Jak się bratysławskie maluchy pandemii nie poddały

Czyli o wirtualnych zajęciach Klubu Małego Polaka

 Z NASZEGO PODWÓRKA 

Właśnie dobiegł końca rok szkolny, zakończyły się też zajęcia w Klubie Małego Polaka, które – również podczas pandemii – prowadziła Agnieszka Krasowska. Wzięłam udział w jednej lekcji, by przenieść się do bajkowego świata, który potrafi wyczarować dla swoich podopiecznych ich nauczycielka.

 

Na ZOOMie

W skrzynce pocztowej materiały do pracy i łamigłówki. Dodatkowo propozycja wysłuchania „Bajki o Smoku Obiboku”, dostępnej na kanale YouTube oraz na Spotify, i dołączony link. Na koniec przypomnienie o zajęciach: „Spotykamy się w poniedziałek o godz. 16.00 na ZOOMie“.

Tak wyglądała zapowiedź jednej z lekcji Klubu Małego Polaka. E-mail był oczywiście adresowany do rodziców najmłodszych uczniów, by mogli odpowiednio przygotować dzieci do zajęć z języka polskiego, które podczas pandemii odbywały się na platformie internetowej. Cotygodniowa forma spotkań grupowych w sali lekcyjnej w bratysławskiej dzielnicy Rača, została zastąpiona spotkaniami wirtualnymi.

Po wybuchu epidemii

„Nie od razu zdecydowaliśmy się na to, ponieważ najpierw potrzebowaliśmy czasu, by się otrząsnąć z zaskoczenia spowodowanego szalejącym wirusem“ – opisuje Agnieszka Krasowska, która już drugi rok prowadzi zajęcia z przedszkolakami w ramach działań Klubu Polskiego. Na lekcje w trybie online zdecydowała się w chwili, kiedy słowackie szkoły wprowadziły taki system nauczania i zobaczyła, jak sobie z nowym wyzwaniem radzą dzieci. „Nie jest łatwo ujarzmić na odległość takie maluchy“ – ocenia nauczycielka, a ja będę miała okazję przekonać się o tym, kiedy w czerwcowe poniedziałkowe popołudnie dołączę do grupy.

 


Z asekuracją rodziców

„Próbowaliśmy znaleźć najlepszy czas dla wszystkich uczniów i ich rodziców, gdyż w przypadku małych dzieci często potrzebna jest pomoc dorosłych w obsłudze komputera“ – opisuje moja rozmówczyni. Za chwilę przekonam się też, że – owszem – obecność rodziców z jednej strony jest potrzebna, z drugiej jednak rozprasza dzieci, którym trudniej się koncentrować na poleceniach nauczycielki i które czasami poszukują pomocy u rodziców nie tylko z obsługą komputera.

Nie dziwi mnie więc, że Agnieszka Krasowska zachęca rodziców, by zrobili sobie w czasie zajęć kawę czy herbatę i asekurowali maluchy z daleka, tylko w razie potrzeby. „W poprzednim roku pozwalałam rodzicom na obecność podczas zajęć w salce lekcyjnej, ale w tym roku poprosiłam, by czekali poza nią, bo tak nam się łatwiej pracuje“ – wyjaśnia. Dzieci w grupie  są ze sobą bardzo zżyte, a za swoją panią po prostu przepadają.

Szczęśliwe maluchy

Właśnie pojawia się uśmiechnięta buzia chłopca, który z entuzjazmem wita online swoją panią. Ja zaś pytam nauczycielkę, czy nie wyczuwała u dzieci strachu spowodowanego pandemią. Zaprzecza, twierdząc, że dla dzieci okres ten był całkiem łaskawy, gdyż mogły dużo więcej czasu spędzać ze swoimi rodzicami niż zazwyczaj. „Poza tym większość moich podopiecznych ma to szczęście, że albo mają dziadków poza miastem, albo domy letniskowe, do których mogli pojechać i całą wiosnę spędzić w ogrodzie.

Dla nich nasze lekcje były ciekawą formą urozmaicenia okresu izolacji“ – ocenia Agnieszka i dodaje, że uśmiechnięte i szczęśliwe maluchy to świetna grupa do prowadzenia zajęć. Bywało jednak i tak, że rodzice nie tylko musieli ogarnąć pociechy, dom, gotowanie, ale i własną pracę w systemie home office. A to wszystko na ograniczonej przestrzeni mieszkania w bloku.

