WYWIAD MIESIĄCA
Jak postrzega słowacką Polonię? Które jej aktywności ceni najbardziej? Czy organizacja wyborów do Sejmu i Senatu RP za granicą to największe wyzwanie dla konsula? O tym i wielu innych sprawach rozmawiamy z nowym konsulem RP w RS Arturem Łukiańczukiem, który na placówkę w Bratysławie przybył prosto z Pragi.
Zacznę nietypowo od pytania, która z rzek bliższa jest Pana sercu: Wisła, Wełtawa czy Dunaj.
Odpowiem przewrotnie: i Wisła, i Wełtawa, i Dunaj. Mógłbym jeszcze wymienić parę innych bliskich memu sercu rzek.
Tym pytaniem nawiązuję do tego, o czym Pan mówił zaraz po przeprowadzce z Pragi do Bratysławy, kiedy z przyzwyczajenia wymieniał Pan rzeki miast, w których mieszkał wcześniej. Praga to dobry początek przed Bratysławą?
Poznanie Pragi i Czech jest świetną trampoliną do poznania regionu. Słowacja to bardzo ciekawy kraj, szalenie ważny dla Polski, podobnie jak Czechy, Węgry i inne w regionie Europy Środkowej. To był bardzo dobry wstęp do pełnienia misji dyplomatycznej w Bratysławie.
Co Pan najbardziej lubi w swojej pracy?
Przede wszystkim kontakt z ludźmi. Procedury, regulacje prawne, całość naszych działań realizujemy w oparciu o systemy konsularne, które wszędzie działają tak samo. To, co różni poszczególne placówki, to ludzie. Uważam, że Słowacja dla konsula to ciekawy kraj, nie tylko w kontekście Polaków, z którymi tu będę w kontakcie, ale także ze względu na współpracę transgraniczną, dwustronną – przecież dla Słowacji Polska jest jednym z największych partnerów gospodarczych i odwrotnie. I konsul, i polskie stowarzyszenia polonijne – jesteśmy tu po to, by żyło się lepiej i bezpieczniej naszym rodakom, żeby aktywować polskie środowiska.
Opiekował się Pan Polakami w Czechach. Jest ich tam dużo więcej niż nas, zapytam więc trochę przewrotnie, czy liczy Pan na odrobinę wytchnienia w pracy ze słowacką Polonią (śmiech)?
Myślę, że odpoczynku nie będzie (śmiech). Tak, Polonia jest tu mniejsza, konsulat mniejszy, ale obowiązków tyle samo. Poza tym Słowacja, szczególnie Tatry, przyciągają wielu polskich turystów, a to wiąże się, niestety, także z wypadkami. Sporo z nich dotyczy Polaków. Już teraz widzę konieczność poprawienia komunikatów dla podróżujących do Słowacji po to, by polscy turyści dla własnego bezpieczeństwa lepiej się przygotowali, wzięli lepszy sprzęt, dodatkowo się ubezpieczyli, dbali o odpoczynek w trakcie tranzytu, itd.
Już Pan miał takie przypadki, że trzeba było interweniować?
Codziennie mam interwencje. Udaje nam się tę pomoc oferować dzięki ogromnemu zaangażowaniu polskich konsulów honorowych z Liptowskiego Mikulasza, Koszyc, czy Preszowa. Bardzo dziękuję za pośrednictwem mediów wszystkim panom, którzy są tam na miejscu i udzielają bezpośredniej pomocy, czy to w formie porad, czy wykonania telefonu do miejscowych podmiotów, szpitali, na policję, a czasami wesprą finansowo.
Na jakie wsparcie finansowe mogą liczyć polscy turyści?
Konsul w ambasadzie może udzielić pożyczki, którą potem, po powrocie do Polski należy zwrócić w określonym terminie. Wiem, że konsulowie honorowi udzielają czasami takiej pomocy, ale czynią to z własnych pieniędzy. Ich praca nie jest w tym zakresie wspierana z sektora budżetowego.
