Jak wzór łowicki wkroczył na salony

 WYWIAD MIESIĄCA 

Sława wzoru łowickiego dawno przekroczyła granice Polski i to nie tylko za sprawą Słowaków, którzy czasami mylnie przyjmują ten wzór za swój. Projektanci mody, jak i twórcy przedmiotów codziennego użytku wykorzystują z powodzeniem wzór łowicki, co przynosi renomę Łowiczowi i jego mieszkańcom.

Klub Polski przygotował wiosną specjalne warsztaty artystyczne poświęcone wzorowi (dostępne online na kanale YouTube „Monitora Polonijnego“), a my prezentujemy rozmowę z Anną Staniszewską, twórczynią ludową, hafciarką, sekretarz Zarządu Głównego Stowarzyszenia Twórców Ludowych.

 

Ponieważ rozmawiamy przez Internet z wykorzystaniem kamery, widzę, że jest Pani ubrana w piękny strój ludowy, więc ciśnie się na usta pytanie, czy tak chodzi Pani ubrana na co dzień?

Nie, na co dzień ubieram się normalnie, ale na wszystkie uroczystości kościelne, jak Boże Ciało czy Wielkanoc oraz na imprezy folklorystyczne ubieram ten strój. Czasami wkładam go także na wyjątkowe spotkania, takie jak dziś z panią. Tym odświętnym strojem wyrażam szacunek. Taki strój nosiły moje prababcie, babcie, mamusia, więc dla mnie to zaszczyt móc prezentować ich dziedzictwo. I to całe dziedzictwo kulturowe, które dostałam w genach, przekazuję dalej innym, czując się wyróżniona, że mogę pełnić taką rolę.

 

Jak powstawał wzór łowicki?

To folklor dawnego księstwa łowickiego, wszystkich ziem, które należały niegdyś do prymasów polskich, czyli drugich najważniejszych osób zaraz po królu. Ziemie te obfitowały w folklor i tradycje, co się przekładało na strój, wystrój mieszkań, budownictwo, mowę, muzykę. Kiedyś na co dzień starano się upiększać wnętrza, tworząc wycinanki czy kwiaty z bibuły. A od święta ubierano piękne stroje ludowe. Każda szanująca się gospodyni miała kilka kompletów, na różne okazje. Wystrój wnętrz zależał od zaradności i zdolności manualnych kobiet.

Trzeba przyznać, że u nas kobiety były bardzo zdolne pod tym względem. Oczywiście te kompozycje tworzyli też artyści ludowi, którzy mieli większe predyspozycje twórcze. Ich z powodzeniem można nazwać kreatorami. Ktoś kiedyś powiedział o mojej mamusi, że była ona właśnie taką kreatorką mody, ponieważ potrafiła pięknie haftować i wymyślała różne kompozycje, na przykład haftowała róże wraz z innymi ornamentami. Jak szła do kościoła, to inne kobiety ją podpatrywały, by potem robić podobne rzeczy. No i właśnie dlatego ten strój ludowy nie jest jednolity, każdy jest inny. Każda kobieta czy panna na wydaniu miała swój własny indywidualny strój.

Dawniej rewia mody odbywała się w kościele?

Tak! I pod kościołem. Moja mamusia wspominała, że dawniej, kiedy była panną na wydaniu, dziewczęta stroiły się na sumę, na nieszpory. Tak wystrojone jeździły rowerem, np. do innej parafii na odpust. Tam spacerowały wokół kościoła w tę i we w tę. To była też okazja, żeby poznać chłopaków. No bo gdzie indziej? Tu nie było randek w ciemno. To było dwa w jednym – modlitwa do Boga i do ludzi zarazem. Każda panna ubierała to, co najładniejsze miała. Pod kościołem była rewia mody. Takie było życie.

 

Bogactwo stroju zależało od zręczności kobiety, ale chyba też od majętności danej rodziny?

