ROZMOWY Z NINĄ
Hejka, to znowu ja, wasza Nina. Tym razem już w bardzo przedwakacyjnym nastroju. W końcu doczekałam się długich dni i krótkich nocy. Słońce grzeje jakoś mocniej i po prostu chce się żyć – jak kiedyś śpiewała mama w jednej piosence, którą stworzyli ciocia Gosia i wujek Stano.
No a co takiego wydarzyło się ostatnio w moim środowisku? Otóż stał się mały wielki cud. Nasz najmilszy ośrodek opieki, do którego uczęszczam w każdy roboczy dzień, odwiedziła pani prezydentka! Tak, tak, prezydentka Słowacji! Dla nas wszystkich to było bardzo emocjonujące wydarzenie, ponieważ – uznajcie sami – nie często zdarzają się takie wizyty. Pani prezydentka przybyła o 9 rano i mogła poświęcić nam godzinę swojego cennego czasu.
Mój kolega z innej grupy przywitał ją pięknymi kwiatami oraz… uściskiem. Pomimo tego, iż kontakt fizyczny z panią prezydentką jest podczas takich odwiedzin zakazany, to mój kolega ją bardzo serdecznie objął, a ona najwyraźniej się z tego ucieszyła. Potem były śpiewy, tańce i wspólna biesiada. Pani prezydentka odwiedziła też różne oddziały w naszym ośrodku. Nie pominęła ani tego naszego. U nas to było inaczej, niż u innych.
Nie przywitaliśmy jej gorącym uściskiem ani wesołą piosenką. Być może mogła się czuć niezauważona, ale na szczęście jedna z terapeutek podała taki specjalny mówiący przyrząd jednemu z moich kolegów, na którym było nagrane przywitanie specjalnie dla niej.
Kolega nacisnął guzik i wszyscy usłyszeliśmy miły kobiecy głos, który jakoś nie pasował do chłopca trzymającego urządzenie, ale to nikomu w tym momencie nie przeszkadzało. Było jasne, że to sytuacja wyjątkowa, a pani prezydentka świetnie się w całej sytuacji odnalazła, dziękując za niezwyczajne przywitanie.
Kilka dni później moja mama rozmawiała z jedną z pracownic naszego ośrodka i dowiedziała się, iż pani prezydentka wcześniej nigdy nie była w ośrodku dla ludzi niepełnosprawnych. Było to dla niej bardzo wzruszające doświadczenie, ponieważ do tej pory odwiedzała ośrodki dla seniorów, a te nasze były tak trochę na uboczu.
Teraz o nas wie więcej ludzi, ponieważ pani prezydentka pokazała nas światu na swoim profilu pewnego portalu społecznościowego. Ja tam byłam sercem i duszą, ale niestety nie mogłam fizycznie uczestniczyć w tym pięknym wydarzeniu. Spałam w domu po trudnej nocy, zmęczona atakami epilepsji.
Nie szkodzi, może jeszcze i mnie nadarzy się okazja nacisnąć guzik w obecności pani prezydentki!
Nina
Zdjęcia: Instagram, Ewa Sipos