Grupa MoCarta i gra się samo!

 WYWIAD MIESIĄCA 

Polskiego kwartetu smyczkowego Grupy MoCarta chyba naszym czytelnikom nie trzeba przedstawiać. Na łamach „Monitora“ relacjonowaliśmy jej koncert w bratysławskim Stars Auditorium, który odbył się jeszcze w lutym. Wtedy zapowiadaliśmy wywiad z muzykami: Filipem Jaślarem (pierwsze skrzypce), Michałem Sikorskim (drugie skrzypce), Pawłem Kowalukiem (altówka) i Bolesławem Błaszczykiem (wiolonczela). Panowie po koncercie byli bardzo zadowoleni, wyluzowani, sypali dowcipami, więc rozmowa okazała się samą przyjemnością!

 

Jak to jest wrócić do Bratysławy po dwunastu latach?

Filip Jaślar: Wielka radość, ogromna przyjemność. Byliśmy zaskoczeni, że tak fajnie udało nam się nawiązać kontakt z publicznością w Bratysławie, bowiem Słowacy rozumieją nasz polski język, bo język muzyki jest zrozumiały na całym świecie. Porozumiewaliśmy się z publicznością trochę po polsku, trochę po słowacku i trochę po angielsku. To był piękny wieczór! Jesteśmy pod wrażeniem publiczności, która jest szalenie wrażliwa, bardzo otwarta, chce się bawić i bardzo nas docenia – dziękujemy!

Wszyscy muzycy: Ďa-ku-je-me!

 

Ooo, widzę, że słowacki opanowany? Czego jeszcze nauczyliście się w tym języku?

Filip Jaślar: Hmm, to wszystko! Ale to nam zupełnie wystarczy. (śmiech)

Michał Sikorski: O, przepraszam a Bratislava?

Filip Jaślar: Mamy też wspaniały wiersz, który specjalnie na dzisiejszy koncert napisał Artur Andrus. Artur się urodził w Bieszczadach, w związku z tym w jego rodzinie kontakty ze Słowacją były zawsze bardzo intensywne. Artur zna język słowacki! Tuż przed koncertem napisałem do Artura, że jesteśmy tutaj, w Bratysławie, i spytałem, czy nie ma gdzieś w swoim zbiorze tekstu, którym moglibyśmy zabłysnąć. Bo Artur pisze piękne wiersze, jest też autorem cyklu wierszy, tak zwanych rozpędzających, które wygłasza się na koniec koncertu, typu: „Żono zabierz męża, mężu zabierz żonę, idźcie już do domu, na dzisiaj skończone“. To jest jeden z przykładów wiersza rozpędzającego i my mamy pozwolenie od Artura na wygłaszanie tych wierszy po koncertach Grupy MoCarta. Zapytałem Artura w SMS-ie, czy byłby tak miły i napisał po słowacku wiersz rozpędzający i napisał. Na koniec go zadeklamujemy.

Czy wiedzą Panowie, że w Bratysławie koncertował 6-letni Mozart?

Filip Jaślar: Tak, ja nawet byłem na tym koncercie, fajnie było (śmiech).

Paweł Kowaluk: Ja niestety nie dostałem już biletów, kolega kupił ostatni (śmiech).

Bolek Błaszczyk: Ja się dowiedziałem o tym koncercie już po fakcie, więc bardzo przepraszam (śmiech).

Michał Sikorski: A ja nie lubię Mozarta, więc nie było problemu (śmiech).

Filip Jaślar: Nie lubisz, bo nie znasz. Nie znasz, bo już nie żyje.

Bolek Błaszczyk: Ale Mozart lubi ciebie, więc spokojnie.

 

Potraficie żartować na poczekaniu, czy zatem Wasze skecze to efekt chwili, czy żmudna praca, a my widzimy tylko czubek góry lodowej?

Michał Sikorski: Czubeczek, można powiedzieć.

Bolek Błaszczyk: Na początku to jest żmudna praca, kiedy wszystko trzeba ułożyć, skomponować, zaaranżować i zrobić scenariusz. A potem bawimy się także – tak jak publiczność się bawi, szczególnie tutaj, w Bratysławie, widzowie byli tak spontaniczni, entuzjastyczni, że to się nam udziela. I wtedy gra się samo.

