post-title Polak o jedynym słowackim powiecie bez koronawirusa

Polak o jedynym słowackim powiecie bez koronawirusa

Polak o jedynym słowackim powiecie bez koronawirusa

Nasz rodak – Przemysław Masio mieszka w jedynym powiecie na Słowacji, w którym nikt nie zaraził się koronawirusem. Mowa o powiecie Medzilaborce, który zamieszkuje ponad 12 tysięcy obywateli, a który znajduje się na wschodzie Słowacji i graniczy z Polską oraz z Ukrainą. Postanowiliśmy więc we wspólnej rozmowie poszukać odpowiedzi na pytanie, na czym polega fenomen tego powiatu.

 

Mieszkasz w jedynym powiecie na Słowacji, w którym nie ma żadnego przypadku zachorowania na koronawirusa. Czym to można wytłumaczyć?

Jeszcze niedawno również Žarnovica była bez zakażeń, teraz jesteśmy jedyni. Burmistrz naszego miasta niedawno odpowiedział żartobliwie przed kamerami jednej ze słowackich telewizji, że dzieje się tak dlatego, bo tutaj ludzie się porządnie modlą o zdrowie.

 

To pociągnijmy ten wątek, żeby dowiedzieć się o tym regionie Słowacji czegoś więcej: ile tu jest wyznań?

To bardzo szeroki wachlarz: od wyznania rzymsko – katolickiego, po grekokatolików, prawosławnych, czy Świadków Jehowy. Sporo tu też małżeństw mieszanych.

 

Jesteś tu jedynym Polakiem, tworzącym właśnie małżeństwo mieszane?

Wygląda na to, że tak, choć od niedawna mam za sąsiada Polaka z Przemyśla, który kupił sobie kawalerkę i od czasu do czasu tu przyjeżdża.

 

W Medzilaborcach żyje się inaczej niż w pozostałych regionach Słowacji?

Życie tu płyne wolniej, mieszka tu sporo starszych ludzi a młodzi raczej stąd uciekają. W normalnych okolicznościach po 18 godzinie nie dzieje się tu nic a niektóre knajpy w mieście czynne są tylko od czwartku do niedzieli.

 

Jak wygląda życie w czasie koronawirusa?

Myślę, że podobnie, jak w innych miastach: panują tu takie same obostrzenia jak gdzie indziej, myjemy ręce, nosimy maseczki. Ale nie tworzą się kolejki przed sklepami, jak widziałem w innych miastach. Mamy tu jedyne Tesco i jeszcze mi się nie zdarzyło, żebym musiał czekać przed sklepem, by wejść do niego. Często żartuję sobie, że tu jest koniec świata, więc nawet wirus tu nie dociera.

 

W powiecie mieszkają też Romowie a wiemy, że w innych regionach Słowacji właśnie w osadach romskich szerzył się wirus. Jak to wygląda u Was?

Są tu dwie osady romskie, w mojej ocenie to około 500 osób. Te osoby były testowane i nie znaleziono żadnego przypadku zakażenia.

 

Jak żyjesz Ty i Twoja rodzina?

Moja żona jest nauczycielką fizyki i bilogii, więc jest obecnie w domu i uczy zdalnie. Podobnie jest z dziećmi: 7 – i 11 – latkami.


Jak wygląda Twoja sytuacja zawodowa? Jako tłumacz przysięgły masz teraz mniej pracy?

Na pewno mniej. Kto mówi, że ma tyle samo, co przed wybuchem epidemii, ten kłamie. Ustał handel między Polską a Słowacją, mniej jest też przestępstw, za którymi stoją  Polacy, bo tu po prostu nie przyjeżdżają.

 

Skoro masz więcej czasu a okolica kusi pięknymi widokami, robisz sobie wycieczki?

Tak, głównie rowerowe. Jeżdżę w tutejsze góry nad Palotą, skąd już tylko skok do Polski. Obecnie to przejście graniczne jest nieczynne. Ze słowackiej strony jest zatarasowany dojazd, ale nikt go nie pilnuje, z kolei z daleka widać polskich żołnierzy. Czasami widzę, jak się chłopcy nudzą, pieką kiełbaski nad ogniem. Podjechać nie można, bo jest tam drut kolczasty.

 

Wcześniej często tędy jeździłeś do Polski?

Oczywiście, że tak. Przynajmniej raz tygodniowo odwiedzałem rodzinę w Zagórzu, który jest oddalony stąd 52 kilometry. Ostatnio jechałem tędy 10 marca, kiedy wiozłem chorego ojca do Kliniki Onkologicznej w Gliwicach.


Słowacy też często tędy jeździli do Polski?

Tak, niektórym przez tę zamkniętą granicę kuleją teraz sprawy zawodowe. Pewien znajomy prowadzi zakład naprawy samochodów, który w obecnej sytuacji mógłby dobrze działać. On jednak zaopatrywał się w Polsce, zamawiał części do samochodów, które wysyłano mu na adres znajomego w Polsce, skąd on te części odbierał. I te części czekają na niego a on nie może się tam dostać, choć to raptem tylko parę kilometrów!

 

Co dla Ciebie jest największą przeszkodą?

Dla mnie największym utrudnieniem było to, że nie doręczano przesyłek poleconych do domu, ale trzeba było je odbierać na poczcie osobiście. Z racji dokumentów, które tłumaczę, często korzystam z usług poczty. No i zdarzyło mi się, że czekałem na dworze w kolejce przed pocztą godzinę i dziesięć minut! Z kolei, jak musiałem wysłać przesyłki to raczej korzystałem z urzędu pocztowego w sąsiedniej wsi, oddalonej o 10 kilometrów, gdzie nie trzeba było stać w kolejce.

 

Medzilaborce zasłynęły muzeum Andy Warhola, który stąd się wywodził. Magnesem dla turystów są też unikatowe cerkwie. Myślisz, że po czasie pandemii uda się ożywić ten region turystyczny?

Nigdy ten region nie był w pełni turystycznie wykorzystany, choć ma niesamowity potencjał! Przede wszystkim przyroda tu jest fantastyczna! Muzeum, owszem, jest jednym z dwóch w świecie, które mogą się chlubić wspaniałymi dziełami króla pod artu.

Ale w mieście działają tylko dwa lub trzy hotele a ośrodki rekreacyjne w okolicy, usytuowane w pięknych lasach, podupadają albo nie działają wcale. Jak na przykład ośrodek w Danovej, gdzie właściciele i zarządcy posprzeczali się i wszystko teraz tam stoi i niszczeje. To region zapomniany przez Boga. Może dlatego też ten wirus tu nie dotarł? A tak bardziej serio – myślę, że to zrządzenie losu. Przypadek.

mw
zdjęcia: archiwum Przemysława Masio