post-title Wielkie czekanie na wielkie otwarcie i…

Wielkie czekanie na wielkie otwarcie i…

Wielkie czekanie na wielkie otwarcie i…

Na weekend otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu, który miał miejsce 15 – 17 stycznia, czekało chyba całe miasto, bo finałowy pochód czterech duchów, widowisko wyreżyserowane przez Brytyjczyka Chrisa Baldwina, ściągnął na Rynek blisko 120 tysięcy wrocławian.

Ta frekwencja przyczyniła się jednak do pewnych uchybień, za które kilka dni później przeprosili i prezydent miasta Rafał Dutkiewicz, i szef biura organizacyjnego ESK Krzysztof Maj.

„Przebudzenie” – tak zatytułowane było widowisko, przygotowywane przez kilka miesięcy przez specjalistę od realizacji plenerowych Chrisa Baldwina. Reżyser odbył wcześniej setki rozmów z wrocławianami, a w jego biblioteczce z napisem „pozycje obowiązkowe” znalazły się „Mikrokosmos” Normana Davisa i Gregora Thuma „Obce miasto. Wrocław 1945 i potem”.

I to z tych rozmów, zgłębiania historii miasta i jego mieszkańców narodziła się koncepcja, by finałem otwarcia rocznych obchodów Europejskiej Stolicy Kultury we Wrocławiu był ogromny pochód czterech duchów: Ducha Przebudzenia, Ducha Powodzi, Ducha Innowacji i Ducha Wielu Wyznań, w symboliczny sposób pokazujących genius loci miasta. Zdążające z czterech różnych stron korowody połączyły się w sercu Wrocławia – na Rynku. Dlaczego właśnie te, a nie inne duchy wybrał Baldwin?

Bo Wrocław szczyci się wyjątkową Dzielnicą Wzajemnego Szacunku, gdzie obok siebie nie tylko pokojowo żyją, ale też współpracują ze sobą katolicy, żydzi, prawosławni i protestanci. Bo jest miastem nowoczesnych technologii i ośrodkiem akademickim.

Bo w 1997 roku, kiedy miasto zalała powódź tysiąclecia, wrocławianie uratowali to, co w nim najcenniejsze – Ostrów Tumski i Rynek. I wreszcie Wrocław jest największym miastem w Europie, w którym po 1945 roku dokonała się całkowita wymiana ludności – ta nowa nie tylko musiała nauczyć się owego miasta, ale też i przebudzić do życia w nowej przestrzeni.

W przygotowaniu największego widowiska w historii Wrocławia uczestniczyli zawodowcy i amatorzy, których połączyła wielka pasja i zaangażowanie. Pracowała nawet grupa kilkudziesięciu więźniów  i osoby niepełnosprawne. Za muzykę odpowiadał Paweł Romańczuk, lider zespołu Małe Instrumenty, który przygotował oprawę dla każdego z czterech podchodów.

W korowodzie Ducha Wielu Wyznań była też śpiewaczka operowa Karina Skrzeszewska, która nie kryła wielkiego entuzjazmu dla całego przedsięwzięcia. „Atmosfera była gorąca, a wszyscy bardzo przejęci” – podkreślała zaangażowanie nie tylko osób pracujących przy przygotowaniach, ale też zwykłych wrocławian, którzy do marszu dołączali na całej trasie, prowadzącej z zajezdni przy ulicy Legnickiej do Rynku.

Podobnie zresztą było na wszystkich trasach wędrówki Duchów, bo mimo mrozu wrocławianie tłumnie wylegli na ulice nie tylko po to, by w wyznaczonych punktach podziwiać specjalne pokazy, m.in. tańca czy sztuki ognia, ale też by pomaszerować w pochodach. W końcu otwarcie Europejskiej Stolicy Kultury było przede wszystkim ich świętem.

Uczestników wszystkich przemarszów wyróżniały kolorowe płaszcze przeciwdeszczowe. Każdy z duchów miał swój  kolor: Powodzi na przykład niebieski, a Innowacji żółty. W każdym pochodzie były też platformy, na których artyści przedstawiali sceny związane z konkretnym duchem. Były również i same duchy – ogromne instalacje, które maszerowały w tłumie wrocławian.

Kulminacyjny moment rozegrał się na Rynku, gdzie wszystkie Duchy, a więc tak naprawdę korowody artystów, połączyły się i symbolicznie obudziły miasto. Budziły je serią pokazów, sugestywnym baletem na bruku wrocławskiego rynku, trąbkami grającymi z okien kamienic i wreszcie tysiącami białych piór, wystrzelonymi nad głowami uczestników i obserwatorów.

„Przebudzenie”, pokazywane na żywo w Internecie, filmowane za pomocą dronów, robiło ogromne wrażenie. Ale już tego samego dnia, po zakończeniu pokazów w Rynku, około godziny 20, w mediach społecznościowych pojawiła się fala krytyki pod adresem organizatorów.

„Było super, szło naprawdę dużo ludzi, ale jak już doszliśmy do Rynku, to było gorzej. Chyba z godzinę czekaliśmy, aż dołączą do nas pozostałe trzy pochody. A na końcu był pokaz trwający tylko 15 minut i już było po wszystkim. Szkoda“ – narzekał uczeń jednego z wrocławskich gimnazjów, który szedł w korowodzie Ducha Przebudzenia, maszerującym do Rynku z zajezdni autobusowej, w której w sierpniu 1980 roku rozpoczął się strajk solidarnościowy ze Stocznią Gdańską, strajk, który zmienił Polskę.

Nagłośnienie wielkiego otwarcia Europejskiej Stolicy Kultury przyniosło frekwencyjny sukces – w ceremonii otwarcia uczestniczyło wg danych organizatorów 120 tysięcy ludzi. Ale jednocześnie ta ogromna frekwencja okazała się przyczyną kłopotów.

Wrocławianie narzekali, że było za mało telebimów, na których można by oglądać widowisko, rozgrywające się na placu Gołębim. Że finał, opóźniający się z powodu oczekiwania na kolejne pochody, mógł być dłuższy.

Że brakowało informacji idei „Przebudzenia”. I w dodatku, na domiar złego, w pewnym momencie zabrakło też prądu, co uniemożliwiło śledzenie ceremonii na nielicznych przygotowanych telebimach. Jak się okazało dwa dni później, zawiniła kuna, która przegryzła kabel z trafostacji.

„Współczuję wszystkim artystom, którzy przez wiele tygodni, miesięcy ciężko pracowali. Organizatorzy, byliście do bani!!!“ – to tylko przykład krytycznych czy może raczej rozczarowanych głosów w Internecie. Wrocławian przeprosili prezydent Rafał Dutkiewicz i dyrektor generalny ESK Krzysztof Maj.

Chris Baldwin przygotowuje jeszcze dwa plenerowe widowiska w ramach obchodów ESK: czerwcowe „Flow” w okolicach Odry i na samej rzece, a także zamknięcie Europejskiej Stolicy Kultury „Sky web”, które będzie miało miejsce 17 stycznia 2017 roku.

W latach 2011 i 2012 Brytyjczyk napisał scenariusze i wyreżyserował według nich dwa przedstawienia, pokazane w ramach olimpiady w Londynie: „The Way the Winds Blow” w hrabstwie Rutland oraz „Raise the Sky” w Worcester, podczas przekazania ognia olimpijskiego.

Miejmy nadzieję, że kolejne wrocławskie widowiska będą na medal.

Katarzyna Kaczorowska, Wrocław

Zdjęcia: Maziarz/Rajter

MP 2/2016