Kościół pw. Najświętszego Serca Jezusa stoi na największym w całej Słowacji placu! Miał być poświęcony w 1949 r., ale stało się tak czterdzieści lat później. Kamień węgielny pod budowę położył w 1943 r. prezydent Jozef Tiso. Dziś – tak jak to było w zamierzeniach ojca miasta Tomaša Bati – góruje nad Partizánskiem, zamykając jego główny plac, ale wcześniej, przez około pół wieku był celowo zasłonięty budynkiem mieszkalnym! Wnętrze tego kościoła zdobią rzeźby znanego artysty Tibora Bartfaya – męża naszej rodaczki Danuty Bartfayovej.
W ubiegłym roku przedstawiliśmy Państwu na łamach „Monitora“ (nr 5/2023) miasto Partizánske, po którym oprowadzała nas Miriam Miková, aktywnie działająca na jego rzecz w różnych organizacjach pozarządowych. Jednym z punktów na naszej trasie był kościół pw. Najświętszego Serca Jezusa. Opis tego, co widzieliśmy, o czym opowiadał nam ksiądz Vladimir Farkaš, przynosimy teraz.
Wyświęcony po 40 latach
Przypomnijmy, że Partizánske (dawniej Baťovany) to miasto, którego projekt powstał w 1938 r. Chodziło o wybudowanie na zielonej łące przemysłowego miasta, w którym powstać miała fabryka słynnego producenta obuwia Tomaša Bati. Wokół niej zrodziło się więc całe miasto ze wszystkimi udogodnieniami. A skoro powstały domy mieszkalne, sklepy, kino, dom kultury, miał być tu także i kościół.
Jego projekt wykonał Vladimír Karfík, architekt ze Zlina. Projekt ten powstał z myślą o kościele, który miał stanąć w 1937 r. w Otrokovicach. Tak się jednak nie stało, więc po przeróbkach wykorzystano go do budowy kościoła w Baťovanach (dziś: Partizánske). Prace trwały w latach 1943 – 1949.
Kamień węgielny pod budowę poświęcił w 1943 r. bańskobystrzycki biskup Andrej Škrábik w obecności prezydenta Jozefa Tisy. Oficjalne poświęcenie dokończonej budowy było zaplanowane na maj 1949 r., ale reżim komunistyczny to uniemożliwił. Na akt ten trzeba było czekać aż 40 lat! Stało się tak 2 września 1989 r.
Kłody komunistyczne
Komunistycznych kłód rzucanych pod nogi było więcej. Na przykład kościół miał być pod wezwaniem Świętego Tomasza, ale ponieważ to imię za bardzo kojarzyło się z imieniem Tomaša Bati, czyli w mniemaniu komunistów burżuja, kościół musiał zmienić patrona, dlatego nosi nazwę Najświętszego Serca Jezusa.
Przed kościołem komuniści postawili blok mieszkalny, co wyraźnie naruszyło plan architektoniczny miasta. „Było to celowe, by kościół zasłonić, przy czym kościół ten był dominującym budynkiem na tym olbrzymim placu“ – mówiła Miriam Miková. Na szczęście zmiany ustrojowe przyniosły także zmiany architektoniczne i dziś plac ten, zgodnie z planami, znów zamyka piękny, imponujący, lśniący bielą kościół.
Oświetlone krzyże
„Dla mnie to jeden z najpiękniejszych kościołów na Słowacji. Co ciekawe, w środku nie ma centralnego światła, oświetlenie znajduje się w krzyżach“ – zwróciła naszą uwagę Miriam Miková, a ksiądz Vladimír Farkaš dodał, że zamiast centralnego oświetlenia są jedynie dwa reflektory na stropie, reszta to podświetlana droga krzyżowa.
„Krzyże i oświetlenie w nich zostały odnowione, bo po 70 latach użytkowania trochę buczały, ale forma oświetlenia została zachowana“ – sprecyzował ksiądz. Co ciekawe, kościół jest też pięknie oświetlony światłem dziennym. „Funkcjonalizm jest bardzo praktyczny i ponadczasowy“ – zachwalał jego nowoczesność gospodarz, zwracając także naszą uwagę na marmurowe słupy.
