Wrzesień to koniec wakacji i lata. Gdy większość ludzi ze smutkiem wzdycha za gorącymi dniami, plażowaniem i kąpielami, część osób z zadowoleniem przyjmuje nastanie chłodniejszej aury. Tegoroczne lato było naprawdę upalne, wręcz tropikalne, z temperaturami powyżej 30 C. Czy wam też się wydaje, że ostatnie lata są gorętsze niż zwykle?
Ostatnio w rodzinnym gronie wspominaliśmy, że gdy byliśmy dziećmi, lata były krótsze i chłodniejsze, a tropikalne dni zdarzały się wyjątkowo. Dziś, mam wrażenie, jest zupełnie odwrotnie.
Wakacje w tym roku pełne były informacji o ekstremalnych temperaturach, suszach i pożarach lasów, choćby w Chorwacji, która jest ulubionym miejscem wakacyjnego wypoczynku zarówno Polaków, jak i Słowaków. W ostatnich miesiącach eksperci wskazywali na najniższy poziom wielu europejskich rzek i hydrologiczną suszę. W mediach zaroiło się od szokujących zdjęć wyschniętego koryta Sanu, ale dramatyczna sytuacja dotyczyła także innych europejskich rzek oraz wielu jezior.
W niemieckich rzekach poziom wód utrudniał transport rzeczny, a we Francji niski stan wód i ich wysoka temperatura zmusiły francuski koncern EDF do tymczasowego ograniczenia produkcji energii elektrycznej. Z kolei we włoskiej rzece Pad poziom wody był najniższy w historii, a największa od lat susza mocno uderzyła w rolnictwo. Fale upałów dotknęły nawet najzimniejsze rejony, a na Arktyce i Antarktydzie odnotowano szokujące temperatury ok. 40 C powyżej średniej.
I już chyba tylko ignoranci uważają, że kolejne ekstremalnie ciepłe lato nie jest spowodowane globalnym ociepleniem. Nie tylko dane meteorologiczne wskazują na to, że nasz klimat się ociepla. Coraz częściej występują niecodzienne zjawiska meteorologiczne w rejonach, w których dotąd nie miały one miejsca.
Gdy pada deszcz, mój syn wystawia język, próbując złapać jego krople. Uśmiecham się wtedy, bo sama robiłam tak, będąc w jego wieku. Dziś jednak, jak donoszą naukowcy z amerykańskiej Agencji Ochrony Środowiska, deszczówka skażona jest w każdym miejscu na świecie, nawet w takich zakątkach jak Tybet czy Antarktyda. Zawiera bowiem niezwykle szkodliwe drobinki plastiku, nazywane wiecznymi chemikaliami, które unoszą się w powietrzu i wraz z deszczem spadają na ziemię.
W ciągu ostatniego półwiecza średnioroczna temperatury w wielu miastach świata wzrosła o kilka stopni. Gwałtownie rośnie też stężenie dwutlenku węgla, metanu i gazów cieplarnianych, osiągając najwyższy poziom od milionów lat. Narodowa Agencja Oceanów i Atmosfery, zajmująca się badaniami klimatu, poinformowała, że w maju stężenie dwutlenku węgla w atmosferze pobiło wszelkie rekordy.
Z pewnością sprzyja temu ciągła wycinka drzew, choćby w Amazonii, gdzie las deszczowy jest na krawędzi stepowienia. Jakby tego było mało, to najprawdopodobniej człowiek przyczynił się do kolejnej katastrofy ekologicznej, czyli zatrucia Odry, drugiej najdłuższej polskiej rzeki. Z jej nurtów w ciągu ostatnich tygodni wyłowiono już ponad 100 ton martwych ryb, a śledztwo w sprawie przyczyn zatrucia rzeki wciąż trwa.
Gdy kończy się lato, często planujemy już kolejne wakacje. Ja zaś zastanawiam się, czy za dwie lub trzy dekady nadal będziemy mogli podziwiać pachnące żywicą lasy, łowić ryby w rzekach, kąpać się w jeziorach, biegać po pachnących kwiatami łąkach lub chodzić boso po trawie mokrej od rosy. Gary Snyder powiedział kiedyś: „Natura nie jest miejscem do odwiedzenia. To jest nasz dom”. Dlaczego więc go niszczymy?!
Magdalena Zawistowska-Olszewska