 

Podobno kiedyś natrafiliście na ponurą węgierską publiczność? Na Słowacji jest liczna mniejszość węgierska, nie obawialiście się jej podczas bratysławskiego koncertu? (śmiech).

Filip Jaślar: Wieść się niesie, co? My rzeczywiście mieliśmy nasz pierwszy kontakt z węgierską publicznością bardzo specyficzny, chłodny, wręcz zaskakujący. Publiczność obdarzyła nas dużym dystansem. Ale potem mieliśmy okazję grać serię bardziej udanych koncertów.

Bolek Błaszczyk: Tak, ostatnio udało nam się zagrać w Budapeszcie serię pięciu koncertów w dwa dni w po brzegi wypełnionej sali i tam doszło do przełamania mitu o zimnej węgierskiej publiczności.

Filip Jaślar: To już nas nie dotyczy – cieszymy się.

Bolek Błaszczyk: W Bratysławie dzisiaj, oprócz Słowaków i Polaków – wiadomo, Polacy są zawsze, wszędzie i możemy zawsze na nich liczyć – przyjechała także rodzina austriacka.

Michał Sikorski: I co więcej, wystąpiła w programie! Znienacka.

Bolek Błaszczyk: I była też pewna rodzina z Ameryki, która przyszła na nasz koncert w ramach urodzinowego prezentu.

Michał Sikorski: I gość z Niemiec.

Bolek Błaszczyk: Było bardzo międzynarodowo.

Panów program też jest bardzo międzynarodowy i tak sobie pomyślałam, oglądając ten występ, że mogliby Panowie na początku koncertu poprosić widzów, by na końcu powiedzieli, ile utworów Panowie zagrali. Co Panowie na to?

Filip Jaślar: Myśmy to raz zrobili i okazało się, że publiczność wyłapała więcej utworów niż myśmy zagrali, dlatego już tego nie powtarzamy (śmiech).

 

A ile jest utworów?

Michał Sikorski: Trzy.

Paweł Kowaluk: Michał zna trzy.

Michał Sikorski: Nie, ja znam dwa.

Filip Jaślar: Zagraliśmy około 12 – 13 utworów naszych, grupomocartowych, ale większość z tych utworów składa się z ośmiu, jedenastu cytatów z innych wielkich przebojów muzyki klasycznej i nie tylko klasycznej. Nie wiem, ile dokładnie, ale około setki będzie. Jak to się mówi – usłyszeli państwo kawał dobrej muzyki (śmiech).

 

No i trochę choreografii było!

Paweł Kowaluk: No, to Michał!

Michał Sikorski: Nie, no, nie tylko.

Filip Jaślar: Janusz Józefowicz akurat odmówił.

 

A gdzie się lepiej gra w Polsce czy za granicą?

Filip Jaślar: W Bratysławie najlepiej.

 

Dlatego ostatnio tu byliście dwanaście lat temu?

Michał Sikorski: Oczywiście!

Filip Jaślar: I za dwanaście lat wrócimy!

 

A ja słyszałam, że może za rok w Koszycach?

Michał Sikorski: Ooo?

Filip Jaślar: To takie deklaracje pod wpływem emocji.

Bolek Błaszczyk: To rok wyborczy, to dlatego.

Filip Jaślar: Oczywiście, zawsze chętnie wrócimy.

Sięgają Panowie jeszcze pamięcią do Kreminckich Gagów, podczas których odnieśli Panowie sukces?

Michał Sikorski: Tak, wygraliśmy tam!

Bolek Błaszczyk: Yes!!!

Filip Jaślar: To był pierwszy koncert po wakacjach. Przyjechaliśmy odprężeni, opaleni, zrelaksowani, ale nasza forma instrumentalna była taka powakacyjna – nikt z nas nie ćwiczył po kilka godzin dziennie i nie mieliśmy serii intensywnych prób przed tym koncertem,

Michał Sikorski: Po prostu przyjechaliśmy spontanicznie.

Filip Jaślar: Na miejscu okazało się, że to jest konkurs. Nie przejmowaliśmy się, zagraliśmy i potem się okazało, że wygraliśmy.

Bolek Błaszczyk: Może właśnie dlatego?