Tak. W księstwie łowickim nie liczyło się ziemi na hektary, ale na morgi (1 morga to około pół hektara, w zależności od lokalizacji – przyp. red.). Im więcej mórg miał gospodarz, tym bardziej stroiły się jego córki. Ilość kwiatów, korali, nawet szerokość kiecki, czyli spódnicy, zależały od zamożności. Po stroju można się było zorientować, czy to panna, czy mężatka, i ile morgów, czyli posagu, się po niej spodziewać.

 

Ile Pani ma takich strojów?

Cztery lub pięć. Odziedziczyłam je po babci i mamusi. Ubieram je od wielkiego dzwonu, czyli na Boże Ciało czy na Wielkanoc. Tworzę też nowe stroje i przerabiam stare, ubieram wiele zespołów ludowych.

Łowickie stroje dla mężczyzn także posiadają charakterystyczne zdobienia kwiatowe?

Chłopy mają bardziej jednolity strój, ale ubierają portki dubeltowe, czyli pomarańczowe. U nas chłopy skromne, a wyznacznikiem chłopa była kobieta – jak ta się ładnie ubierała, to świadczyło o chłopie – ojcu czy mężu.

 

Co powoduje, że wzór łowicki jest taki charakterystyczny?

Róża łowicka jest inna niż w innych regionach. Ona nie występuje nigdy sama, ale w towarzystwie innych kwiatów. Te wzory sobie hafciarki wymyślały. Inspiracją były rośliny nie tylko z własnego ogródka, ale również kwiaty polne, jak maki czy bratki. Nasze kobiety podpatrywały też inne wzory, z innych regionów. W ten sposób do tego naszego dostał się haft krzyżykowy. Ponadto stroje łowickie zdobią często te same motywy, co wcześniej, ale robione inną techniką.

 

Co jeszcze, poza ubraniami, haftujecie?

Obecnie haftujemy na przykład także torebki wizytowe czy męskie kapelusze.

 

Wystrój domów też jest charakterystyczny.

Kiedyś dekorowano domy wycinankami łowickimi. Do tej pory tak jest, z tym że wycinanki prezentowane są jak obrazy w ramkach.

Skąd pomysł na zdobienia wycinankami?

W domach na powałach, czyli pod sufitami, na belkach osiadał ciemny osad, dlatego kobiety przyozdabiały te ciemne miejsca wycinankami. One nazywały się „kodry”. To były prostokątne wycinanki łowickie z motywami kwiatowymi, przedstawiające sceny rodzajowe z życia na wsi: pracę w polu, wesele czy zwyczaje świąteczne. Z kolei „gwiozda kwiatowa” to wycinanka ażurowa, przedstawiająca kwiaty. Ale nie tylko, bo kwiatom towarzyszą także koguty, które w naszej tradycji są symbolem płodności i dobrobytu. Na święta tymi wzorami zdobiono wydmuszki czy jajka.

 

Co z tego przetrwało do dziś?

Obecnie wzór łowicki, czy raczej jego nadruk, zdobi różne przedmioty codziennego użytku, na przykład podkładki pod garnki, talerze, breloczki, filiżanki, ołówki, rękawice kuchenne, fartuszki, ściereczki, serwetki, bieżniki, obrusy. Te przedmioty z nadrukami także promują wzór łowicki na świecie.

 

Od jakiegoś czasu obserwujemy powrót do tego, co ludowe. Wzór łowicki cieszy się szczególnym zainteresowaniem. Wykorzystywany jest przez projektantów mody, dzięki czemu dostał się na salony. W czym spoczywa jego wyjątkowość?

Myślę, że w wielobarwności. Wie pani, kiedy idę po ulicy ubrana w strój łowicki, nikt nie przechodzi obok mnie obojętnie: każdy się uśmiecha, ogląda za mną, co mi sprawia olbrzymią satysfakcję. Wszytko, czego używamy w wyrażeniu siebie, jest kolorowe i wywołuje radość w ludziach. Renesans folkloru obserwuję od czasu, kiedy weszliśmy do Unii Europejskiej. Polacy zaczęli częściej wyjeżdżać za granicę i zobaczyli tam, że każdy kraj, każdy region szanuje swoją kulturę ludową i że my mamy swoje bogactwo, z którego możemy być dumni.

