LISTY DO W.
Moje Kochane Wnusie,
Wiecie oczywiście, że bez dziadków nie byłoby rodziców, a bez rodziców was. A skoro jesteście, to dziadkowie muszą albo musieli być i tylko to jest istotne.
Niby racja, a jednak uważam, że niczego nie wiedzieć o dziadkach byłoby naprawdę wielką szkodą. Przypominałoby to sytuację, kiedy stoi się przed gmachem i nie wie, kto go zbudował. Albo słucha się pięknej muzyki i nie ma pojęcia, kto jest jej twórcą. Jedno i drugie jest możliwe, a jednak…
To dziadkowie jako jedni z ogromnej rzeszy przodków skupiają i dalej przekazują wnukom nie tylko zawarte w genach informacje, dotyczące budowy ciała, koloru oczu i włosów, temperamentu i zdolności, ale też pośredniczą w przekazie historii rodzinnych, tradycji, wartości… W związku z tym mówimy o dziedziczeniu genetycznym i kulturowym, zaś dziadkowie bez wątpienia odgrywają w nim istotną rolę.
Jak więc „powstaje” dziadek?
Przyszły dziadek musi się najpierw, oczywiście, urodzić, potem wyrosnąć, wydorośleć, a w końcu się zestarzeć. Obok zestarzenia się kolejnym niezbędnym warunkiem zostania dziadkiem jest posiadanie wnuków, bo bez nich dziadek nie byłby dziadkiem, a tylko zwyczajnym starym człowiekiem.
Starzenie się i oczekiwanie narodzin wnuków wzajemnie się przeplatają i są mieszanką radości i smutku. Dlaczego smutku?
Przede wszystkim u starzejącego się człowieka dochodzi do szeregu niekorzystnych zmian w zakresie zdrowia i sprawności fizycznej. Spowalniają się też procesy psychiczne i spada odporność na stres. To wszystko sprawia, że pomimo nabytej wiedzy i doświadczenia pozycja zawodowa i społeczna takiego człowieka stopniowo się pogarsza. W efekcie pojawia się zły nastrój, dochodzi też do powolnych zmian charakteru.
Słyszeliście o noweli Ernesta Hemingwaya Stary człowiek i morze? To doskonały portret starego rybaka, w którego głowie ścierają się wspomnienia młodości, siły i profesjonalnego mistrzostwa ze świadomością atakującego ciało i umysł starczego niedołęstwa. Jednak pomimo tego bohater walczy do końca. Nie zdradzę więcej, by nie zepsuć Wam radości z czytania.
Zwrócę tylko uwagę na przyjaźń Santiaga, bo tak się starzec nazywa, z Manolinem, chłopcem z osady. Choć Manolino był dla Santiago kimś obcym, stary kochał go niczym własnego wnuka, zaś chłopiec jak mało kto potrafił docenić jego znajomość rzemiosła. Dla Santiaga był prawdziwym darem, obietnicą, że jego umiejętności nie przepadną bez śladu, że ktoś je zachowa i będzie dalej rozwijać.
Nie wszyscy starzeją się tak, jak Santiago.
Są tacy, którzy „zawieszają się” w swoich młodych latach, udając, że nie dostrzegają zmian zachodzących w świecie, jak bohater filmu The Grump reżysera Dome Karukoskiego (w Polsce wyświetlano go pod tytułem Stary człowiek i może). To historia żyjącego w samotności zrzędy, który gardzi postępem i uważa, że jedyny sposób na życie to ten, który zapamiętał z lat swojej młodości. Ale w końcu dzięki spotkaniu z rodziną syna dochodzi do wniosku, że takich sposobów jest więcej, a zmieniający się świat trzeba po prostu zaakceptować. I wszystko kończy się (jak to w kinie) szczęśliwie. Film doczekał się dwóch udanych sequeli.
Zapewne też spotykacie ludzi, którzy na upływ czasu reagują paniką i wypieraniem. Zaczynają się ubierać i zachowywać jak osoby dużo młodsze i dokonują różnych innych zabiegów, by przekonać otoczenie o swojej rzekomej młodości. Potraficie sobie wyobrazić, że w podobny sposób zachowywałyby się nie jednostki, ale całe społeczeństwa? Taka ucieczka przed rzeczywistością to jeden z wątków powieści Georgi Gospodinowa Schron przeciwczasowy, obsypanej nagrodami, ale w sumie dość dziwnej.
I można by ciągnąć dalej…
Kochani, zazdroszczę Wam, że przeczytanie tych książek i obejrzenie filmów jest ciągle jeszcze przed Wami! Ale nie zapominajcie, że to wszystko dzieła literackiej i filmowej fikcji.
A jak starzenie się może wyglądać w realnym życiu? Spróbuję Wam o tym napisać w następnym liście.
Dziadek