Wszyscy jesteśmy nadmorscy

Kolejne dobre wiadomości – otwarto bezpośrednie połączenie lotnicze Bratysława – Gdańsk. Wpisuje się to w trend coraz większego odkrywania przez Słowaków tego, że morze to nie tylko Chorwacja i że polski Bałtyk i polski Gdańsk też są fajne. To połączenie lotnicze to jednak nie tylko turystyka, ale też jeszcze lepsze możliwości współpracy Słowacji z polską branżą morską. Zatem niech to połączenie lotnicze do Gdańska stanie się pretekstem do powiedzenia sobie czegoś więcej o branży morskiej i roli morza w gospodarce i energetyce.

Słowacja jest krajem śródlądowym, sąsiednie Czechy, Austria i Węgry są śródlądowe, nawet Małopolska, Śląsk, Dolny Śląsk, Wielkopolska i Mazowsze z Warszawą nie leżą nad morzem. Słusznie możemy mieć poczucie, że morze i nadmorski charakter są jakimś ciekawym i atrakcyjnym wyjątkiem, ale nie regułą.

Za regułę większość z nas przyjmuje brak obecności morza i myślenia o morzu, a morze wydaje nam się jedynie taką trochę atrakcją i odstępstwem od reguły. Owszem, lubimy jeździć na plaże Chorwacji, Egiptu czy nawet nad polski Bałtyk, owszem wiemy, że Polska leży na terenie od morza do Tatr, ale to morze to wciąż taki trochę dziwoląg. Czy na pewno?

Unia Europejska ma 27 członków, a tylko 5 z nich ma dostępu do morza. To Austria, Czechy, Słowacja, Węgry i Luksemburg. Spośród europejskich państw nieunijnych nad morzem nie leżą Białoruś, Szwajcaria, Serbia, Macedonia Północna, Mołdawia i mikropaństwa (np. Andora, San Marino). Ale nawet one dążą do morskiego statusu: Białoruś tworzyła w 2008 r. własną flotę morską, Mołdawia dzięki współpracy z Ukrainą ma własny port morski na Dunaju w Giurgiulesti.

Czasem pojawia się stary dowcip, w którym delegacja Czechosłowacji przyjmuje delegację radziecką i oprowadza ją po Pradze. „A tutaj mamy Ministerstwo Gospodarki Morskiej”. „A po co wam to ministerstwo, przecież nie macie morza” – dziwią się radzieccy towarzysze. „I co z tego? U was przecież też jest Ministerstwo Kultury” – odpowiadają rezolutni Czechosłowacy.

Żart, suchar, ale czy na pewno? Czechosłowacja akurat miała silną morską flotę handlową w dwudziestoleciu międzywojennym oraz w czasach komunistycznych i to nie był ani żart, ani absurd, ani dziwactwo. Czesi i Słowacy masowo studiowali na naszych uczelniach morskich w Gdyni i Szczecinie i do dziś pływają na statkach.

Do teraz w słowackim Ministerstwie Transportu funkcjonuje departament morski, Słowacja ma swoją banderę morską i nie ma co sobie z tego robić żartów. Transport morski jest podstawą światowego handlu i zaopatrzenia w ropę i gaz. Obecna histeria wokół wstrzymania dostaw rosyjskiego gazu wynika w dużej mierze z tego, że Polska, Niemcy, Chorwacja i Rumunia mogą swobodnie sprowadzać nierosyjski gaz przez swoje morskie gazoporty.

Słowacja, Czechy, Austria i Węgry, zamiast jak dotąd zarabiać na tranzycie, muszą płacić za tranzyt państwom nadmorskim, w tym Polsce. Nadmorskie położenie to nie tylko drinki na plaży w Chorwacji czy Sopocie. To biznes, energetyka i bezpieczeństwo państwa, a kto nie ma dostępu do morza, ten ma problem.

Słowacja nad morzem nie leży i ten problem ma, bo musi korzystać z pośrednictwa państw nadmorskich. I tu uśmiechają się Polska i nasza polska społeczność. Nawet nie zdajemy sobie sprawy z tego, jak bardzo możemy być przydatni i atrakcyjni na słowackim rynku pracy już choćby z samego faktu pochodzenia z kraju nadmorskiego, a ściślej mówiąc, z rozumienia realiów nadmorskich.

Państwa śródlądowe są uzależnione od państw nadmorskich. Nie chodzi tu o plaże i wypoczynek, ale o handel i energetykę, w tym powstające w Polsce morskie farmy wiatrowe i nadmorską elektrownię jądrową. Pojawia się mnóstwo możliwości współpracy – dostrzeżmy je i nie rezygnujmy z nich.

Jakub Łoginow          

MP 3/2025