Jak się Panu jawi słowacka Polonia?
Jest wielkim wyzwaniem. Jej charakter zbliżony jest trochę do tej czeskiej, z kolei grupy autochtoniczne, które od dawna tu mieszkały, pewnie mają bliżej do Polaków na Zaolziu. Potem jest tu Polonia, przybyła za pracą w latach 70. i 80. No i mamy nową emigrację ekonomiczną, która pojawiła się po wejściu do Unii. Wszystkie te grupy czują są Polakami i oczekują pomocy od konsula RP czy od takich stowarzyszeń jak Klub Polski, Polonus, czy Bonita.
Jak Pan ocenia pracę tych organizacji?
Wykonują Państwo gigantyczną pracę – śledzę działania na stronie polonia.sk, czytam świetny miesięcznik „Monitor Polonijny“ i jestem pełen uznania dla Państwa działań. Ze swojej strony oferuję pomoc, ułatwiając dostęp do podmiotów słowackich, a także w Polsce, gdzie mogę skrócić ścieżkę w pozyskiwaniu wsparcia dla działań Państwa, czy Szkoły Polskiej w Bratysławie, która tu także odgrywa ogromną rolę. Budowanie tożsamości narodowej bez pogłębiania znajomości języka polskiego byłoby utrudnione.
Organizacje polonijne mogą składać wnioski o dofinansowanie do konsula. Które projekty w Pana ocenie są najważniejsze?
Będę stawiał na rozwijanie języka polskiego. Uważam, że to jest arcyważna sprawa w każdym środowisku. Bez znajomości języka polskiego trudno rozumieć informacje płynące z Polski. Druga ważna sprawa to projekty, które mają na celu integrację środowiska polonijnego. Ktoś może pomyśleć, ot co, spotkali się, porozmawiali, pośmiali, zjedli i co z tego. A ja właśnie uważam to za ważne, bo w czasie takiej integracji rozmawiamy po polsku, rozmawiamy o tradycjach, dzielimy się informacjami o Polsce i Słowacji, czyli pojawia się wszystko to, co jest tak bardzo ważne dla budowania tradycyjnej polskiej tożsamości.
Poza tym podczas takich spotkań spożywamy polskie produkty, tak jak na przykład podczas przedsięwzięcia organizowanego przez prezesa Marka Berkyego na zamku w Čachticach, gdzie można było skosztować polskiego żurku. I to była taka wisienka na torcie podczas naszego polskiego spotkania, kiedy obchodziliśmy dożynki. Chciałbym też intensyfikować współpracę między polskimi księżmi a środowiskami polonijnymi. Myślę, że to jest taki obszar nie do końca zagospodarowany.
Bardzo bym też chciał, żeby środowiska polonijne bardziej korzystały ze środków finansowych z Kancelarii Prezesa Rady Ministrów, które są dostępne za pośrednictwem Stowarzyszenia Wspólnota Polska czy Fundacji Pomoc Polakom na Wschodzie. To są środki, które są przeznaczone właśnie dla Państwa, na zaspokojenie Państwa potrzeb w zakresie budowania tożsamości, poznawania polskiej historii, ale i wiedzy o współczesnej Polsce. Wydaje mi się, że w większym stopniu powinni Państwo partycypować w budżecie skierowanym do Polonii. Takie są moje oczekiwania. Postaram się państwa nie zawieść.
Zbliżają się wybory do Sejmu i Senatu RP. Jak zawsze, polscy obywatele będą mogli zagłosować w Bratysławie?
Tak, 15 października zapraszam wszystkich Polaków z polskim paszportem lub dowodem osobistym na wybory do Sejmu i Senatu, połączone z referendum. W Bratysławie, w siedzibie Instytutu Polskiego otwarty będzie obwód wyborczy od godziny 7 do 21. Wcześniej należy się zgłosić do spisu wyborców. Można tego dokonać za pośrednictwem strony e-wybory. Druga możliwość to pisemny wniosek, dostępny na stronie ambasady, który należy wypełnić i przysłać do ambasady.
