Królestwo fantazji                                

 MIĘDZI NAMI DZIECIAKAMI 

Przyjrzyjcie się uważnie zdjęciu, które ilustruje niniejszy tekst. Jest dość stare, ma już ponad 20 lat. W jedną listopadową sobotę bardzo podobne zdjęcie pstryknęłam mojej córce i jej przyjaciółkom. Historia zatoczyła koło.

Wraz z powrotem do szkół dzieci, stęsknionych za kolegami tym mocniej, im dłuższa była rozłąka z powodu panującej wokół epidemii, wrócił sezon na świętowanie urodzin nie tylko z najbliższą rodziną. Tak też się stało w klasie mojej córki. Pomalutku zaczęły spływać pierwsze zaproszenia – do sali zabaw, do parku trampolin…

Wiedziałam, że w tym roku nie uda nam się już uniknąć tematu urodzinowej imprezy dla koleżanek, w końcu 9 lat to  poważny wiek. Choć urodziny organizowane przez profesjonalistów są na pewno bardzo kuszącą opcją (do dziś wspominam, jak w wieku lat 8 poszłam do koleżanki na urodziny zorganizowane w restauracji McDonald’s), to ja jednak mam wielki sentyment do świętowania w domu i chciałam, żeby te pierwsze urodziny naszej córki dla koleżanek miały właśnie domowy charakter. Tylko co tu zaproponować, żeby nie było nudno?

Poratowało mnie zdjęcie, które teraz mogą obejrzeć również czytelnicy „Monitora”. Kiedyś, będąc jeszcze w podstawówce, miałam w domu cudowne pidżama party dla koleżanek z klasy. Wszystkie byłyśmy w strojach nocnych, miałyśmy niezbędne atrybuty śpiochów i bawiłyśmy się fantastycznie.

Był tort, gry planszowe i mnóstwo śmiechu. Wspominam z rozrzewnieniem do dziś, a siła tego wspomnienia była tak wielka, że przekonała do organizacji podobnej imprezy moją córkę. I teraz ona ma swoje własne zdjęcie z pidżama party i swoje piękne wspomnienia, które być może ożywi za pięć, dziesięć, piętnaście lat.

Co chcę przekazać szanownym czytelnikom za pomocą powyższego przykładu? Że stare nie znaczy nieatrakcyjne, a domowe – nudne. Że warto być twórczym, warto czasem coś samodzielnie wymyślić, a w domu można wyczarować nawet królestwo śpiochów. Często bowiem nie ogranicza nas brak środków lub miejsca, ale brak wyobraźni.

Natalia Konicz-Hamada
Zdjęcie: archiwum rodzinne

MP 12/2021