Ile osób w Polsce zajmuje się wzorem łowickim?  

Stowarzyszenie Twórców Ludowych, którego jestem sekretarzem, jest stowarzyszeniem ogólnopolskim. W jego skład wchodzą członkowie, którzy są tradycyjnymi twórcami, a to znaczy, że to, co wykonują, jest zgodne z regionem, z którego pochodzą. Takich autentycznych twórców jest około 2000 w całej Polsce. To nie jest dużo. Zaś w samym Łowiczu jest ich ponad 30. Są to poeci ludowi, wycinankarki, rzeźbiarze, wikliniarze oraz hafciarki. Nie jest nas dużo, nasza praca jest mozolna i nie przynosi wielkiego dochodu, więc młodzi ludzie nie garną się do niej. Nie mniej jednak robimy sporo, by zainteresować i nauczyć naszego rzemiosła innych. Każdego lata w Łowiczu organizowane są ze wsparciem miasta warsztaty folklorystyczne, które trwają przez trzy miesiące. Co weekend można bezpłatnie uczyć się haftować, lepić garnki itd.

 

Te warsztaty są adresowane do miejscowych czy turystów?

I jednych, i drugich, do wszystkich chętnych, którzy chcą się czegoś nauczyć. Zapraszamy więc zainteresowanych ze Słowacji, by do nas przyjechali na szkolenia!

 

Takie rzemiosło interesuje młodych ludzi?

W latach 80., kiedy chodziłam do szkoły, niechętnie brałam w tym udział. Niechętnie ubierałam się w strój ludowy. Wszystko inne wydawało mi się lepsze. Z czasem zobaczyłam, że folklor jest czymś, co wyróżnia nas, czym się możemy poszczycić. Kiedy byłam w Stupavie, w naszym partnerskim mieście, zobaczyłam, że Słowacy też posiadają piękne, misternie wykonane stroje, a każdy region ma coś charakterystycznego.

Trzeba przyznać Słowakom, że ich zamiłowanie do twórczości ludowej jest ujmujące.

Ja się cieszę, że u nas też zaczęto to doceniać, bo wiadomo, człowiek nie jest wieczny, więc dobrze, jeśli są tacy, którym te tradycje można przekazać.

 

Czym się powinien charakteryzować człowiek, który chce się nauczyć wzoru łowickiego? Cierpliwością? Talentem?

Dziewięćdziesiąt pięć procent to są chęci. Bo jeśli czegoś bardzo się chce, to człowiek zrobi wszystko, by to osiągnąć. Jak jest niechęć, to żaden talent czy pieniądze nie pomogą. Reszta, czyli tych pozostałych 5 procent, to cierpliwość i talent. Ja nie grzeszyłam cierpliwością, ale haftowanie okazuje się bardzo dobrą terapią dla nerwusów. Podczas takiej pracy, która wymaga skupienia, wszystkie smutki odchodzą w zapomnienie. A jak ogromną satysfakcję to sprawia! Ja to kocham! Uwielbiam to robić, a czas spędzony na takich pracach ręcznych to czysta przyjemność. I choć mam inny zawód wyuczony, to od dłuższego czasu zajmuję się tylko haftowaniem. Nie każdy ma to szczęście, żeby praca była jednocześnie jego hobby, a ja do tych szczęściarzy należę.

 

Podejrzewam, że kiedy spotka się więcej kobiet, by razem spędzić czas na haftowaniu, to jest to swego rodzaju psychoterapia.

Kiedyś podczas zimowych dni, kiedy w domach nie było radia ani telewizji, kobiety umawiały się na darcie pierza, tkanie czy haftowanie, a przy okazji mogły sobie porozmawiać. Teraz ludzie się zamykają w domach nie tylko w miastach, ale i na wsi. I to nie tylko podczas pandemii. Szkoda, bo tamten model życia był zdrowszy, również dla psychiki.

Małgorzata Wojcieszyńska

MP 7-8/2021