CZUŁYM UCHEM
Już o tym wspominałem przy okazji Chłopców z Placu Broni. Za młodziaka chodziłem z kolegami na koncerty polskich gigantów rocka, którzy pod wdzięczną nazwą Okocim All Stars Band raczyli nas najwyższej próby dźwiękami. W składzie zespołu można było posłuchać Mietka Mechanika Jureckiego, Jacka Królika, Ryszarda Sygitowicza, Jurka Styczyńskiego, Jacka Krzaklewskiego, Adama Sztabę, Michała Dąbrówkę, czasem Artura Malika.
Wokalistą był Marcin Furmański, jeden z najlepszych głosów w Polsce. Było grubo! Pojawiali się wybitni goście. Bardzo dobrze wspominam udział Krzysztofa Cugowskiego w tym przedsięwzięciu. Próby często odbywały się u nas w Bochni, skąd również pochodzi Furmański, więc siedzieliśmy pod ścianą budynku, w którym przygotowywano program i słuchaliśmy przez tę ścianę, jak to robi pierwsza liga.
Przed jednym z letnich koncertów plenerowych tej formacji kolega Piniu dostał się do garderoby muzyków. Wrócił szczęśliwy z autografami i wspomnieniem, że oto pił wódkę z samym Jankiem Borysewiczem, a pili starannie, bo ze szklanki. Stałem potem pod sceną i bacznie śledziłem improwizatorskie poczynania Borysewicza, czekając aż się wyłoży, bo nie dość, że grał pod wpływem, to jeszcze ze złamanym palcem lewej ręki – tej od gryfu. I wiecie co? Nie wyłożył się! Trzy zdrowe palce śmigały po gryfie, a ten sztywny, zabandażowany, zwyczajnie im nie przeszkadzał.
Znam wielu ludzi, którzy Lady Pank uważają za najlepszy polski zespół rockowy, lecz ja do nich nie należę. Uważam, że to zespół wybitny, ale mam jeden zarzut. Rozumiem jednak, dlaczego wielu tak uważa i nigdy nie dyskutowałem na ten temat z nikim. Jakość broni się sama. Wystarczy posłuchać pierwszego albumu Lady Pank, wydanego w 1983 r. To jeden z najmocniejszych materiałów zarejestrowanych na jednym krążku. Sześć z dziesięciu zawartych na nim utworów dotarło do pierwszego miejsca Listy Przebojów Programu Trzeciego, czego do dziś nikomu nie udało się powtórzyć.
Samo Lady Pank powstało dwa lata wcześniej. Jan Borysewicz i Andrzej Mogielnicki, pracujący wcześniej dla Budki Suflera, postanowili połączyć siły i założyć nowy zespół. To zresztą jest dość ciekawy przypadek, gdy jednym z założycieli zespołu nie był muzyk, ale tekściarz. Początkowo wokalistą miał być Borysewicz, ale Mogielnicki się na to nie zgodził i sprowadził do zespołu Janusza Panasewicza, który wtedy służył w wojsku i był wokalistą wojskowego zespołu Desant. Panasewicz na rock’n’rollowcach nie wywarł wielkiego wrażenia z powodu munduru i krótkich włosów, ale miał świetną dykcję, więc został przyjęty.
Album otwiera Mniej niż zero. Piosenka utrzymywała się na pierwszym miejscu przez cztery tygodnie, dopóki nie zdjęła jej cenzura. SB uznało, że utwór jest komentarzem do zabójstwa Grzegorza Przemyka, co nigdy do końca nie zostało potwierdzone. Kolejna jest Kryzysowa narzeczona – dla mnie jeden z najmocniejszych refrenów w polskim rocku. Dalej Fabryka małp. Trzy superhity na otwarcie albumu! Na stronie B znajdziemy Zamki na piasku, śpiewaną przez Borysewicza ikoniczną balladę Wciąż bardziej obcy i Vademecum skauta i nadal nie są to wszystkie przeboje z płyty.
A mój zarzut? Moja oczywista kropla dziegciu w beczce miodu? Brzmienie The Police. Jestem przekonany, że ten zabieg był zamierzony. Lady Pank nie wypracowało jeszcze swojego stylu, więc aby brzmieć spójnie, wystroili się w cudze piórka. Po latach jednak słucham tego materiału ze świadomością, że chodzi o brzmieniową kalkę. To “pożyczanie” w przypadku Lady Pank stało się zasadą. Ale bądźmy sprawiedliwi, najwięksi tak robią – pożyczać też trzeba umieć.
Łukasz Cupał