Z deszczu pod rynnę
Historia tego kościoła była burzliwa, jego losy przeplatały się bowiem z ideologiami – nazistowską i komunistyczną – co katolikom nie sprzyjało. „Kościół budowano podczas wojny, kiedy był gotowy, jego poświęcenie zaplanowane na 1949 r., ale potem je odwołano“ – opowiadał ksiądz, który dodał, że i tak został on wtedy poświęcony, ale tajnie, przez księdza Mateja Zaťkę. „Ideologia komunistyczna miała za cel wyeliminować katolicyzm, choć po wojennym nacjonalizmie jeszcze nie zdążono się otrząsnąć, czyli to było tak, jakby dostać się z deszczu pod rynnę“ – wyjaśniał nasz przewodnik.
Pandemia
W 20-tysięcznym mieście znajduje się siedem parafii, obok siebie żyją katolicy i ewangelicy, współpracę sobie chwalą. „Nie działamy przeciwko sobie, wręcz odwrotnie“ – mówił ksiądz i wspomniał niedawną epidemię koronawirusa, która wiernych bardzo scaliła, choć w mieście dała się bardzo we znaki. „Bardzo dużo ludzi tu zmarło, dlatego postawiliśmy przed kościołem krzyż, który ma przypominać o ofiarach pandemii“ – powiedział.
Rzeźby Tibora Bartfaya
Wnętrze kościoła jest unikatowe, także za sprawą rzeźb drogi krzyżowej autorstwa słynnego rzeźbiarza Tibora Bartfaya. Gospodarz świątyni zwrócił naszą szczególną uwagę na dwie stacje: na jednej z nich Chrystus idzie z lewej strony w prawo, na drugiej odwrotnie.
„To każe nam myśleć, że za całością nie stał mistrz Tibor Bartfay“ – domniemywał ksiądz, dzieląc się z nami przypuszczeniami, że być może rzeźby wykonywali ojciec i syn. Ale zaraz po śmierci artysty, w rozmowie z 2015 r. dla słowackiego czasopisma Život córka Tibora Bartfaya, Halina Barfayová, mówiła: „Wykonał całą pracę rzeźbiarską oraz ozdoby w kościele, rzeźbę Chrystusa z dwunastoma apostołami, drogę krzyżową, zdjęcie Chrystusa z krzyża, rzeźbę Panny Marii, reliefy świętej rodziny“.
Wówczas też podkreśliła, że dzieła powstawały, gdy jej ojciec był 27-letnim studentem, a prace trwały dwa i pół roku „Zawsze twierdził, że to było jego najszersze i najbardziej kompleksowe dzieło“ – twierdziła córka, dodając, że za jego wykonanie ojca przez dziesięć godzin przesłuchiwało ŠtB. Na szczęście w prace, znajdujące się wewnątrz kościoła, nie ingerowano.
Koloryzowanie oryginału
Ingerencji dopuszczono się jednak w momencie, kiedy część dzieł przemalowano na inny kolor. „Ktoś wpadł na pomysł, żeby droga krzyżowa była kolorowa. Owszem, potem ktoś poszedł po rozum do głowy i prace niby upiększające zatrzymano, ale tych stacji drogi krzyżowej, które przemalowano, nie dało się już przywrócić do wcześniejszego koloru“ – powiedział ksiądz.
Tłumaczył też, że farbę próbowano zeskrobać, ale by dzieła nie uszkodzić, pozostawiono je, dlatego kolorystycznie odbiegają one od stonowanego oryginału. Dodał też, że w 1999 r. kościół odwiedził Tibor Bartfay z żoną. Mistrz chciał odkupić dzieła, ale do transakcji nie doszło. „To są takie mistrzowskie dzieła, że przed nimi klękają nawet ateiści!“ – skwitował ksiądz.
Małgorzata Wojcieszyńska, Partizánske
Zdjęcia: Stano Stehlik