Nowy film Jana Komasy „Sala samobójców. Hejter”.

To trzeba obejrzeć!

 KINO OKO 

Trzydziestego kwietnia nagrodę za najlepszą międzynarodową narrację na nowojorskim Tribeca Film Festival na Manhattanie przyznano najnowszemu filmowi Jana Komasy. „Salę samobójców. Hejtera” pokazano w sekcji International Narrative Competition. Tribeca to prestiżowy festiwal kina niezależnego, który stworzyli Robert de Niro, Jane Rosenthal i Craig Hatkoff. O udział w nim ubiegają się twórcy z całego świata; w ciągu pięciu dni na Manhattanie ogląda filmy blisko 3 mln widzów.

Nagroda dla „Sali samobójców. Hejtera” jest w pełni zasłużona. Jan Komasa udowodnił, że jest twórcą dojrzałym, wrażliwym i niezwykle uważnym w pokazywaniu i ocenianiu współczesnego świata. Nic dziwnego, że Netflix natychmiast kupił film i udostępni go od lipca. Zapowiedział też promocję filmu Komasy, taką jaką miał „Irishman” czy „Marriage Story”. Jednak na polskim kanale Netflixa film będzie dopiero w marcu przyszłego roku. Teraz można oglądać go na innych platformach w ramach oferty płatnej.

Zdjęcia do „Hejtera” kręcono intensywnie przez dwa ostatnie miesiące roku 2018. Polska premiera odbyła się w marcu 2020 roku. To ważne daty, bo wydaje się, że Komasa przeczuł, do czego może doprowadzić nienawiść społeczna i polityczna, sterowanie emocjami, konformizm, cynizm, zemsta i chorobliwa wręcz pogoń za sukcesem zarówno zawodowym, jak i osobistym.  Prezydenta Gdańska zamordowano po zakończeniu zdjęć do tego filmu, ale przed jego premierą.

O czym jest „Hejter”? Oczywiście o wszechogarniającym i upodlającym ludzi hejcie, który może doprowadzić do największych tragedii. Tomek, student II roku prawa na Uniwersytecie Warszawskim, zostaje przyłapany na plagiacie i za ten czyn usunięty z uczelni. W czasie ostatniej rozmowy z dziekanem prosi obecną tam profesor o dedykację na jej książce. Ten „drobiazg” pozwoli mu potem kłamać i oszukiwać, że ciągle studiuje i cieszy się szacunkiem znanej profesor prawa.

Scenarzysta filmu Mariusz Pancewicz (ten sam, co w „Bożym ciele”) niezwykle umiejętnie i precyzyjnie prowadzi intrygę. Szybko się okazuje, że były student prawa potrafi łatwo dostosować się do sytuacji, w których trzeba być przebiegłym draniem. Podsłuchy, tajne nagrania, zdjęcia z ukrycia –  wszystko ma służyć jego sukcesom w agencji reklamowej, której szefową jest Beata Santorska, matka głównego bohatera z „Sali samobójców”, filmu Komasy sprzed dziewięciu lat. I w tej roli – jak przed laty – oglądamy Agatę Kuleszę, dlatego nowy film Komasy anonsowany jest jako spin-off „Sali samobójców”.

To Santorska poprowadzi żądnego sukcesu i zemsty Tomka (przykuwająca rola Macieja Musiałowskiego) w świat polityki i upewni go, że brak zasad etycznych w marketingu politycznym jest normą. A wspierający Tomka i w efekcie oszukani państwo Krasuccy (świetna Danuta Stenka i wyciszony Jacek Kaman), rodzice Gabi (atrakcyjna Vanessa Aleksander), w której Tomek podkochuje się od lat, zostaną zgnębieni i oszukani.

A kandydat na prezydenta stolicy Paweł Rudnicki (Maciej Stuhr) zapłaci najwyższą cenę za rzekomą przyjaźń z Tomkiem – przebiegłym i wyrachowanym, złym człowiekiem. Praca dla dwóch walczących o stołki kandydatów na prezydenta stolicy rajcuje go na równi, co interaktywna gra komputerowa i ideologia ze słynnej książki „Sztuka walki”. Własne upokorzenia i klęski główny bohater będzie rekompensował bez skrupułów. Tragedia i ból innych niewiele go obchodzą.

Film Jana Komasy jest przygnębiającą diagnozą współczesnego świata, ale równocześnie uświadamia, jak łatwo wejść w zło i w nim ugrzęznąć, jak łatwo łajdactwo obłaskawić i nazwać je mniejszym złym. Polecam ten film wszystkim nieobojętnym na to, co nas otacza, a równocześnie zwracam uwagę na bardzo dobre zdjęcia Radosława Ładczuka, świetną muzykę Michała Jacaszka, budującą nastrój filmu, i perfekcyjny montaż Jarosława Kamińskiego. Bo „Sala samobójców. Hejter” to świetne kino, które trzyma w napięciu.

Alina Kietrys

MP 6/2020