KINO OKO
Sześcioodcinkowy serial wzruszeń, napięć, scen przepojonych miłością, zmęczeniem, ale i śmiechem – czasami przez łzy – gwarantują Państwu „Matki pingwinów”. Ciekawy scenariusz, klimatyczne zdjęcia, profesjonalna reżyseria, a przede wszystkim naprawdę dobrze zagrane role to niewątpliwe atuty.
Najważniejsze w każdym odcinku są emocje, przeżycia dzieci i ich rodziców. Muszą oni radzić sobie z często trudnymi do przewidzenia sytuacjami. „Matki pingwinów” to serial dwóch wrażliwych reżyserek Klary Kochańskiej-Bajon i Jagody Szelc.
Obie mają już na swoim koncie po kilka filmów, więc w serialowej formie poruszają się bardzo sprawnie. Temat jest psychologicznym wyzwaniem, bo opowiada o dzieciach niepełnosprawnych ruchowo i dotkniętych spektrum autyzmu. Sytuacji konfliktowych w takich życiowych sytuacjach nie brakuje. Ważne, by wiedzieć, jak reagować, kiedy natychmiast pomagać, a kiedy tylko dyskretnie wspierać.
Jak poruszać się w tym często wyizolowanym, pełnym napięć świecie, czy na przykład pójść w góry na wycieczkę z chłopcem na wózku inwalidzkim (tak jak w serialu), żeby dać mu szansę na niezwykłe przeżycie, czy też izolować od wyzwań dzieci, które odczuwają otaczający ich świat inaczej, jako nienormatywne, atypowe, w spektrum autyzmu.
Masza, mama siedmioletniego Filipa, jest zawodniczką MMA, twardą, wysportowaną, nieustępliwą młodą kobietą, która nie może zrozumieć, dlaczego otoczenie uważa, że jej syn ma jakieś problemy, skoro ona tego nie dostrzega. Kiedy dostaje orzeczenie psychologów o autyzmie chłopca, nie umie i nie chce pogodzić się z postawioną diagnozą. Wstydzi się odmienności syna i ukrywa ten problem w swoim środowisku sportowym.
Z trudem przyjmuje pomoc innych matek, które też zmagają się z różnymi problemami swoich atypowych dzieci. Masza więc bardzo powoli i na nowo musi układać swoje życie. Kiedy znajduje odpowiednią szkołę dla Filipa, uczy się razem z nim pokonywać trudności, o których wcześniej nie miała pojęcia. Otwiera to przed nią nowy świat, obcy, który powoli będzie stawał się jej życiową przestrzenią.
Serial ma wiele wątków, bo każdy odcinek opowiada inną historię. Stąd taka różnorodność ról, które stanowią o sile tej filmowej opowieści. Na pewno zapamiętacie Państwo odtwórczynię roli Maszy, mamy Filipa, czyli Maszę Wągrocką, młodą, ambitną aktorkę, która na potrzeby serialowe trenowała intensywnie walki MMA. Jest autentyczna w swych sportowych pasjach, a równocześnie wspaniała w relacjach ze swoim filmowym synem Filipem.
W serialu grają dzieci z niepełnosprawnościami i z atypowymi osobowościami. Na planie, w trakcie zdjęć poza ekipą realizacyjną wspierali ich psychologowie, pedagodzy, lekarze i zawodowi aktorzy. Tatianę, matkę chłopca na wózku, gra Magdalena Różczka. To poruszająca rola, pełna wewnętrznych napięć i niepokojów. Wzrusza niezwykła symbioza świetnej aktorki z chłopcem dotkniętym porażeniem neurologicznym.
Bardzo ciekawa jest też rola Barbary Wypych jako Uli, bardzo zaangażowanej matki, która chce, by o problemach tych specyficznych dzieci wiedzieli wszyscy, więc relacjonuje każde zdarzenie w mediach społecznościowych. Ula jest ciepła, bezpośrednia i dość naiwna, ale oddana sprawie.
Aktorska perfekcja Barbary Wypych urzeka. Ze scenariuszowym zaangażowaniem wpisana jest w serial też rola Jerzego – samotnego ojca, którego gra Tomasz Tyndyk. Walczy on o szczęście swojej córki i buntuje się przeciwko własnej zaborczej matce. Ta czwórka bohaterów znajduje w serialu przyjazne porozumienie.
Reżyserki (i scenarzystki) pracowały nad serialem wnikliwie. Jedna z nich, ma synka z atypowymi zrachowaniami, więc – jak przyznała – wykorzystała własne doświadczenia i przeżycia do opowiedzenia filmowych historii. Serial zrealizowano z kunsztowną reżyserską wrażliwością, ale i z poczuciem humoru. Warto i na to zwrócić uwagę. Namawiam więc do obejrzenia „Matek pingwinów”, które należą od dwóch miesięcy do topowej czołówki na Netflixie.
Alina Kietrys