post-title Buty dla ukochanego

Buty dla ukochanego

Buty dla ukochanego

 BLIŻEJ POLSKIEJ KSIĄŻKI 

Czy w wyborze książek sugerujecie się nagrodami, które one otrzymały? Jest rzeczą oczywistą, iż tytuły wyróżnione jakimiś prestiżowymi wyróżnieniami najzwyczajniej w świecie sprzedają się lepiej. Chcąc być na bieżąco i czytać to, o czym wszyscy mówią, wnikliwie śledzę najważniejsze literackie konkursy. Gdy więc jesienią 2023 r. kapituła Nagrody Literackiej „Nike” ogłosiła listę nominowanych do tejże nagrody autorów, z radości aż zatarłam ręce, bowiem znalazła się pośród nich autorka, którą szczególnie cenię.

Bardzo lubię Zytę Rudzką i jej arcyciekawe powieści, z których ostatnia – intrygująco zatytułowana: „Ten się śmieje, kto ma zęby” – spodobała mi się szczególnie. Jeszcze większa była moja radość, kiedy to w listopadzie na uroczystej gali ogłoszono, iż Nike przyznano właśnie tej pozycji, a ponadto została ona książką roku.

Bohaterką powieści jest Wera, fryzjerka, niegdyś właścicielka zakładu strzyżenia męskiego, obecnie kobieta, ledwo wiążąca koniec z końcem. W jej codzienności problemy pojawiają się lawinowo – począwszy od utraty pracy, a skończywszy na śmierci męża dżokeja.

Wera za wszelką cenę stara się utrzymać na powierzchni, a co więcej pragnie pochować ukochanego tak, aby jego ostatnia droga nie była naznaczona biedą i beznadzieją, codziennymi towarzyszkami jej egzystencji. Ostatnie lata, w czasie których Dżokej stopniowo usuwał się z życia, były dla niej szczególnie niepomyślne.

Z mieszkania wynosiła więc po kolei wszystkie wartościowe rzeczy, aż w końcu zostały jedynie jeździeckie trofea męża. Tych pozbyć się najtrudniej. Poprzez strony powieści wędrujemy więc z Werą do miejsc, w których można dostać trochę grosza, poznajemy też ludzi, z którymi kiedyś łączyły ją przyjaźnie lub różne inne relacje.

W ciągłym ruchu, niespokojnej krzątaninie słuchamy pięknej opowieści bohaterki o początkach jej znajomości z Dżokejem i innych związkach, o sensie jej istnienia – fryzjerskiej robocie. Na pierwszy plan wysuwają się jednak buty, które nie mogą być byle jakie, ale oryginalne i wysmakowane.

Przynajmniej tyle należy się mężczyźnie, który rozkochał w sobie naszą bohaterkę, dzieląc czas pomiędzy nią a życie w stajniach i na gonitwach. Ostatnie buty Dżokeja – w ich poszukiwaniu kobieta zajdzie w niejedno miejsce, z którym łączą ją trudne wspomnienia.

Urok tej całej historii tkwi w prawdziwości Wery. Czytając powieść Zyty Rudzkiej czułam się, jakbym siedząc gdzieś w dworcowej poczekalni, słuchała historii przypadkowej współtowarzyszki podróży, która przysiadła obok i zaczęła opowiadać o swoim życiu, miłości, pożądaniu, pasji.

Obcej osobie łatwiej jest się zwierzyć, a potem odejść i dalej pchać wózek własnych bolączek i zmartwień. Zwłaszcza jeśli się jest kobietą doświadczoną, zmęczoną i rozczarowaną życiem, ale zarazem silną i konkretną. Ta siła to efekt plątaniny przeżyć i doznań, momentów, kiedy to ludzka nienawiść zmusza bohaterkę do podejmowania decyzji ważnych dla niej samej, ale nie zgodnych ze społecznymi oczekiwaniami. Taka jest Wera, która kiedyś była Weroniką, ale przyszedł moment, gdy należało podkreślić swój twardy charakter.

Być może niektórych czytelników zaskoczy lub zaszokuje bezpośredni sposób wyrażania się głównej bohaterki. Według mnie ten język znakomicie podkreśla jej charakter i stosunek do życia. Prosty, bez szczególnych metafor, taki swoisty uliczny slang, którym opowiedzieć się da wszystko, co najważniejsze. W tej historii inaczej być nie mogło – miłość i śmierć, czyli dwa bieguny ludzkiej egzystencji, a pomiędzy nimi kobieta z obolałymi nogami, która w soczystym stylu wciąż pragnie i pragnie więcej…

Agata Bednarczyk

MP 1/2024