrzały i wyważony. Wcześniej Blaschke reżyserował seriale. Prace nad filmem Sonata trwały kilka lat, a historia „Beethovena z Murzasichle” – jak pisano o Grzegorzu Płonce – zainspirowała w pełni twórców filmu.
Grzegorz urodził się jako dziecko niedowidzące i niedosłyszące. Niestety, był źle leczony i jako nastolatek miał ogromne problemy z porozumiewaniem się, bowiem lekarze uważali go za dziecko autystyczne i z tego powodu nie potrafiące się dostosować do życia społecznego. Trafiał więc do dziwnych ośrodków, w których miał „wyzdrowieć”.
Kiedy w końcu zdiagnozowano u niego ubytki słuchu i jako czternastolatek otrzymał pierwszy aparat słuchowy, okazało się, że ma nieprzeciętny talent muzyczny i że jego marzenie o zagraniu sonaty Księżycowej Beethovena jest całkiem realne…
Ta niezwykła, prawdziwa historia sprowokowała również aktorów występujących w tym filmie. Takiej Małgorzaty Foremniak, grającej matkę Grzesia, nie widzieliśmy na ekranie od lat. Aktorka udowadnia, że obsadzanie jej w ckliwych komedyjkach albo nudnych serialach było po prostu jej zaszufladkowaniem. Ładna, więc w każdej naiwnej roli dobra. Ale jako matka Grzegorza Foremniak jest nie tylko ujmująca, ale i stanowcza.
Dobrze wie, że dla swojego dziecka i całej rodziny pokona niejedną barierę. Jej miłość do syna nie jest jednak ślepa, czasami nawet mu się przeciwstawia, co wynika z jej życiowej mądrości i zyskanej wiedzy. W roli ojca Grzesia oglądamy Łukasza Simlatę, aktora bardzo wrażliwego, który zarówno wyciszony, jak i rozdrażniony tworzy psychologiczną wiarygodność granej postaci. Rolą Grzesia debiutuje w polskim filmie Michał Sikorski. Otrzymał za nią nagrodę na festiwalu filmowym w Gdyni.
Warto zapamiętać tego młodego aktora, który porusza widzów swą wrażliwą osobowością. Precyzyjnie przygotowany do roli chorego rewelacyjnie wciela się w chłopaka zbuntowanego i niepogodzonego, ale kiedy trzeba potrafiącego walczyć o siebie. Świetne są sceny z nauczycielem muzyki – w tej roli Lech Dyblik, aktor charakterystyczny, często drugiego planu, który tym razem naprawdę zaskakuje.
Także niestandardowa jest rola Jerzego Stuhra jako lekarza, który wszczepił implant niedosłyszącemu chłopcu. Wydaje się, że to właśnie aktorzy w tym filmie w pełni uświadamiają widzom, jak ważne jest wrażliwe postrzeganie świata, który nas otacza. Efekt ten uzupełniają świetne zdjęcia, realizowane w górskich plenerach i w ciasnych domowych wnętrzach. Dobrze prowadzona kamera to zasługa Tomasza Augustynka.
Świetnie pomyślane filmowo są sceny pierwszego kontaktu Grześka ze światem dźwięków. Niezwykłe znaczenie, dodające wiarygodności postaci, mają też subtelne opowieści o marzeniach dorastającego chłopaka.
Bez tkliwości i taniego sentymentalizmu, ale z pełną otwartością reżyser zadbał o detale, a równocześnie stworzył naprawdę nastrojową opowieść nie pozbawioną dowcipu, z ironicznym dystansem wobec świata, który zdaje się nie rozumieć i nie dostrzegać, że ludzie z dysfunkcjami też chcą normalnie żyć. A nadzieja, że znajdą się tacy, którzy potrafią mądrze pomagać, powinna towarzyszyć nie tylko bohaterom filmu.
Dzisiaj Grzegorz Płonka ma ponad 30 lat. Jego historia trwa i daleka jest od szczęśliwego filmowego zakończenia. Ale w filmie Sonata historia tego niezwykłego człowieka, opowiedziana z prawdziwą czułością porusza i chwyta za serce. Proszę się nie obawiać, nie ma w tym filmie taniego sentymentalizmu i wyciskania łez. Dlatego warto ten film obejrzeć.
Alina Kietrys