Dwa słowa o eponimach

 OKIENKO JĘZYKOWE 

Kiedy w poprzednim numerze MP w rubryce „Retrohity” ukazał się artykuł dotyczący dżinsów i rifli, adidasów i botasek itd.,poczułam się zobowiązana do zabrania głosu, bowiem tego typu nazwy pospolite, utworzone zostały od nazw własnych, a zatem to nic innego jak eponimy.

Autor artykułu rozważał owe słowa w kontekście porównawczym, przywołując równoległe nazwy polskie i słowackie wybranych produktów, ale może dobrze będzie, jak na temat ogólnych procesów tworzenia tego typu nazewnictwa wypowiem się i ja – z punktu widzenia lingwisty.

Całą istotę zjawiska oddaje sam termin „eponim”, znaczący tyle co ‘dawca imienia, nazwy’. Słowo pochodzi z języka greckiego, bo już w starożytności wykorzystywano ten typ słownictwa. I niech za przykład posłużą imiona wysokiej rangi urzędników (w Atenach – archonta, w Sparcie – efora, w Rzymie – konsula), za pomocą których oznaczano ich kadencje, czyli eponimaty.

Eponimami są też nazwy własne, powstałe na bazie innych nazw własnych. Już w starożytności funkcje eponimiczne miały imiona herosów, którymi nazywano różne obiekty toponimiczne, czyli miasta, osady, regiony. I tak np. nazwa miasta Aleksandria pochodzi od imienia Aleksandra Wielkiego, którego uważa się za założyciela tej egipskiej metropolii.

Tymi ostatnimi eponimami zajmować się tym razem nie będziemy. Całą uwagę poświęcimy natomiast przykładom wyrazów, które eponimami są i które są częścią naszego słownictwa codziennego.  Oczywiście nie będą to adidasy czy botaski, bo o nich pisał mój redakcyjny kolega w marcowych „Retrohitach”.

Pierwszy eponim to nazwa pewnego urządzenia do kąpieli, które – wg słownika – przepuszcza wodę przez sitko i dzięki temu rozpryskuje ją. Nazwa ta obejmuje też kąpiel pod owym urządzeniem. Wiedzą już Państwo, o które urządzenie chodzi? Tak! To prysznic! Jego nazwa w języku polskim wywodzi się od nazwiska wynalazcy tego urządzenia Vincenta Priessnitza, pochodzącego z ówczesnego Śląska Austriackiego wskrzesiciela hydroterapii.

Ciekawostką jest to, że Priessnitz był analfabetą. Został nawet oskarżony o znachorstwo, ale uniewinniono go, bowiem jego metody leczenia opierały się wyłącznie na stosowaniu wody. Mało tego, w 1830 r. otrzymał od władz austriackich oficjalne zezwolenie na prowadzenie zakładu kuracyjnego stosującego hydroterapię. Zakład ów istnieje do dziś w Lázniach Jeseník, na terenie Czech.

Innym eponimem w języku polskim jest rower.

Jeśli sprawdzą Państwo, jak brzmi nazwa tego pojazdu w innych językach, to okaże się, że w większości nawiązuje ona do dwóch kół lub po prostu koła, np. słow. bicykel, ang.  bicycle, wł. bicicletta, cz. kolo, szw. cykel itp. I tylko po polsku ów dwukołowy pojazd nazywamy  rowerem.

A rower to nic innego jak eponim, powstały od nazwy brytyjskiej firmy „Rover” (ang. rover ‘wędrowiec, włóczęga’), założonej w 1877 r., produkującej napędzane łańcuchem rowery, w których oba koła były takiej samej wielkości. Później owa firma produkowała także samochody, choćby legendarnego Land Rovera. W różnych związkach z innymi koncernami samochodowymi istniała do 2005 r., kiedy to zbankrutowała i została wykupiona przez Chińczyków, od których rok później prawa do nazwy Rover wykupił Ford, a od niego te prawa nabyło indyjskie Tata Motors. Ot, skomplikowana historia…

Już te dwa przykłady pokazują, że wśród eponimów żyjemy, często nie wiedząc o tym. Eponimizacja, czyli owo przejście nazw własnych do nazw pospolitych (lub innych własnych), zwykle łączy się z metaforyzacją znaczenia podstawy eponimu. W tej nowej funkcji (nazwy pospolitej) eponim staje się często symbolem jakichś postaw, zachowań, cech czy pojęć. Ale o tym już przy innej okazji.

Maria Magdalena Nowakowska

MP 4/2025