A co, jeśli zgłosimy się do spisu wyborców w Bratysławie, a potem okaże się, że musimy wyjechać. Można wtedy głosować w innym miejscu?
Od konsula można otrzymać zaświadczenie, z którym można głosować czy to w Polsce, czy za granicą.
Do kiedy należy się zgłosić do spisu wyborców?
Do piątego dnia przed wyborami, czyli do 10 października.
Krążą informacje, że komisje zagraniczne mogą nie zdążyć policzyć głosów. Czy ta bratysławska zdąży?
Na pewno zdążą, nie ma innej opcji. Może w krajach, gdzie jest olbrzymia Polonia, jak w Wielkie Brytanii czy Irlandii, istnieje pewne zagrożenie, spowodowane potrzebą koordynacji kilkudziesięciu obwodów wyborczych. Tu, w Bratysławie się tego nie obawiam. W Pradze kilkukrotnie organizowałem wybory, wiem, jak to się robi, mam sprawdzone narzędzia, wiedzę, doświadczenie. Myślę, że o ile nie będzie jakichś innych zewnętrznych problemów, na które nie mamy wpływu, te wybory tu się odbędą bezproblemowo. Jeszcze raz zapraszam na wybory.
W Wiedniu też jest dosyć liczna Polonia i kilka obwodów do głosowania. Czy zachęcałby Pan tamtejszą Polonię, by przyjechała głosować do pobliskiej Bratysławy?
Wybory są arcyważnym, o ile nie najważniejszym zadaniem dla konsula w każdym państwie. Każdy z nas stara się zachować odpowiednie środki zapobiegawcze, zastępcze, by w przypadku jakichkolwiek niedogodności wybory mogły się odbyć. Nie chcę zachęcać do turystki wyborczej między Słowacją a Austrią, ale oczywiście, każdy kto przyjedzie z zaświadczeniem, będzie mógł zagłosować w Bratysławie.
Pracował Pan w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej. To było zapewne bardzo ciekawe wyzwanie, któremu towarzyszyły duże emocje, kiedy Polska wchodziła do Unii. Jak Pan dziś patrzy na ruchy eurosceptyków, których nie brakuje ani na Słowacji, ani w Polsce?
Jak miło, że sięgnęła Pani do źródeł! Tak, rzeczywiście, swoją pracę w Urzędzie Komitetu Integracji Europejskiej rozpocząłem w 1998 r. Tworzyliśmy go z grupą pasjonatów. Urząd ten miał przygotować organy państwa polskiego do integracji z Unią Europejską, co nastąpiło w 2004 r. To był trudny okres, ale pracowaliśmy z wielką pasją, budowaliśmy struktury. Wielu z moich ówczesnych kolegów pracuje obecnie w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, jesteśmy przyjaciółmi. Było to jedno z większych zadań, które wykonaliśmy bardzo skutecznie. Wejście Polski do Unii Europejskiej było krokiem milowym, ogromnym zastrzykiem energii w rozwoju gospodarki polskiej, integracji środowisk w każdym wymiarze.
To tym bardziej można czuć się zaniepokojonym, obserwując eurosceptyków?
To chyba za mocno powiedziane. W każdym państwie czy społeczeństwie obserwujemy raz spadek, raz wzrost poparcia dla Unii. Teraz mamy spadek, ale trzeba pamiętać, że Polska dużo korzysta z obecności w Unii, co nie oznacza, że Unia nie wymaga modernizacji czy zmian.
Na koniec zapytam, czy ma Pan już jakieś swoje ulubione miejsca w Bratysławie po tych kilku tygodniach pobytu w tym mieście.
Deptak i bulwary nad Dunajem, którymi chętnie spaceruję w kierunku ogrodu botanicznego. Kocham spacery nad wodą.
Małgorzata Wojcieszyńska
Zdjęcia: Stano Stehlik