post-title Dagadana w Bratysławie

Dagadana w Bratysławie

Dagadana w Bratysławie

Barwne kostiumy, ludowe elementy słowiańskie, czerwone korale i kwiaty stanowiły ucztę dla oczu, przygotowaną  przez polsko-ukraiński kwartet Dagadana, który 26 lutego wystąpił w bratysławskim teatrze Mała Scena.

Potem przyszedł czas na ucztę dla uszu. W skład zespołu, który powstał w 2008 roku w Krakowie, wchodzą Polka Dagmara Gregorowicz i Ukrainka Dana Winnycka oraz panowie – Mikołaj Pospieszalski i Bartosz Nazaruk. Nazwa zespołu to zestawienie imion założycielek – Dagy i Dany.

Pierwszy utwór rozpoczął się od partii wykonanych na sopili, która została uzupełniona mocnym, ale łagodnym wokalem dziewcząt w języku polskim. I tu wyraźnie można było usłyszeć wpływy polskiego folkloru. Potem jednak przyszła kolej na piosenkę w języku ukraińskim. Ta opowiadała o dziewczynie, która nie chciała wyjść za mąż za niemiłego jej sercu mężczyznę.

A kiedy Dana zaśpiewała kompozycję o kijowskim Majdanie, światło zgasło i wszyscy wstrzymali oddech. Przenikliwy, czarujący, smutny głos opowiadał o tragedii i losach Ukrainy. Artyści wykonali jeszcze kilka utworów w języku polskim i ukraińskim, by na koniec zabrać publiczność w egzotyczną podróż do Chin. Twórczością tego kraju zainspirowali się do takiego stopnia, że chińskie wpływy słychać było nie tylko w muzyce, ale i w języku – utwór bowiem wykonali po chińsku. Odległy, nieznany i egzotyczny Wschód w wykonaniu Dagadany oczarował wszystkich obecnych.

Podczas całego koncertu w sali panowała niesamowita atmosfera, dopełniona grą świateł, dobrą akustyką i niesamowitą energią wykonawców. Artyści nawiązali kontakt z publicznością, rozmawiając z nią po ukraińsku lub po polsku. I w końcu namówili wszystkich, by wstali i wzięli się za ręce, kołysząc się w rytm wykonywanego przez nich ostatniego utworu. Po koncercie, który dostarczył obecnym niezwykłych wrażeń, można było porozmawiać z artystami, kupić ich płytę czy zrobić sobie z nimi zdjęcie.

To wyjątkowe wydarzenie artystyczne, które zbliżyło nie tylko wykonawców z publicznością, ale wszystkich obecnych między sobą, można było zobaczyć dzięki Instytutowi Polskiemu oraz innym partnerom.

Ciekawe, jakich nowych twórczych impulsów dostarczy słuchaczom ta niezwykła i energiczna grupa. Należy przyznać, że my, Słowianie, lubimy i cenimy artystów, którzy nie zapominają o naszych, słowiańskich tradycjach, łączą je z teraźniejszością, tworząc w ten sposób nowe ślady w muzyce.

Oksana Sopko, studentka I roku magisterskiego programu studiów środkowoeuropejskich, Uniwersytet Komeńskiego w Bratysławie

Zdjęcia: Andrej Trebatický

MP 3/2018