CZUŁYM UCHEM
Oto album, który znajduje się chyba we wszystkich poważnych zestawieniach najważniejszych polskich płyt wszechczasów, które widziałem w ciągu swojego dorosłego życia. Tak zwana pozycja obowiązkowa. Pozycja kultowa. Pozycja ikoniczna. Jeden z najbardziej wpływowych materiałów zapisanych pomiędzy Odrą a Bugiem na nośniku audio. Inspiracja dla całego pokolenia szarpidrutów i nie tylko. Po prostu „Nowej Aleksandrii” Siekiery wstyd nie znać.
Ponieważ nie jestem zbytnio obowiązkowy i być może nie mam za grosz wstydu, omijałem tę płytę szerokim łukiem, aż do teraz. Zastanawiając się nad przyczyną swojej ignorancji, doszedłem do wniosku, że Siekiera kojarzyła mi się tak bardzo punkowo, że nie czułem potrzeby wystawiania się na działanie dźwięków, z którymi nie do końca czułbym się komfortowo. I tak, i nie, teraz trochę żałuję.
Siekiera zaczynała bardzo skromnie, jakby od niechcenia, trochę z przypadku i raczej kuriozalnie. Zespół został założony w 1983 r. w Puławach z inicjatywy Tomasza Budzyńskiego, Tomasza Adamskiego, Jerzego Janeczka i Ireneusza Czerniaka, aby wystąpić na lokalnym przeglądzie zespołów. Niestety, muzycy nie posiadali ani odpowiednich umiejętności, ani sprzętu. Pierwszy brak zrekompensowali głośnością oraz pewną przypadkowością w doborze nut, drugi pożyczką ekwipunku od innych kapel, biorących udział w przeglądzie.
Kolejny ważny dla zespołu koncert kuriozalnie nigdy się nie odbył. Miała to być pierwsza wyjazdowa sztuka w Lublinie u boku Kultu i Dezertera, na którą jednak nie dotarł perkusista Siekiery. Rozgoryczeni Budzyński i Adamski dali upust swojej frustracji, co w połączeniu z ich nachalną aparycją zrobiło takie wrażenie na Kaziku Staszewskim, że ten zarekomendował ich ówczesnemu organizatorowi koncertów w kultowym klubie Remont. Podkreślam – bez zagrania choćby jednej nuty!
Do Remontu zespół pojechał już z nową sekcją rytmiczną (Dariusz „Malina” Malinowski – bas, Krzysztof „Koben” Grela – perkusja) i materiałem, którego autorem był Adamski. Jego poetyckie i mało punkowe teksty kontrastowały z agresywnym śpiewem, gitarami oraz prymitywną, niemalże plemienną grą „Kobena”, który w ten sposób nadrabiał swoje warsztatowe niedostatki.
To wszystko sprawiało, że nie było drugiego takiego zespołu. Koncert w Remoncie obrósł legendą i rozsławił Siekierę. Dalej był Jarocin i największe pogo w historii. Siekierę ponoć komplementowali Marek Piekarczyk oraz sam Czesław Niemen. Po Jarocinie Siekiera zagrała bodajże jeszcze dwa koncerty, po czym zespół opuścił Budzyński.
W ten sposób wykrystalizował się skład Siekiery, który nagrał „Nową Aleksandrię”, czyli Adamski – śpiew, gitara, Malinowski – śpiew, bas, Paweł Młynarczyk – klawisze, Zbigniew Musiński – perkusja. Ponieważ najostrzej grający punkowy skład nie doczekał się profesjonalnego wydawnictwa, oczekiwania fanów były wielkie. Ich apetyt jednak nie został zaspokojony.
Adamski, który był autorem całego materiału, zmęczony punkową stylistyką stworzył dzieło nowofalowe, wyraźnie wpisujące się w nurt postpunkowy – bla, bla, bla – coś pomiędzy Joy Division a The Cure. „Nowa Aleksandria” to w zasadzie solowe dzieło Adamskiego, ale ani on, ani towarzyszący mu muzycy nie mieli bladego pojęcia, że nagrywają album przełomowy, który zapisze się w kanonie polskiej muzyki.
Całość rozpoczyna riff, który brzmieniem wprawia w osłupienie, do tego motoryczna sekcja i klawiszowe ambienty. I tak jest z całym albumem. Niby nowa fala, ale nowa fala na sterydach. Trudno oprzeć się wrażeniu, że wiele z tego, co słyszymy na albumie, pojawiło się w muzyce dużo później. Polecam!
Łukasz Cupał