post-title O sztuce, której nie wystawiono

O sztuce, której nie wystawiono

O sztuce, której nie wystawiono

 WSPOMNIENIA (NIE)DAWNE 

Pracując w Ośrodku Kultury Polskiej, czyli dzisiejszym Instytucie Polskim, prowadziłam zajęcia z języka polskiego. Aby je uatrakcyjnić, sięgaliśmy po polskich twórców teatralnych, których dzieła potem wystawialiśmy. Niestety, raz nam się to nie udało. Sztuka, którą przygotowaliśmy nie została pokazana, mimo że aktorzy byli doskonali!

 

Odwilż

Okres poprzedzający wejście wojsk Układu Warszawskiego do Czechosłowacji poprzedzała odwilż we wszystkich sferach życia, ale głównie w polityce i kulturze. Po latach ortodoksyjnego socjalizmu i zapatrzenia tylko w jeden wzór powiało świeżym wiatrem, który przyniósł nowe osiągnięcia w kinematografii, życiu teatralnym i literaturze.

Zaczęto tłumaczyć wybitne dzieła zachodnich pisarzy, także tych polskich. Ekonomiści rozpoczęli poszukiwania innych rozwiązań, nie naruszając przy tym podstawowych zasad socjalizmu.

Spośród ówczesnych polityków największe sympatie wzbudzał Alexander Dubček, którego portret wisiał prawie w każdym domu. Uśmiechnięty, nie stroniący od ludzi był idolem i zupełnie nowym zjawiskiem w polityce.

 

Szok

Noc z 20 na 21 sierpnia 1968 r. była szokiem dla wszystkich. Do dzisiaj pamiętam to uczucie bezsilności, żalu, wściekłości, wstydu i nasuwające się pytanie, dlaczego udział w tym bierze mój kraj. Już nad ranem na placu SNP i przed Uniwersytetem Komeńskiego zebrały się tłumy ludzi, starając się wyjaśnić żołnierzom, że tu nie ma żadnej kontrrewolucji.

Ale bez skutecznie. Padły strzały. O tym, kto zginął, informują tablice pamiątkowe. Padły serie z karabinów maszynowych. Ze ściśniętym sercem słuchaliśmy wiadomości, nadawanych przez nielegalną już stację radiową i telewizyjną. Potem wszystko umilkło. Po powrocie przedstawicieli państwa z Moskwy rozpoczął się bezwzględny okres normalizacji, na czele której stanęli Vasil Bilak i Gustav Husak.

Czystki

Najbardziej wartościowi ludzie musieli opuścić swoje stanowiska; przez całe lata pilnowano, by nie mogli awansować. Czystki dotknęły członków ich rodzin, a nawet dzieci, którym często odmawiano dostępu do szkół średnich i wyższych.

Jednym z takich ludzi był znany wówczas dziennikarz i redaktor opozycyjnej „Smeny” Gawrył Gryzłow. Po wyrzuceniu z redakcji osiadł gdzieś na wsi we wschodniej Słowacji. Jego rogata rosyjska dusza nie pozwoliła mu na przyjęcie uwłaczających mu propozycji.

Tam odwiedzał go jedyny kolega z redakcji, jak się później okazało po to, by donosić ŠTB, czy nie zajmuje się działalnością antypaństwową. Żona Gryzłowa, Jarka – świetna nauczycielka – została zwolniona z pracy, a córka – bardzo dobra uczennica – nie została przyjęta do szkoły średniej. Po śmierci męża Jarka wyemigrowała z córką do Francji. Takich przykładów zmarnowanych losów było mnóstwo.

 

„Na pełnym morzu“

Wracając do Ośrodka, na zakończenie roku szkolnego z tymi, którzy opanowali w wystarczającym stopniu język polski, staraliśmy się zorganizować jakieś występy i recytacje. Wybór padł na jednoaktówkę Mrożka „Na pełnym morzu”. Przed odwilżą Mrożek był w Czechosłowacji zakazany.

Przypomnę krótko treść tej sztuki. Otóż na tratwie na pełnym morzu znaleźli się rozbitkowie, którzy uświadomili sobie, że skończyły się im zapasy żywności i że rozwiązaniem jest zjedzenie jednego z nich.

Okazuje się jednak, że nikt dobrowolnie nie zamierza się poświęcić, bowiem każdy z rozbitków jest niezastąpiony. Wówczas wyłania się samozwańczy szef, który zaczyna organizować życie na tratwie. Pomaga mu w tym inny rozbitek.

Uwaga obu skupia się na najsłabszym pasażerze tratwy i cała argumentacja zmierza do przeświadczenia go, że dając się zjeść, poświęci się dla dobra całej ludzkości, a jego czyn będzie aktem bohaterskim. Argumenty są tak silne, że tenże najsłabszy rozbitek daje się przekonać i zgadza na ofiarę z samego siebie.

Szefa grał nauczyciel jednej ze szkół bratysławskich. Typ Fernandela, aktora francuskiego, i olbrzymi talent komediowy. Do dzisiaj żałuję, że człowiek ten nie został zauważony przez słowacki film. Pamiętam, jak na próbach z przeraźliwym zgrzytem ostrzył nóż, którym miał zaszlachtować ofiarę, a następnie na własnych włosach próbował, czy jest dostatecznie ostry.

Wystawienie sztuki przełożyliśmy na początek roku szkolnego. Jak wiadomo znane wydarzenia uniemożliwiły namwystęp, ale ta niepozorna sztuka Mrożka w zaistniałej sytuacji politycznej nabrała niesłychanej aktualności.

Stanisława Hanudelová

MP 10/2016