„Biała odwaga” filmem o wysokich notowaniach

 KINO OKO 

Marcowe rozdanie Orłów, czyli – jak często się mówi – polskich Oscarów, budzi emocje widzów i filmowców.  To ważne wydarzenie, bo określa jakość polskiego kina w minionym sezonie. Wszak to Polska Akademia Filmowa ogłasza nominowanych.

W tym roku startowały 74 filmy w osiemnastu kategoriach. Piętnaście nominacji zdobył film „Biała odwaga”, który pokonał „Dziewczynę z igłą” Magnusa von Horna i film Xawerego Żuławskiego „Kulej. Dwie strony medalu”. Te dwa ostatnie filmy przedstawiałam już Państwu. Teraz najwyższa pora na „Białą odwagę”. Aktualnie można obejrzeć trzyodcinkowy serial, który powstał niemal równolegle z filmem i jest bardziej rozbudowaną opowieścią zarówno o miłości, jak i o faktach historycznych dotyczących koncepcji Goralenvolk na Podhalu.

Była to nazistowska inicjatywa genetycznego wpisania polskich górali w germańskie pochodzenie. Ten historyczny fakt nie był upowszechniany ani odnotowywany w podręcznikach szkolnych do historii. Goralenvolk to raczej wstydliwy temat, po wojnie uważany jednoznacznie za zdradę Polski. Marcin Koszałka, reżyser „Białej odwagi”, przypomina, że w 1939 r. naziści wjechali do Zakopanego bez żadnej walki, a wcześniej byli już tam Słowacy.

Ten film wzbudził kontrowersje, szczególnie wśród górali, ale nie próbowano, co się czasami przy innych filmach zdarzało, zatrzymać jego rozpowszechniania. „Biała odwaga” trafiła do kina niemal przed rokiem (marzec 2024), a na ubiegłorocznym festiwalu w Gdyni Marcin Koszałka został uznany za najlepszego reżysera właśnie za ten film.

Fenomenem „Białej odwagi” są znakomite zdjęcia i na nie zwracam Państwa uwagę, bo tak pięknie i z ogromny wyczuciem pokazanych Tatr nie widziałam w żadnym polskim filmie. Ich autorem jest Marcin Polar – taternik i grotołaz. Sceny wspinaczkowe towarzyszą pokazywaniu emocji głównego bohatera. Zgodnie z koncepcją reżysera filmowe sytuacje i ujęcia są autentyczne.

Zdjęcia realizowano m.in. na Filarze Kazalnicy i na Mięguszu, a grający główną rolę Filip Pławiak, aktor bardzo sprawny fizycznie (brązowy pas w karate) dzięki znakomitemu wsparciu i treningom z Andrzejem Marciszem osiągnął wysoki poziom umiejętności wspinaczkowych. Plenery do filmu dobierał także Andrzej Marcisz. Dzięki jego topograficznemu, taterniczemu doświadczeniu zdjęcia w „Białej odwadze” mają niezwykłą moc. Cudowne górskie perspektywy są siłą tego filmu, a magiczna siła Tatr po prostu urzeka.

Akcja „Białej odwagi” rozpoczyna się pod koniec lat 30. Znakomity, młody taternik Jędrek Zawrat (ta rola Filipa Pławiaka zasługuje na nominację do Orłów) lubi mocne wrażenia i adrenalinę. Ma niespokojną naturę, jest pełen energii i młodzieńczego buntu, do wspinaczki szuka trudnych podejść. Do szaleństwa kocha też urodziwą góralkę Bronkę. Za tę rolę Sandra Drzymalska dostała już nagrody i także została nominowana do Orłów.

Jednak nie dla Jędrka jest Bronka, ale – zgodnie z wolą rodziny – dla jego starszego brata, poważnego i odpowiedzialnego Maćka Zawrata. Dotknięty do żywego dumny Jędrek wyjeżdża do Krakowa i szuka pocieszania wśród beztroskiej bohemy. Tam właśnie spotyka niemieckiego naukowca Wolframa von Kamitza (ciekawa rola Jakuba Gierszała). To właśnie Wolfram wciska Jędrkowi do głowy teorię, że górale nie są Polakami, bo pochodzą od starogermańskich Pragotów.

Pierwowzorem postaci Wolframa jest autentyczny twórca Goralenvolku Anton Plügl, antropolog, który na Podhalu prowadził badania. Wybuch wojny zmienia Jędrka Zawrata. Chce on namówić brata i inne znamienite góralskie rody do współpracy z niemieckimi nazistami. Maciek jednak, podobnie jak większość górali w Zakopanem, odrzuca te nagabywania. Jędrek, który rozpoczął współpracę z Niemcami, ponoć chciał, by Podhale nie ucierpiało w czasie wojny. Miał też nadzieję, że może odzyska względy Bronki. Jego działania doprowadzają do dramatu obu braci i wikłają zakopiańskich górali w trudne zdarzenia.

Reżyser prowadzi swoją opowieść na wyważonych półtonach, ale potrafi również pokazać ostro gniew, ból i nienawiść. To psychologiczna siła tego wojennego dramatu. Warto obejrzeć ten film, by sprawdzić, czy piętnaście nominacji do polskich Oscarów znajdzie w Państwa oczach uzasadnienie.

Alina Kietrys

MP 3/2025