Gabloty socjalizmu                                         

 RETROHITY 

W sobotę były czynne zazwyczaj do południa, a w niedzielę – tak jak większość sklepów –  zamknięte. Wzbudzały duże zainteresowanie, a dokonywanie w nich zakupów było swoistą miarą prestiżu. W tym odcinku będzie mowa o domach towarowych z czasów minionej epoki, czyli o poprzednikach dzisiejszych galerii handlowych.

 

Czego gdzie indziej nie kupisz …

Mocno ograniczona oferta w sklepach różnych branż w czasach PRL charakteryzowała ówczesną codzienną i szarą rzeczywistość. Ciekawostkę jednak stanowiły wybrane domy towarowe, gdzie dostępne były niektóre towary – tam i tylko tam. Były one jak gwiazdy świecące w codziennej siermiężnej szarości, w której był dostępny towar z wyższej półki. Niby dla wszystkich, ale…

Ta rzekoma dostępność była uzależniona od znajomości lub innych układów z ekspedientkami czy personelem pracującym w owych sklepach. Sprzedawczynie, pracujące w różnych działach dużych domów towarowych, nie były wtedy tylko „paniami zza lady”. Od nich zależało dużo więcej. Na przykład to, czy towar leżący na półkach i pod ladą, zostanie sprzedany przeciętnemu Kowalskiemu, czy też jakiemuś dyrektorowi, lekarzowi czy kierownikowi.

Dziś wydaje się to absurdalne, ale wówczas stanowiło codzienną rzeczywistość. Nikogo też nie dziwiły wycieczki, organizowane przez zakłady pracy w małych miejscowościach, których celem oczywiście były zakupy w domach towarowych, które szczególne oblężenie konsumentów odczuwały w okresie świąt Bożego Narodzenia, Wielkiej Nocy czy na początku letnich wakacji – wtedy każdy chciał kupić ładny prezent, elegancki strój czy wyposażenie na wczasy lub urlop. A tego typu towaru zwykłe sklepy niestety prawie w ogóle nie oferowały.

Śląsk zagłębiem zakupów

W Katowicach pierwszy dom towarowy – „Zenit” – pojawił się w 1962 r. To w nim po raz pierwszy w Polsce zainstalowano ruchome schody. Zainteresowanie jego otwarciem było tak duże, że chętnych do zakupów, blokujących sąsiednie ulice, musiała uspokajać policja, ponieważ doszło do zamieszek.

Naporu klientów nie wytrzymały szklane drzwi wejściowe. W 1975 r. otwarto kolejny dom towarowy – „Skarbek”. Budowa obu domów wymusiła pewne zmiany urbanizacyjne i przebudowę rynku w Katowicach.

W roku 1965 pierwszego luksusowego domu towarowego doczekała się też Częstochowa. Przy jego otwarciu powtórzyła się sytuacja z roztrzaskanymi drzwiami wejściowymi.

 

Mitologiczne nazwy

Każde duże miasto musiało mieć swój dom towarowy. Powstawały jak grzyby po deszczu, przyjmując nazwy antycznych bogów. Jeżeli przed 40 laty mówiło się o Hermesie, Ikarze czy Merkurym, to nie miało to nic wspólnego z mitologią grecką czy rzymską, ale z luksusowymi zakupami. Tak więc w 1974 r. otwarto pierwszego Merkurego w Jastrzębiu-Zdroju, następnie w Dąbrowie Górniczej, Częstochowie i Kłobucku.

Ówczesna władza dbała o górników i o to, żeby domy towarowe były wyposażone w trudno dostępne luksusowe towary, które można było kupić tylko i wyłącznie w tych miejscach. Do największych domów handlowych zaliczał „Domus” w Rybniku – liczył 7 pięter, specjalizował się w sprzedaży mebli, a na zakupy zjeżdżał się tu niemalże cały Śląsk.

Ostatnim dużym domem towarowym, otwartym 1989 r. w Bielsku-Białej, był „Klimczok”, oblegany od samego początku przez rzesze kupujących, bowiem w tych czasach w sklepach naprawdę już niczego nie było. Śląsk i Zagłębie Śląsko-Dąbrowskie były więc nie tylko zagłębiem górniczo-hutniczym, ale również zagłębiem domów towarowych. Warto przypomnieć, że Śląsk stał się wówczas celem turystyki handlowej Polaków, przyjeżdżających tu z różnych zakątków Polski.

Budynki domów towarowych były zwykle dwupoziomowe i wielopowierzchniowe. Kiedy w zwykłych sklepach często można było oglądać puste półki, to w tych placówkach handlowych na braki towaru nie można było narzekać. Był on sprzedawany na wydzielonych stoiskach o branżowym charakterze, co ułatwiało zakupy. Oferta owych domów towarowych, przemianowanych później na domy handlowe (skrót DH), była bogatsza od tej w pozostałych regionach Polski.

Pamiętam do dziś, jak moja ciocia opowiadała mi kiedyś, że w latach 80. jeździła „na kawę do Katowic”, co oznaczało poranną jazdę pociągiem pospiesznym z Warszawy do Katowic, zakupy we wszystkich domach handlowych, wypicie kawy, a po południu powrót pociągiem do Warszawy. I wcale nie dlatego, żeby w Warszawie nie było pod dostatkiem dobrego towaru, ale dlatego, że zaopatrzenie i asortyment towaru w różnych regionach bardzo się różnił.

 

Stołeczne domy towarowe

Skoro mowa o stolicy, to warto wspomnieć, że i tu  istniały liczne domy towarowe, które w niczym nie były gorsze od tych śląskich. Dom Handlowy „Smyk” w pobliżu Al. Jerozolimskich otwarto już w 1948 r., „Wolę” w 1949 r., „Pragę” zaś w 1952 r.

 

Sklepy dla każdego

Wyznacznikiem prestiżu każdego miasta wojewódzkiego lub większego miasta powiatowego był dom towarowy/handlowy, symbol tego wszystkiego, co dobre, jakościowe pod jednym dachem.

Tradycja tego typu placówek handlowych na Śląsku utrzymała się nawet po zmianie ustroju, bo właśnie na obrzeżach Będzina w 1997 r. otwarto największe centrum handlowe w Polsce.

W dzisiejszych czasach, kiedy dostępność towarów i ich atrakcyjność jest właściwie nieograniczona, życzę Państwu udanych zakupów! I niech wspomnienia zakupowe z dawnych czasów pozostaną tylko wspomnieniami.

Andrej Ivanič

MP 10/2022