BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Wszyscy chcąc nie chcąc żyjemy pandemią. Powoli zaczynamy się „specjalizować” w różnych dziedzinach medycyny, śledzimy statystyki, dyskutujemy o postępie w naukach przyrodniczych. Niezależnie od poglądów związanych z epidemią czy szczepieniami faktem jest, iż medycyna w ostatnich dziesięcioleciach przeżywa niesamowity rozwój.
Ten postęp to jednak lata prób i błędów, eksperymentów i klęsk. Doskonale obrazuje to powieść Ałbeny Grabowskiej pt. „Doktor Bogumił”, stanowiąca pierwszy tom z cyklu „Uczniowie Hippokratesa”. I choć tytuł brzmi poważnie, w rzeczywistości jest opowieścią pełną sensacyjnych wątków, przeplatanych bardzo ciekawymi wzmiankami z historii medycyny.
Główny bohater – Bogumił Korzyński – to młody i ambitny lekarz, który ukończywszy Uniwersytet Medyczny w Wilnie, próbuje swoich sił w jednym z warszawskich szpitali. Mamy połowę XIX wieku i praca lekarza w najmniejszym stopniu nie przypomina tej dzisiejszej. Nawet jeśli młody medyk ma wiedzę i kontakty z wybitnymi badaczami ludzkiego ciała, nie jest w stanie przekonać starych lekarzy, iż wypróbowane metody czasami można zastąpić nowymi rozwiązaniami.
Bogumił ma wiele na głowie – własną karierę, delikatną, ciężarną żonę i przeszłość, która stale depcze mu po piętach. Tak naprawdę bowiem nie jest tym, za kogo się podaje, a jego skromna fortuna została pozyskana w niezbyt uczciwych okolicznościach. Mężczyzna stale lawiruje pomiędzy dawnymi a nowymi problemami, czasami o włos mijając się z demaskacją.
Autorka tak skomponowała fabułę, by pomiędzy kolejnymi rozdziałami dać czytelnikowi szansę zapoznania się z faktami na temat odkryć medycznych. Dzięki temu poznajemy historię lekarskich sław XIX wieku i ich wynalazków, a są to opowieści, od których czasami włos się jeży na głowie.
Znieczulanie eterem, walka o higienę pracy, tworzenie pierwszych szczepionek – to niesamowicie ciekawe tematy, za którymi kryją się prawdziwi, zdeterminowani naukowcy, lekarze. Ich niektóre osiągnięcia są znane głównemu bohaterowi, ale procedura wprowadzania nowości w szpitalu, w którym pracuje, okazuje się być niezwykle trudna. Na szczęście Bogumił ma przyjaciela – również lekarza – który rozumie go i udziela stosownego wsparcia.
Ma też powiernicę i tłumaczkę zagranicznej korespondencji między lekarskimi sławami – to Augusta, siostra żony, stara panna interesująca się medycyną. Wątek Augusty jest dla mnie bardzo trafiony – nie od dziś wiadomo, że kobietom trudniej osiągać zawodowe sukcesy, a w czasach Bogumiła było to po prostu niemożliwe. Determinacja Augusty może budzić podziw oraz skłaniać do refleksji o tym, jak trudno walczyć z przyzwyczajeniami, stereotypami…
Więcej nie zdradzę, powiem jedynie, że powieść Ałbeny Grabowskiej to świetna lektura na czas pandemii. Zapewnia rozrywkę i dawkę czytelniczego napięcia, a poza tym kieruje myśl w stronę medycznych faktów, które zrewolucjonizowały tę dziedzinę nauki. Osiągnięcia, które dzisiaj uznajemy za oczywiste – ba! – bez których nie wyobrażamy sobie medycznej opieki, sto, dwieście lat temu wprowadzano w atmosferze krytyki i skandalu.
Jest jakąś gorzką ironią fakt, iż niegdyś szanowani profesorowie analizowali schorzenia, badając zmarłych i tymi samymi dłońmi dotykając żywych, acz chorych ludzi. Rąk nie myto, nie było takiej potrzeby, a narzędzia służące do operacji po prostu wycierano w brudne fartuchy. Dziś na każdym kroku widzimy nakazy: „umyj ręce”, „zdezynfekuj dłonie” i nadal niektórzy nie wierzą, że to, co na dłoniach przenosimy, bywa groźne i czasami może zabić.
Agata Bednarczyk