Paweł Kowaluk: W podobny sposób reprezentacja Danii zyskała mistrzostwo Europy, bo wróciła prosto z wakacji.

Michał Sikorski: Trzeba odpoczywać.

Bolek Błaszczyk: Morał z tego jest taki, że relaks jest najważniejszy.

 

To dokąd jedą Panowie na wakacje?

Paweł Kowaluk: Właśnie skończyliśmy urlopy, stąd taka nasza fantastyczna forma.

Michał Sikorski: Ale to narciarskie urlopy skończyliśmy.

Filip Jaślar: Pani pyta, dokąd na wakacje? Ja do Bratysławy przyjadę.

Paweł Kowaluk: Ja bardzo chętnie na Słowację przyjadę.

Michał Sikorski: A ja do Koszyc, no bo Filip będzie sprzątał tutaj, a ja będę tam ustawiał krzesełka (śmiech).

 

A jak będą Panowie świętować 30-lecie, które przypada w tym rok?

Paweł Kowaluk: Hucznie.

Michał Sikorski: Normalnie: herbata, serniczek, cztery osoby przy stoliku.

Filip Jaślar: Odbędzie się koncert zatytułowany w ten sposób: „Uroczysty bankiet z okazji 30. urodzin Grupy MoCarta, poprzedzony koncertem“. My zagramy koncert, będą z nami przyjaciele: Zbyszek Zamachowski, Ireneusz Krosny, zespół Czas dla nas i Kasia Pakosińska. A potem nasze honoraria – koledzy jeszcze o tym nie wiedzą – zostaną przekazane na to, żeby był bankiet.

Paweł Kowaluk: Słucham???!

Michał Sikorski: Jak to będzie z tych naszych honorariów, to tego jedzenia nie starczy nawet dla nas.

Filip Jaślar: To ja przyniosę kanapki dla wszystkich.

Michał Sikorski: To ja zrobię sałatkę.

Filip Jaślar: To będzie taki wyraz wdzięczności, bo my bardzo się cieszymy, że publiczność jest z nami od 30 lat. Bardzo dziękujemy, doceniamy i prosimy o jeszcze.

Co w planach? Powstaje jakiś nowy materiał?

Filip Jaślar: Mówiliśmy o tych Kreminckich Gagach, więc to nasza metoda na sukces (śmiech).

Bolek Błaszczyk: Po odpoczynku atakujemy nowe miejsca.

Filip Jaślar: Przygotowujemy program podsumowujący tych 30 lat, z którym ruszymy w Polskę. A może i tu dotrzemy? Chcielibyśmy. Chociaż ten program, który tu pokazaliśmy, to taki najbardziej udany, w którym gramy międzynarodowe utwory z tych naszych 30 lat. Teraz mamy program, w którym opowiadamy o muzyce filmowej i wcielamy się w wielkie postaci filmu.

Bolek Błaszczyk: Program ten nosi tytuł „Ale kino“. To jest nasz polski program, ale myślimy o tym, by go trochę przerobić na wersję międzynarodową. To takie nasze ujęcie muzyki filmowej.

Filip Jaślar: Proszę się dowiadywać (śmiech).

 

Czego Panom życzyć?

Michał Sikorski: Zdrowia.

Filip Jaślar: Zdrowia i jak najczęściej takiej publiczności jak dziś!

Michał Sikorski: Jesteśmy już w takim wieku, że – jak mawia Andrzej Poniedzielski – zamiast nam życzyć zdrowia, trzeba nam życzyć szczęścia.

Filip Jaślar: A Stanisław Tym, składając życzenia mówił: „Zdrowia! A resztę sam kombinuj”.

Panowie, wszystkiego dobrego, zdrowia, szczęścia i jeszcze wszystkiego tego, co sobie życzycie.

Michał Sikorski: Dziękujemy, serdecznie pozdrawia…

wszyscy: …Grupa MoCarta!

Filip Jaślar: To jeszcze wiersz rozpędzający Artura Andrusa:

Cesta domov vedie,
ľudia roztomilí,
môžete si tu sedieť,
my sme už skončili!

 

Małgorzata Wojcieszyńska

Zdjęcia: Stano Stehlik

MP 5/2025