 

Wyzwania

Inaczej wyglądają przygotowania do spotkań na żywo, na których nauczycielka zapewnia dzieciom gry i zabawy na  dywaniku oraz prace plastyczne i grafomotoryczne przy stolikach, a czymś innym jest znalezienie ciekawych rozwiązań na spotkania online, by mali klubowicze z zaciekawieniem spędzili przed monitorem godzinę lub dłużej.

„Korzystam z pomocy zakupionych tablic interaktywnych i dydaktycznych oraz gier. Dodatkowo przesyłam pakiety prac do wykonania w domu i staram się, by zadania dla dzieci były dostosowane do ich zróżnicowanych możliwości, ale zawsze zgodne z realizacją podstawy programowej dla dzieci w wieku przedszkolnym“ – mówi Agnieszka. Dużym wyzwaniem w systemie zdalnym były zadania manualne.

Kolorowanki czy wykresy nauczycielka wysyłała rodzicom przez Internet, ich zadaniem było ich wydrukowanie. „Miałam zaplanowanych na to półrocze mnóstwo prac ręcznych, do których już wcześniej zrobiłam zakupy, dzięki czemu na szczęście materiały te mam w domu, więc tym, którzy chcieli i mogli podjechać na jakiś parking, przekazywałam je“ – dodaje.

Przygotowanie takich zajęć w systemie online trwa dłużej. Minusem jest też brak kontaktu pozawerbalnego.

W bajkowym świecie ZOOMa

Obserwuję zadania, które pojawiają się na ekranie komputera. Są to plansze z zawodami, a dzieci mają dobrać odpowiednie akcesoria do każdego z zawodów. Przy okazji nauczycielka dopytuje podopiecznych, czy wiedzą, do czego służą dane przedmioty, np. plakietka policjanta. Tu ćwiczy z nimi witanie się i przedstawianie. Kiedy omawiają zawód nauczyciela, dopytuje, jak mają na imię ich panie nauczycielki z przedszkola. Dzieci często pomagają sobie językiem słowackim, a nauczycielka podpowiada im polskie odpowiedniki. Aby je zapamiętały, prosi o ich powtórzenie.

Siedząc przed ekranem komputera, widzę, ile jest tu czynników, mogących rozpraszyć uwagę – sama się zaczynam bawić tłem, które można sobie wybrać z oferty ZOOMa i w ten sposób znaleźć się w bajkowym świecie. Któż by nie chciał?!

 

Z dzieckiem na kolanach

Starszy syn pani Agnieszki, 12-letni Oskar często pomaga mamie w przygotowaniach zajęć. Szczególnie mógł się wykazać w czasie pandemii, kiedy pomagał instalować platformę ZOOM w komputerze i ją obsługiwać. Z kolei młodszy – 4,5-letni Aleks – jest uczestnikiem zajęć przez nią prowadzonych. „Czasami testuję na nim gry lub zadania, by sprawdzić zainteresowanie lub gotowość wieku do wykonania danej pracy“ – zdradza moja rozmówczyni.

Aleks chwali się w angielsko-słowackim przedszkolu, do którego uczęszcza na co dzień, że w weekendy uczestniczy w zajęciach, prowadzonych przez mamę. I choć czasami może mógłby być zazdrosny, że musi dzielić się mamą z innymi dziećmi, to jednak tak nie jest.

Zamiast dzielenia mnożenie

„Nauczyłam moich synów, że kiedy jest więcej dzieci, więcej przyjaciół, większa rodzina, to uczuć nie dzielimy, tylko je mnożymy. To też znaczy, że otrzymujemy ich więcej“ – wyjaśnia Agnieszka. Jak się okazuje, zasada ta doskonale się sprawdza również w tej większej „rodzinie“, czyli w Klubie Małego Polaka, na liście którego znajduje się 25 dzieci. Warto dodać, że zainteresowanie nim rośnie!

Pani Agnieszka pożegnała się z maluchami 22 czerwca. Kolejne zajęcia – już na żywo – planowane są na wrzesień. Wtedy też dzieci otrzymają dyplomy za uczestnictwo w zajęciach w roku szkolnym 2019/2020.

Małgorzata Wojcieszyńska

MP 7-8/2020