BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI
Kiedy usłyszałam, że Sejm ustanowił najbliższe dwanaście miesięcy Rokiem Romantyzmu Polskiego, pomyślałam o tych wszystkich biednych uczniach, którzy jeszcze bardziej doświadczą trudów zrozumienia tej szczególnej dla Polski epoki.
Nie ulega wątpliwości, że dorobek artystyczny i literacki polskiego romantyzmu jest szczególnie wartościowy – każdy chyba czytał Mickiewiczowskie „Dziady” czy „Pana Tadeusza”, zaśmiał się nad „Zemstą” Fredry, zamyślił, słuchając utworów Chopina. No właśnie – wybitne dzieła, po wielokroć omawiane w szkole, wyuczone na pamięć i najczęściej nielubiane za młodu.
Ich zrozumienie przychodzi dopiero z wiekiem, podobnie jak ciekawość, jacy to byli naprawdę nasi narodowi wieszcze, jak radzili sobie w życiu, co ich inspirowało. Postanowiłam to sprawdzić i niezwłocznie kupiłam najnowszą książkę Iwony Kienzler „Mickiewicz. Miłości i romanse”. I to był bardzo dobry wybór.
Chociaż tytuł sugeruje, iż tematem publikacji jest życie uczuciowe wieszcza, Iwona Kienzler zadbała, byśmy z zaciekawieniem śledzili pełne zawirowań losy Adama Mickiewicza od narodzin aż do niespodziewanej śmierci. Jest więc nie tylko o miłościach i miłostkach, ale przede wszystkim o zwykłym życiu naszego romantycznego poety, o jego zmaganiach z biedą, depresją, o reakcji na wybuch powstania listopadowego i nudnym życiu w Lozannie. Czyta się te historie szybko i z zainteresowaniem, może dlatego, iż autorka ma dar opisywania tylko najistotniejszych szczegółów, pozwalając czytelnikom „domalować” sobie resztę w wyobraźni.
Mnie zainteresowały szczególnie dwa okresy z życia Mickiewicza. Pierwszy to okres młodości, kiedy zaangażowany w działalność wileńskich stowarzyszeń dopiero wypływał na szerokie wody literackich osiągnięć. Ze spostrzeżeń Iwony Kienzler wynika, że niełatwo mu było rozwinąć skrzydła – pochodził z niezamożnej rodziny i niedostatek towarzyszył mu przez większość młodzieńczego życia.
Pierwsza praca nauczyciela w Kownie również nie poprawiła jego sytuacji – Adamowi było tak ciężko – także psychicznie – iż najbliżsi przyjaciele nie powiadomili go nawet o śmierci matki. Z wielu opresji ratowały poetę kobiety, zauroczone może nie tyle urodą autora „Dziadów”, co jego elokwencją i oczytaniem. Musiał być Adam dobrym towarzyszem do rozmów i długich spacerów, bowiem z potrafił wytworzyć partnerkami szczególne więzi.
Drugi etap życia wieszcza, który zwrócił moją uwagę, to miesiące tuż przed śmiercią i sama śmierć. Kilka hipotez, dlaczego Mickiewicz zmarł przedwcześnie, do dziś nie znalazło ostatecznego potwierdzenia. Autorka opisuje je z dużą wnikliwością, byśmy sami mogli przyjrzeć się tej niejasnej karcie z biografii autora „Ballad i romansów”. Czy pokonała go zakaźna choroba? Czy ktoś maczał w tym palce? A może Mickiewicz był szpiegiem i dla kogoś stał się po prostu niewygodny?
Muszę powiedzieć, że po lekturze książki Iwony Kienzler zupełnie inaczej spojrzałam na naszego narodowego wieszcza. Łatwiej zrozumieć czasami zawiłe meandry twórczości poety, gdy za linijkami tekstu widzi się człowieka z krwi i kości, mężczyznę żywo reagującego na przyrodę, muzykę i kobiece wdzięki, ale miewającego zarazem okresy zniechęcenia i depresji.
Zaciekawiło mnie też, jak bardzo potomkowie Mickiewicza próbowali zacierać ślady jego niedoskonałości – rozmaite listy do kochanek, fragmenty pism itp. Wieszcz miał być nieskazitelny, idealny. Dobrze się stało, że badacze odnaleźli jednak dowody na to, że Adam oprócz oczywistego talentu miał przywary zwykłego śmiertelnika – lektura jego uczuciowej biografii staje się jeszcze bardziej pasjonująca.
Agata Bednarczyk