post-title W Gdyni po raz 49. festiwal polskiego kina

W Gdyni po raz 49. festiwal polskiego kina

W Gdyni po raz 49. festiwal polskiego kina

„Osiecka” w odcinkach

 KINO OKO 

Już wiadomo, że Platynowe Lwy przyznane zostaną w tym roku Wojciechowi Marczewskiemu, reżyserowi zasłużonemu, scenarzyście, producentowi, a także pedagogowi – wykładowcy szkół filmowych w Londynie, Kopenhadze, Berlinie, Łodzi, Warszawie, Katowicach. Jest on twórcą filmów, które ciągle warto oglądać, jak choćby „Ucieczka z kina „Wolność” (Złote Lwy w 1990 r.) czy wcześniej nagradzane „Zmory”, a potem „Dreszcze”, uhonorowano Srebrnym Niedźwiedziem w Berlinie.

Plakat tegorocznego festiwalu to ciekawa, wybrana w konkursie propozycja młodej, bardzo zdolnej graficzki Oli Jesionowskiej.

Święto polskiego filmu startuje w Gdyni 23 września i potrwa sześć dni. Filmowcy będą brali udział w czterech konkursach: Głównym, w którym przyznawane są Złote Lwy, a także konkursach Debiuty, Perspektywy czy Inne Spojrzenie. Do głównego konkursu zakwalifikowano szesnaście filmów, wybranych z pięćdziesięciu jeden zgłoszonych. Zapowiada się dobry poziom.

Poza znanymi już obrazami Szumowskiej i Englerta „Kobieta z…” czy Agnieszki Holland „Zielona granica” spore zainteresowanie budzą premiery: Łukasza Karwowskiego „Dwie siostry”, Magnusa von Horna „Dziewczyna z igłą” oraz film o Jerzym Kuleju, zatytułowany „Kulej. Dwie strony medalu”, którego reżyserem jest Xawery Żuławski czy też obraz Macieja Ślesickiego „Ludzie”, Damiana Kocura „Pod wulkanem” i Adriana Panka opowieść o Simonie Kossak.

Dwadzieścia dziewięć filmów wystartuje w Konkursie Filmów Krótkometrażowych. Będzie więc w Gdyni prawdziwy róg obfitości, o czym Państwa poinformuję szczegółowo w październikowym „Monitorze Polonijnym”.

A na wrześniowe wieczory polecam w Netfliksie trzynaście odcinków serialu „Osiecka”, który budzi ciągłe emocje, choć powstał już cztery lat temu. Ma ten serial zaciętych przeciwników, rzucających gromy na scenarzystów – Macieja Karpińskiego, Macieja Wojtyszkę, Henrykę Królikowską – i reżyserów – Michała Rosę i Roberta Glińskiego – a także na odtwórczynie głównej roli – Elizę Recymbel (młoda Agnieszka) i Magdalenę Popławską (dorosła Agnieszka).

Ma jednak również serial „Osiecka” niemałe grono zwolenników, którzy w tak opowiedzianej historii najsłynniejszej polskiej autorki tekstów popularnych i znanych piosenek (a napisała ich ponad dwa tysiące), pisarki, reżyserki teatralnej, dziennikarki upatrują barwną kronikę obyczajową czasów PRL-u, a ściślej drugiej połowy XX w. Historia Agnieszki Osieckiej jest nieprzeciętna.

Osobowość artystki, życie na własnych zasadach wśród najbardziej znanych ludzi bohemy: świetnych pisarzy, muzyków, aktorów, piosenkarzy, plastyków, reżyserów, a także dziennikarzy i polityków budziła żywe zainteresowanie. Osiecka bywała tam, gdzie miała ochotę, lubiana, hołubiona, budziła prawdziwą zazdrość nieprzeciętnym talentem, wdziękiem i tajemniczością.

Wyzwalała niechęć wśród doktrynerów i wyznawców tzw. moralności społecznej. Nie ukrywała swoich namiętności, żyła (do czasu) pełnią życia, obojętna wobec wielu ważnych osób tamtej epoki. Potrafiła zachwycać delikatnością i mrozić bezpardonową szczerością. Grzano się w jej blasku i chętnie przyznawano do osobistych „relacji z Osiecką”. I tę zmienność, wręcz kalejdoskopowość jej życia znajdziemy w tym serialu.

Każdy odcinek przynosi kolejną opowieść o ludziach, z którymi się spotykała, których kochała lub nie i u których bywała. I te klimaty serial pokazuje dość wszechstronnie, choć niekoniecznie zgodnie z faktografią, co oczywiście wzbudziło żywą reakcję, szczególnie tych bohaterów, którzy uznali, że zostali pokazani w niedostatecznie świetlistej aureoli.

Opowieść zaczyna się w domu rodzinnym Osieckiej, gdzie zadbano o wyksztalcenie późniejszej poetki, potem prowadzi przez czasy studenckie, pierwsze kabarety w PRL-u, miłosne uniesienia (mężczyźni Osieckiej są nadmiernie ważni w tym serialu), potem przez lata sukcesów i kontaktów z tymi, którzy dyktowali, co jest ważne i wartościowe, a co tylko efemerydą. Warto obejrzeć ten serial, by zanurzyć się w czas miniony: w jego koloryt, modę, snobizm.

Dobrze oddano nastrój tamtych lat, ciekawe są kostiumy, wnętrza. Ale aktorsko serial jest nierówny, czasami zbyt cukierkowy, choć obie odtwórczynie roli Osieckiej można polubić. Namawiam, by potraktować tę filmową opowieść o Osieckiej na luzie, bez zbyt wysokich wymagań, a przy okazji posłuchać piosenek Osieckiej – nostalgicznych i chwytliwych, ciągle obecnych i chętnie śpiewanych.

Alina Kietrys

MP 9/2024