BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Literatura dostarcza nam całego przekroju emocji: od radości i wzruszeń, poprzez fascynację, aż do smutku i złości. Czasami czytamy coś, co trudno emocjonalnie sklasyfikować, gdyż przeróżne odczucia narastają kartka po kartce, słowo po słowie – ciekawość miesza się z niechęcią, a zaskoczenie z głębokim żalem.
Właśnie tak jest w przypadku najnowszej książki Beaty Dżon-Ozimek i Michała Olszewskiego, intrygująco zatytułowanej „Ptaki krzyczą nieustannie”. To publikacja Wydawnictwa Czarne, co oznacza po prostu dobry, wciągający reportaż. Jeśli dodam, iż podtytuł brzmi: „Historia Günthera Niethammera, esesmana i ornitologa z Auschwitz”, to wszystko jasne – lektura tej książki przeniesie nas w czasy ekstremalnie trudne, do tego przeżyty oczami Niemca, który skupiony na swojej ornitologicznej pasji wydaje się ignorować otaczającą go rzeczywistość.
Ale czy naprawdę? Czy można służyć nazistowskiej machinie wojennej i jednocześnie pozostać wybitnym i niewinnym naukowcem, tzw. dobrym Niemcem? Na te pytania próbują odpowiedzieć autorzy reportażu, a właściwie to prezentują nam oni niezwykle obfity materiał dokumentalny, byśmy sami sobie udzielili odpowiedzi…
Nie będzie ona jednoznaczna. Poznajemy życie Günthera Niethammera z detalami, od samego jego początku. Oczami wyobraźni przemierzamy jego rodzinne miasto, przypatrujemy się najbliższej rodzinie, śledzimy etapy edukacji i pierwsze podróże.
Widzimy, jak rodzi się pasja, a marzenia – przynajmniej niektóre – się spełniają. Jednocześnie z narastającym napięciem obserwujemy nasilające się zło, wzrastającą falę faszyzmu i to, jak wpływa ona na obywatelskie poczucie obowiązku rodziny Niethammerów. Günther, uznany już naukowiec i autor książek o tematyce ornitologicznej, chciałby trafić na front, zamiast tego zostaje skierowany do Auschwitz jako strażnik.
Doskonale zdajemy sobie sprawę, na czym polega taka „praca”, jednak obywatel, mąż i ojciec w listach do najbliższej rodziny skupia się głównie na opisach swoich ornitologicznych obserwacji oraz polowań, bo żeby dobrze katalogować gatunki, trzeba ptaki po prostu zabijać. Niektóre z nich, już wypchane, niemiecki naukowiec przesyła do muzeum w Wiedniu, by zasiliły tamtejsze zbiory.
W tym samym czasie w Auschwitz usiłuje przetrwać kolejny dzień polski ilustrator Władysław Siwek. Ptaki i przyroda to ulubiony temat jego prac, a żeby mieć większe szanse na przeżycie, skupia się na malowaniu obrazków rodzajowych i portretów niemieckich strażników.
Po wojnie z mistrzowską precyzją odtworzy wiele obozowych detali, pracę i życie codzienne więźniów. Jedyną cechą wspólną obu bohaterów tej historii wydaje się pociąg do notowania obserwacji ornitologicznych. W różnym czasie, chodząc po tych samych okolicach Auschwitz, znajdują ukojenie w tych samych pasjach.
Im więcej lat mija od zakończenia wojny, tym bardziej niepojęte wydaje się zaakceptowanie faktu, iż nauka może rozwijać się niezależnie od otaczającego zła. Niethammer po opuszczeniu więzienia odbudował swoją karierę naukową, został nawet prezesem Niemieckiego Towarzystwa Ornitologicznego – zmowa milczenia wokół jego przeszłości trwała bardzo długo.
Autorzy tego fenomenalnego reportażu pozornie bez emocji rozkładają przed nami kolaż faktów, dzięki którym sami budujemy obraz niemieckiego badacza ptaków. Ja – podczas lektury i długo potem – byłam tą opowieścią po prostu wstrząśnięta.
Chociaż tematycznie to niełatwa książka, pozostaję pod ogromnym wrażeniem pracy, którą wykonali autorzy, by powstała. Kolejne ujęcie kawałka historii, strasznego i obciążonego już na zawsze poczuciem winy i wstydu, może być przedmiotem niejednej dyskusji nad rolą nauki, wymiarem człowieczeństwa oraz nad obojętnością i zaangażowaniem w sprawy ważne, zwłaszcza te naprawdę istotne.
Agata Bednarczyk