post-title W pięknej willi nad morzem

W pięknej willi nad morzem

W pięknej willi nad morzem

 ROZMOWY Z NINĄ 

Czas tak szybko mija. Naprawdę, trudno uwierzyć, że kolejne lato pomału się kończy. Chyba jestem sentymentalna, bo szkoda mi tego czasu. No i pewnie się starzeję! Dlaczego tak myślę? Bo podobno starsi ludzie wspominają to, co już było, a ja coraz częściej zaczynam wspominać.

 

Nie wiem, dlaczego właściwie to robię. Może dlatego, żeby nie zapomnieć o tym, co było piękne. Do złych wspomnień raczej nikt nie ma ochoty wracać, ale mama mówi, że czasami trzeba. Nawet, jak to boli.

Ja dziś myślami powracam do przyjemnych wakacji, które spędziliśmy we troje w Chorwacji: rodzice i ja – taka fajna kombinacja. Tym razem udało nam się bezstresowo odpocząć w pięknej willi nad morzem.

 

Dom z jacuzzi

Cały dom, taras i jacuzzi były tylko do naszej dyspozycji. Przyznam się, że nie brakowało mi nikogo ani niczego do szczęścia. Rodzice wybrali miejsce tak, aby wszystko było komfortowe. Myślę, że po tylu nieudanych wakacjach nauczyli się dobrze przewidywać, jakie problemy mogą się pojawić ze względu na moją chorobę.

A prawdę mówiąc, wszyscy byliśmy już bardzo zmęczeni i należał nam się odpoczynek. Trwał „tylko” czy „aż” pięć dni. Nie byłam ani razu na plaży, bo to nie dla mnie, ale spędziłam godziny w jacuzzi.

 

W specjalnym wózku

To był prawdziwy relaks! Rodzice pożyczyli dla mnie specjalny wózek, trochę większy od tego mojego, i dzięki niemu mogliśmy zrobić sobie fajną wycieczkę do mojego ukochanego miasta Rovin.

Nie dostałam ataku, jak to się zdarzyło kilka lat temu, gdy całą rodziną odwiedziliśmy to miasto. Tym razem siedziałam sobie wygodnie w wózku i podziwiałam miasto. Rodzice byli szczęśliwi! Widziałam to na ich twarzach!

Nawet byłam w restauracji!

Udało się nam nawet dwa razy pójść do restauracji w naszym ośrodku campingowym –  któryś z rodziców zamówił jedzenie, a jak już było na stole, mogłam wjechać ja w moim wózku. To wszystko dlatego, żebym nie czekała długo, bo mnie czekanie bardzo stresuje. Oczywiście jedli tylko rodzice, bo dla mnie to za duży stres jeść w miejscu publicznym, więc najadłam się wcześniej w domu.

 

Gdyby nie atak

Na szczęście lubię jeździć samochodem, więc nawet podróż nie byłaby dla mnie problemem, gdyby nie atak. Ten przyszedł na kilka godzin przed dotarciem do domu, zatem musiałam wytrzymać resztę podróży z nieprzyjemnym uczuciem bólu głowy i całego ciała.

Ale to już bolesne wspomnienia, a na te teraz nie mam ochoty. Tych kilka dni wakacji było piękne i takie wspomnienia odkładam sobie głęboko, na dno mojej duszy.

Nina
Zdjęcia: Ewa Sipos

MP 9/2023