PIĘKNY TRZYDZIESTOLATEK
Tym razem z okazji 30-lecia naszego pisma poprosiliśmy o wspomnienia na temat „Monitora“ naszą długoletnią współpracowniczkę Agatę Bednarczyk.
Kiedy latem 2006 r. zamieszkałam w Bratysławie, nie miałam pomysłu na znalezienie sobie dodatkowego zajęcia. Mąż każdego ranka wyjeżdżał do pracy, a ja zajmowałam się naszymi małymi córkami. Z pomocą przyszła mi Ewa Baltazarowicz, którą poznałam na placu zabaw.
Kiedyś usłyszałam tam rozmowę po polsku i zdecydowałam się podejść do nieznajomej dziewczyny, tłumaczącej coś cierpliwie swojemu dziecku. To właśnie Ewa powiedziała mi, że w Bratysławie jest duża polska społeczność, a – co więcej – jest nawet gazeta dla Polaków i tam mogę poszukać sobie zajęcia. Postanowiłam spróbować.
Z Małgorzatą Wojcieszyńska spotkałam się w jednej z bratysławskich restauracji w centrum. Na spotkanie przyszła energiczna, uśmiechnięta, ale konkretna osoba, która z miejsca ujęła mnie swoją bezpośredniością. Rozmawiałyśmy o życiowych doświadczeniach, o pisaniu i szybko padła propozycja: co byś chciała robić?
Jako że jedną z moich pasji były i nadal są podróże, zdecydowałam się opisywać Słowację okiem osoby, która dotychczas nie miała żadnych słowackich doświadczeń. To był strzał w dziesiątkę! Mimo dwójki szkrabów w aucie, udało się nam rodzinnie objechać praktycznie cały kraj. A ja pisałam, pisałam… i było to coś bardzo przyjemnego.
Czasami bywało odwrotnie, np. dostałam od Małgorzaty kontakt do jednego z redaktorów mieszkających w Koszycach i to on właśnie opisał mi osiedle Lunik IX, które tak zawładnęło moją wyobraźnią, że nie bacząc na ryzyko, postanowiłam zobaczyć je na własne oczy. Był to rok 2007 i sytuacja w tamtym miejscu była naprawdę napięta.

Przez kilkanaście lat tematy moich artykułów oczywiście się zmieniały. Redagowałam rubrykę kulinarną, pisałam o polskich zwyczajach i świętach, opisywałam interesujące wydarzenia i wakacyjne atrakcje. Recenzowałam też polskie książki, co było niezwykłą przyjemnością, bo lubię czytać i wyszukiwanie atrakcyjnych pozycji literackich uważałam za intrygującą misję.
Z ciekawostek dużego kalibru najchętniej wspominam wizytę w TV Polonia, o którą poprosiła mnie Małgorzata. Mieszkałam już wtedy w Warszawie, więc było bliżej – a spotkanie w programie telewizyjnym miało dotyczyć życia Polaków na Słowacji i oczywiście „Monitora Polonijnego” jako magazynu jednoczącego słowacką Polonię. Omówiłyśmy z Małgorzatą treści, które miałam przedstawić, w końcu występ w telewizji to nie byle co…
A wyszło zupełnie co innego! Prowadząca program spontanicznie zaprosiła do studia również mojego męża, którego zabrałam, bo nagranie rozpoczynało się późnym wieczorem i jakoś tak strach mnie obleciał, że sama na nie pojadę…
Rozsiedliśmy się wygodnie oboje, nagranie wystartowało… i po pierwszym pytaniu dziennikarki mój mąż rozgadał się straszliwie – mam nadzieję, że widzowie nie widzieli tych morderczych spojrzeń, które wysyłałam w jego kierunku. Udało mi się przekazać tylko kilka z zaplanowanych informacji, ale i tak byłam dumna, a muszę powiedzieć, że czas na antenie płynie dużo szybciej, na pewno inaczej, niż gdy się taki program ogląda.
Współpracę z „Monitorem” dzielę na dwa okresy: czas mieszkania w Bratysławie i czas po powrocie do domu. Oba dały mi bardzo dużo – z jednej strony mogłam poznać Słowację w stopniu, w jakim nie znam żadnego innego kraju, zjeździć tak wiele dróg, posmakować przez cały rok wspaniałych produktów regionalnych, poznać ludzi, z którymi do dziś mam kontakt, a z drugiej strony, będąc już w Polsce, czułam, że to ważne, aby przekazać ten punkt widzenia, sprawy aktualne, społeczne czy kulturalne.
Czekając na książkowe nowości, śledząc przyznawanie literackich nagród, chciałam, aby czytelnicy – miłośnicy czytania – mogli być na bieżąco tak samo, jak każdy, kto w Polsce udaje się do księgarni i po prostu wybiera to, co wyda mu się interesujące.
Redakcja „Monitora Polonijnego” robi świetną robotę, zawsze podziwiałam idealny balans pomiędzy kwestiami słowackimi, a wiadomościami z Polski. Każdy ogrodnik wie, że dbając o roślinę, trzeba pielęgnować gałęzie, liście i kwiaty, ale nie zapominać o korzeniach i regularnie je podlewać. Tak właśnie jest z „Monitorem” i dlatego magazyn pozostaje ciekawy dla czytelników.
Z okazji tego wspaniałego jubileuszu życzę Małgorzacie Wojcieszyńskiej i wszystkim współpracownikom nieustających pomysłów i inspiracji, ale też docenienia ze strony tych, którzy decydują o jakości życia Polonii – oby zawsze w pełni rozumieli, jak istotne jest wspieranie Polaków za granicą.
Agata Bednarczyk






